Pierwsze, co należy zrobić, to zdjąć obwolutę (stylizowaną, nie wiadomo dlaczego, na lata pięćdziesiąte) i schować ją najciemniejszy kąt natychmiast, bez czytania. Na tylnej stronie obwoluty streszczono powieść paru zdaniach – trywialnie i dosadnie, odsłaniając wszystkie tajemnice, które wraz z narratorką odkrywać powinien czytelnik, albo raczej czytelniczka, wyostrzając wszelkie zmysły, nie wyłączając zmysłu dowcipu i subtelnej ironii. Ujawnione sekrety i haniebnie zdradzone zakończenie… Jeśli udało mi się zaadresować swoją recenzję do kogoś, kto pozostaje jeszcze w dziewiczej nieświadomości tego, o czym opowiada Klaudyny tom drugi, postaram się zarekomendować ostrożnie i z należną delikatnością tę perełkę prozy miłosnej, która olśniła mnie połączeniem subtelności i żaru, gdy sama byłam rówieśnicą głównej bohaterki, wyedukowaną na powieściach zaczynających się nieodmiennie rozwodem rodziców, a kończących pocałunkiem bohaterki z najprzystojniejszym chłopakiem w klasie na końcu wysuniętego w jezioro pomostu.
Do dziś nie wiem, dlaczego najważniejsze dla żeńskiej edukacji sentymentalnej były wtedy rozwody i zachody słońca.
Klaudyna w Paryżu jest powieścią o budzeniu się dziewczęcego serca i ciała, ale też, co stwierdziłam po latach, powieścią o samotności. W * Klaudynie w szkole* narratorkę otaczali najróżniejsi ludzie: szkolne koleżanki i nauczycielki, ale też sąsiedzi i znajomi z miasteczka, płci obojga, w różnym wieku i różniący się statusem społecznym. Przenosiny do Paryża zamknęły Klaudynę w domu i odizolowały nie tylko od uwielbianej i uważnie obserwowanej natury, ale i od ludzi. Pierwsze miesiące spędziła tylko z oderwanym od rzeczywistości ojcem, służącą i kotką Fanszetką, kolejne – widując niemal wyłącznie bliską rodzinę. Najwyraźniej w ostatnich latach XIX wieku furtką do wolności mogłyby być, paradoksalnie, tylko okowy małżeństwa…
Klaudyna w wielkim mieście tęskni za Montigny, w pamięci powracają smaki, zapachy i barwy. Podróż w przeszłość może się zacząć choćby od okruszka ciasta, znalezionego między kartkami książki. To wciąż ta sama Klaudyna, trzpiotowata i bystra, spontaniczna, zachłanna na życie, którą pobyt Paryżu właśnie uczy uważnego smakowania każdej chwili, a każda nowa znajomość intryguje i krok po kroku wprowadza w dorosłe życie, świat uczuć, zagadkowych doznań i ważnych decyzji.
Nowe wydanie serii o Klaudynie, pośród innych właśnie wydawanych przez WAB powieści Colette, w starym, ślicznym i stylowym przekładzie Krystyny Dolatowskiej, przywraca tym książkom należne miejsce – nie na półce z lekturami dla licealistek, ale na półce z klasyką literatury francuskiej.