„X wykazał się inteligencją i nie dopuścił do kompromitacji…”; „Y jest pracowity, ale inteligencją nie dorównuje swojej siostrze”; „Z ponoć ma iloraz 140, a ledwie zdała maturę – czy to nie dziwne?”… Takie i podobne zdania słyszymy niemal na co dzień, ale czy zastanawiamy się przy tej okazji, co to właściwie jest ta inteligencja i skąd się bierze?
- No, jak to, skąd? Z szarych komórek!
Takiej odpowiedzi udzieliłby pewnie co drugi pytany i miałby rację o tyle, że owe „szare komórki”, czyli neurony, podstawowy element naszego mózgu, to nieodłączny element wszelkich procesów związanych z myśleniem, kojarzeniem, podejmowaniem decyzji. Bez mózgu nie ma inteligencji. Ale wiemy i to, że mózg ma każdy człowiek, a z inteligencją bywa różnie. Więc od czego to zależy, że „szare komórki” jednej osoby pozwalają jej mówić i czytać w siedemnastu językach, wynaleźć żarówkę albo odkryć rad, a innej ich praca nie wystarcza nawet na to, by mogła samodzielnie funkcjonować w społeczeństwie?
Szkocki psycholog Ian J. Deary w swojej krótkiej publikacji próbuje ukazać czytelnikom złożoność pojęcia inteligencji i podsumować stan badań nad różnicami inteligencji pomiędzy poszczególnymi osobnikami naszego gatunku. Jak na pewno sami podejrzewaliśmy – inteligencji nie da się zmierzyć tak łatwo, jak wzrostu czy poziomu cholesterolu. Oczywiście opracowano dziesiątki testów służących do tego celu, ale i one czasem zawodzą. Bo, na przykład, jeden badany bez problemu radzi sobie z powtarzaniem usłyszanych ciągów liczb i liter, ale gorzej mu wychodzi łączenie w pary podobnych słów, a znów drugi potrafi odpowiedzieć na najbardziej wymyślne pytania, za to mniej perfekcyjnie uzupełnia brakujące elementy w układankach. Czyżby więc było wiele różnych odmian inteligencji? A jeśli tak, to dlaczego? Czy to geny są odpowiedzialne za nasz potencjał umysłowy, czy może dom albo szkoła?
Autor rozpoczyna swoje wywody od omówienia przydatności testów psychologicznych do oceny naszej inteligencji jako całości lub tylko pewnych jej obszarów, następnie zaś zajmuje się wyjaśnianiem związków pomiędzy inteligencją a wiekiem, wychowaniem, czynnikami genetycznymi, wreszcie pewnymi – dającymi się nieco precyzyjniej zmierzyć – wskaźnikami czynności mózgu. Jak sam zastrzega, w dalszym ciągu wiemy na ten temat stosunkowo niewiele, a żeby było trudniej, to i sami fachowcy od badania ludzkiej inteligencji wygłaszają mocno rozbieżne zdania na temat poszczególnych jej aspektów. Ale dla kogoś zainteresowanego tajnikami działania ludzkiego mózgu taki krótki przegląd aktualnej wiedzy i tak jest wystarczająco cenny. I może stanowić inspirację do dalszych dociekań, zwłaszcza że autor, podając przy każdym rozdziale bibliografię, nie ograniczył się do podania samych danych wykorzystanych źródeł, ale także zamieścił przy nich krótkie notki z informacją, czego dana praca dotyczy, a niekiedy też z własną opinią na
temat jej przydatności dla czytelnika.
Jedną tylko rzecz trudno mu wybaczyć: pomysł, by jeden z rozdziałów zatytułować trafnym może, lecz okrutnie wulgarnym cytatem z wiersza Philipa Larkina. Oryginalna fraza: “They fuck you up, your mum and dad. They may not mean to, but they do…” nie brzmi może aż tak strasznie, jak polskie tłumaczenie, którego nie ośmielę się tu zacytować; kto ciekaw, niech zajrzy do książki, tylko niech ją schowa przed nastoletnimi dziećmi. Bo jeśli potomek zechce poczytać sobie o inteligencji i dostrzeże w naukowej publikacji powtarzający się kilkadziesiąt razy (tytuł rozdziału – wprawdzie drobnym druczkiem, niemniej jednak wyraźnie – widnieje w górnym prawym rogu każdej stronicy, obok jej numeru) ordynarny wyraz, trudno nam będzie – nawet z użyciem całego zasobu inteligencji werbalnej - wytłumaczyć mu, że tak się nie mówi…