Agnieszka Topornicka zapytana, skąd pomysł na tytuł książki, mówi: "Cała zawartość damskiej torebki - niekwestionowana metafora kobiecej niekonsekwencji. Mieści się w niej całe "ja" Agnieszki X, jej emocjonalne rozedrganie, pomieszanie z poplątaniem, gdzie sprzeczność goni sprzeczność, a potem spokojnie idą razem na piwo, gdzie podpaska i perfumy, paracetamol i Poświatowska (wydanie miniaturowe), śrubka nie wiadomo od czego i szczotka, wiadomo, do włosów lub zębów, a wszystko to razem, naraz, współistniejące ze sobą. Bo każda z nas jest przecież jak Mary Poppins - potrafimy z dywanikowej torby własnej osobowości wydobyć w stosownym momencie nawet to, czego gołym (zwłaszcza zdumionym męskim) okiem nie widać". Może się mylę, ale wydaje mi się, że to raczej kobiety sięgną po tę książkę. Dzięki kilku trafnym, zawartym w niej sformułowaniom stwierdzą, że po lekturze Całej zawartości damskiej torebki nie mają poczucia straconego czasu. Mimo że książka to lekka, o nieskomplikowanej fabule, a w dodatku – jak na
lekturę niewymagającą szczególnego umysłowego wysiłku, długa – niemal 500 stron.
Są książki do czytania w pociągu, w poczekalni, przed snem - i chwała im za to, że są. Nie jestem przeciwniczką takiej literatury, byle tylko jej poziom językowy nie był zatrważający. W tym wypadku nie jest. Przyznaję, że dialogi głównej bohaterki z jej najlepszym przyjacielem nie są najwyższych lotów – na szczęście jednak nie odgrywają istotnej roli w powieści Topornickiej. Najważniejsza w Całej zawartości damskiej torebki jest historia znajomości Agi i Ksawerego. Czytelniczki, które tej historii się przyjrzą, między dialogami tych dwojga zobaczą siebie, swoje przyszłe i minione miłosne perypetie. Odszukają dawne albo wcale nie tak dawne historie, by je jeszcze raz przemyśleć. Analizowanie – typowo kobieca przypadłość. Myślę, że czytelniczki nie obrażą się na tę książkę, że niezbyt ambitna, bo przypomni coś, co odeszło w niepamięć, a kiedyś było ważne. Bo odnajdą kilka swoich myśli. Przecież każda z nas co najmniej raz w życiu usłyszała: "Jestem ciebie cholernie ciekaw" albo "będę dzwonił - uporczywie
i wciąż". Każda z nas kiedyś pomyślała: "patrzy na mnie tak, jakbym była piękna" albo "cały ten seks tak naprawdę jest w głowie". I niemal do każdej przyjaciółka powiedziała: "Wybacz go sobie wreszcie".
O czym jest Cała zawartość damskiej torebki? O tym, jak nieodpowiedni mężczyzna potrafi sprawić, że kobieta czuje się bezwartościowa. "Nikt mnie nie chce. Nikt mnie nie kocha. Nikt się za mną na ulicy nawet nie obejrzy" – myśli po kolejnej życiowej porażce główna bohaterka - Aga. O tym, że gdy po kimś, kto zostawił po sobie pobojowisko pojawia się miłość sprzed lat – trudno w nią uwierzyć. Szczególnie, gdy stoi za nią mężczyzna, który już raz zawiódł. Co z tego, że wykształcony, przystojny, z wyobraźnią i że nigdy nie potrafiło się go znienawidzić, choć kiedyś tak bardzo się chciało. Co z tego, skoro pamięta się go wiecznie otoczonego kobietami, tulonego ich podziwem. Na mężczyznę, który skazuje na ciągłą niepewność, Aga nie ma już siły. Nie wierzy, że ani jedna z "panien szybkiej obsługi" nic dla niego nie znaczyła. Boi się. Nie chce nigdy więcej zobaczyć innej kobiety w oczach swojego faceta. Nie chce zobaczyć, że z nią ma inne szczęście w oczach. Większe.
Książka Agnieszki Topornickiej pokazuje, czym jest strach przed jego telefonem po latach milczenia. O tym, że podtrzymywanie znajomości w wirtualnym świecie, tak długo jak się da, to signum temporis. Że dziś boimy się usłyszeć głos i poczuć dotyk. Boimy się porażek. Wirtualny świat daje bezpieczeństwo. A kiedy przychodzi moment, że nie można już uciekać, kiedy zdajemy sobie sprawę – odbiorę telefon i nie będzie można się wycofać, myślimy często jak Aga: "Za moment będzie za późno. Przyznamy, że istniejemy naprawdę". Gdy kobieta po przejściach spotyka mężczyznę z przeszłością, obawia się, że niekochania, którego doświadczyła wcześniej już nic nie unieważni. Mimo iż on mówi, że kocha i zachowuje się tak, że nie ma wątpliwości.
Bohaterka Całej zawartości damskiej torebki w końcu przyznaje się przed sobą, że wciąż jest zainfekowana zakochaniem ze studenckich lat. Że wcześniej goniła marzenie o nim. Odważa się zaryzykować, żeby kiedyś nie mówić z żalem: "gdybym...", "gdybyś...". Ryzykuje, bo z Ksawerym już zdążyli wypracować swój intymny język – a to dla Agi ma niebagatelne znaczenie. Mimo że dostali swój kawałek nocy, kobiety nie opuszcza myśl, że magia ma swoją cenę. Że przyjdzie za nią zapłacić.
Cała zawartość damskiej torebki to opowieść o tym, jak się dorasta do czyjejś miłości. O tym, że czasem nawet, gdy chce się zapytać: "Czy mogę przyjść powiedzieć ci dobranoc?" - nie robi się tego. I że kiedy padają wytęsknione słowa - trudno w nie uwierzyć. Przyznam, że im więcej stron tej książki było za mną, tym silniejsze było moje przeczucie, że zaraz wydarzy się coś nieoczekiwanego, zaskakującego. Spodziewałam się niespodzianki. A czy się jej doczekałam – to wiedzą tylko ci, którzy jak ja zarwali noc, by się przekonać czy Adze udało się wreszcie znaleźć na czyjejś liście priorytetów. Ksawery próbował ją uwieść piosenką Antoniny Krzysztoń: "Przestań wreszcie tęsknić, zdarzył ci się cud... Przestań wreszcie tęsknić, zdarzył nam się cud...". Aga wysłuchała piosenki, ale czy uwierzyła w jej słowa? Ponoć cuda mają swoje własne scenariusze.