Warszawiak stulecia
Co by było, gdyby Starzyński zdecydował się jednak na opuszczenie Polski? - Myślę, że podzieliłby los innych polityków sanacyjnych - z Rumunii przedostałby się na Zachód i ostatecznie znalazł się na emigracji. Może wróciłby tutaj po wojnie? - zastanawia się Piątek. - Niektórzy, jak na przykład ostatni przedwojenny wicepremier Eugeniusz Kwiatkowski, woleli włączyć się w budowę nowego porządku w kraju, niż czekać na Zachodzie, aż karta historii się odwróci. W PRL-u na jego korzyść na pewno przemawiałyby młodzieńcze związki z lewicą, oraz to, że przez cały okres międzywojenny był zwolennikiem planowania gospodarczego. Ale to oczywiście tylko gdybania - podsumowuje autor książki.
Dziś Starzyński, który w 2000 roku został wybrany "warszawiakiem stulecia", ma w stolicy ulicę, a na niej rondo; kilka szkół nosi jego imię, a parę tablic upamiętnia miejsca, w których mieszkał, uczył się i pracował. No i pomniki: na ulicy Saskiej i placu Bankowym. Pamięć o nim jest żywa także w kulturze. Już w 1942 roku Jan Lechoń w tomie "Lutnia po Bekwarku" (Londyn, 1942) umieścił symptomatyczną "Pieśń o Stefanie Starzyńskim", a kilkadziesiąt lat później raper L.U.C skomponował instrumentalny utwór "Tribute to Stefan Starzyński", który znalazł się na płycie "Zrozumieć Polskę".
Natalia Doległo/ksiazki.wp.pl