Nie czytaj szmatławców, nie surfuj po serwisach plotkarskich, nigdy nie rozmawiaj z dziennikarzami o swoich sławnych rodzicach, bądź miła dla wszystkich i pamiętaj, że przyjaciółki zawsze są ważniejsze od facetów – oto zaledwie parę spośród dziesięciu zasad, jakimi w życiu postanawiają kierować się tytułowe córki. Ustanowiły je zresztą w całkiem słusznym celu, jakim jest zapewnienie sobie „możliwie szczęśliwej i pozbawionej sensacji” egzystencji. Niestety, o taką w ich przypadku niełatwo – jako dzieci znanych i bogatych, wciąż zmagają się z atakami ciekawskich reporterów i niezdrowymi ambicjami rodziców, którzy chętnie pokierowaliby ich karierą według własnego uznania. I tak główna bohaterka, Lizzie, jest czternastoletnią, niezbyt urodziwą córką oszałamiającej supermodelki, która od dwudziestu lat nieprzerwanie króluje na wybiegach i nie bez powodu okrzyknięta została „chodzącym dowodem na istnienie Boga”. Jej najbliższe przyjaciółki to Carina – córka magnata medialnego, nazbyt wymagającego i uparcie
widzącego ją w roli swego kontynuatora, oraz Hudson – córka gwiazdy muzyki pop, piękna i zawsze świetnie ubrana, przymierzająca się do nagrania własnej płyty, jakże odmiennej od oczekiwań matki. Razem stawiają one czoła codziennym wyzwaniom, stwierdzając jednogłośnie, że bycie „córką” do łatwych nie należy.
Lizzie zajmuje wobec przyjaciółek pozycję dość uprzywilejowaną – nikt jej do kariery w modelingu nie zmusza, nikt też nie stara się dostrzec w niej wielkiej następczyni boskiej Katii. Przyczyna jest jednak aż nazbyt przykra – Lizzie typ urody ma dość kłopotliwy, by nie rzec, że beznadziejny.* Toteż ilekroć matka woła ją do siebie na kolejnych pokazach, żeby wraz z nią wzięła udział w sesji, błysk fleszy ustaje, a wszyscy dokoła mało delikatnie sugerują, że boska Katia znacznie lepiej prezentuje się w pojedynkę.* I chociaż miliony nastolatek oddałyby wszystko, żeby móc choć raz obejrzeć pokaz mody na słynnym Fashion Week, Lizzie niespecjalnie cały ten zgiełk interesuje. Zamiast niewygodnych szpilek i opinających sukienek życzyłaby sobie ukochanych, podartych sztruksów, w miejsce słynnego bywania zaś – całodziennego głaskania kota lub leżakowania na łące i obserwowania tańczących na niebie latawców. Nic więc dziwnego, że w przypływie frustracji nazbyt szczerze odpowiada pewnemu dziennikarzowi, gdy ten pyta
ją o wrażenia z bycia dzieckiem światowej gwiazdy. W ten sposób, łamiąc jedną z żelaznych zasad bycia „córką”, uruchamia ona cały ciąg dość nieoczekiwanych skutków.
Oczywiście powieść dla nastolatek nie byłaby powieścią dla nastolatek, gdyby prędzej czy później (oczywiście im prędzej, tym lepiej) na horyzoncie nie pojawił się chłopak z dzieciństwa, w którym z wzajemnością nasza bohaterka się niegdyś podkochiwała, a który wyjechał wraz z rodzicami do odległej Anglii, zanim ich miłość zdążyła w pełni rozkwitnąć. Oboje cieszą się więc z ponownego spotkania, oboje czytują * Wielkiego Gatsby’ego, oboje uwielbiają też pisać opowiadania, odstając tym samym od reszty szkolnej społeczności, w jakiej przyszło im żyć. *Społeczność to zresztą dość stereotypowa, gdzie niemal wszystkie dziewczyny kochają się w Zacu Efronie, bardziej niż Bożego Narodzenia wypatrują szkolnej dyskoteki, a w tylnej kieszonce spodenek gimnastycznych noszą tubkę jasnoróżowego błyszczyka. Aby jednak związek Lizzie zbyt różowy nie był, na drodze zakochanych szybko staje szkolna piękność, której idealnie uformowane pukle
doskonale komponują się z brwiami w kształcie kijanek, przesadnie zadbanymi paznokciami i niezbyt ciekawym charakterem.
Kolejna historia o nieszczęśliwej nastolatce nie wyszłaby pewnie poza ramy banału, gdyby nie skuteczne skomplikowanie akcji – oto przychodzi moment, kiedy dziewczyną interesuje się ambitna fotografka, ogłaszając wszem i wobec, iż to ona właśnie powinna wyznaczać nowe kanony kobiecego piękna. Z dnia na dzień pojawiają się więc nowe propozycje, a świat mody nieco przychylniej zaczyna spoglądać na brzydkie kaczątko. Kłótni z rodzicami oczywiście przybywa, nastoletnia miłość staje pod znakiem zapytania, a jedyną odskocznią od problemów są spotkania z najdroższymi sercu przyjaciółkami. I niech nikt nie myśli, że pośród tłumu nie można czuć się samotnie – tu bowiem, jak nigdzie indziej chyba, poczucie wyobcowania urasta do rangi doprawdy nieznośnego. I nie tylko pozostającej w cieniu matki Lizzie przyjdzie się z nim zmierzyć.
Przyznać trzeba, że zestaw chwytów to dość znajomy, a jednak tak sprawnie dobrany i przekonywający, że Córki czyta się z niemałą satysfakcją. Owszem, świat wielkich pieniędzy i niejednokrotnie wyimaginowanych problemów bywa czasem irytujący – zwłaszcza, gdy szczyty marzeń wyznaczane są w nim przez pojawienie się na okładce „Vogue’a”, gadżety BlackBerry czy nowe szpilki od Louboutina – ale wszystko w nim tworzy całość tak spójną, że nawet kolejne wspomnienie różowego błyszczyka wydaje się mocno umotywowane. Obok interesującej fabuły niewątpliwym atutem książki jest także jej styl – prosty, przejrzysty, z domieszką dobrego humoru i – przede wszystkim – niezwykle zgrabny. Kiedy dodamy do tego młode, ambitne, nierozumiane przez dorosłych i dające się lubić bohaterki – uzyskamy świetne połączenie, które bez obaw można określić mianem naprawdę dobrej powieści dla młodzieży.