To nie jest dobrze napisana powieść
Absurdalny z lekka pomysł na fabułę można obronić, braków warsztatowych już nie. Pierwszoosobowa narracja sprawia, że czytelnik zmuszony jest siedzieć w głowie głównej bohaterki i słyszeć wszelkie jej przemyślenia. Studentka kierunku związanego z literaturą z uporem maniaka wzywa świętego Barnabę (patrona tkaczy i bednarzy) i używa wyrażenia, które tłumacz przetłumaczył jako „Rany Julek”.
Nie wiem, jakiego świętego należy wzywać, gdy ktoś smaga batem, ani co przeciętna amerykańska studentka mówi w chwilach zdenerwowania, ale powtarzanie tych samych fraz na przestrzeni kilkuset stron jest dla czytelnika niestrawne.