Na nową powieść Dana Browna czeka się jak na nowy film z Jamesem Bondem. Zresztą, profesor Robert Langdon jest przecież Jamesem Bondem symbolologii, najszybszym historykiem sztuki na świecie – i właśnie za to go kochamy. Langdon śmiga między kontynentami superodrzutowcem, pożyczanym niczym miejski rower, biegiem pokonuje tysiące schodów, wymyka się z najprzemyślniejszych pułapek i rozwiązuje zaszyfrowane od stuleci łamigłówki, zwykle po to, by uratować albo pomścić przyjaciela i ocalić własną skórę. Przy okazji, mimochodem, odsłania najciemniejsze tajemnice Watykanu, podważa fundamenty wiary chrześcijańskiej albo ukazuje, kto jest grupą trzymającą władzę w Stanach Zjednoczonych Ameryki.
Po sensacyjnym sukcesie * Kodu da Vinci* wydawać się mogło, że to obrazoburcze teorie na temat życia Jezusa przyciągnęły miliony czytelników. A przecież bestseller Dana Browna poprzedziły nie tylko liczne literackie „Ewangelie według…” , ale i * Święty Graal, święta krew* Baigenta , Leigha i Lincolna , a jednak żadna z tych książek nie odniosła porównywalnego sukcesu. Milionów fanów nie da się wytłumaczyć tylko dodaniem nośnemu tematowi sensacyjnej akcji i szalonego tempa. Dan Brown udowodnił nam, że to właśnie my śpieszymy się ponad miarę. Nie ma bardziej zdeptanego butami turystów muzeum, niż Luwr, reprodukcja
„Ostatniej wieczerzy” Leonarda wisi pewnie w co dziesiątym polskim domu, po placu Świętego Piotra chodzimy, nie spoglądając pod nogi. A wszędzie tam kryje się mnogość tajemnic. Odsłonią się temu, kto patrzy uważnie, ale też potrafi odnieść to, co widzi, do historii, literatury, sztuki. Humanistyczna wiedza i erudycja okazały się nadspodziewanie sexy.
Cóż jeszcze mogłoby wstrząsnąć czytelnikami po tym, jak Dan Brown wyważył Spiżową Bramę, wywrócił Ewangelię na lewą stronę i pokazał, kto tak naprawdę rządzi światem? Chyba tylko totalna Apokalipsa, zagłada ludzkości. Tak, to dzieje się właśnie teraz. Pewien genialny biolog popełnił samobójstwo, zostawiając po sobie przesłanie dla świata. Zagadkowy film może oznaczać, że jego autor był bioterrorystą, którego demoniczny plan zagraża całej planecie. Szalony naukowiec był jednak także wielbicielem i znawcą Boskiej Komedii , być może więc w aluzjach do spuścizny Dantego zaszyfrował drogę ocalenia, jeśli ludzkość okaże się być tego warta? Tym razem profesor Langdon nie rusza z posad świata mimochodem – teraz rzeczywiście losy ludzkości spoczywają w jego rękach.
Szczerze mówiąc, gra o tak wielką stawkę nie powoduje, że gryziemy z emocji paznokcie. Niejedną Apokalipsę już widzieliśmy, każdy z nas przeżył już parę końców świata. Jednak powieść Browna, w której znajdziemy to, czego się spodziewaliśmy – superinteligentną blondynkę, szybkie samoloty, pościgi ulicami miast, tajne przejścia i zaszyfrowane w dziełach sztuki symbole, a także, chyba po raz pierwszy, odrobinę autoironicznego humoru – zapewne spowoduje, że w kolejnych trzech wspaniałych, pełnych tajemnic miastach wielu turystów zwolni kroku i zauważy to, czego nie zauważyliby bez wcześniejszego wstąpienia w otchłań Inferno.