„Powodzenia u mężczyzn nie miałam nigdy”. Słowa otwierające Solo - najnowszą książkę Soni Raduńskiej stanowią jednocześnie jej streszczenie. Główne motywy tekstu to tęsknota i samotność, niemożność bycia kochaną. Autorka analizuje swoją pojedynczość, która naprzemiennie pojawia się jako źródło radości i cierpienia. W pewnym stopniu Solo staje się powieleniem poprzednich pozycji pisarki – * Białych zeszytów* oraz * Kartek z białego zeszytu. Możliwe, że pisanie bądź też czytanie siebie samej stanowi dla Raduńskiej rodzaj terapii, umożliwia wytłumaczenie i zrozumienie własnej biografii. „Czym jest dla mnie to pisanie, to przepisywanie? Robię to przez całe życie, coś jak kaligrafia, jak codzienne ćwiczenie, rodzaj dyscypliny, element stałości, ale i zatrzymania, jak zapalenie papierosa (...). I jeśli nie ma to znaczenia, to co ma?”. Zmarły mąż,
dorosłe dzieci a przede wszystkim nieozdwajemniona miłość pozostawiają lukę, którą pisarka usiłuje wypełnić samą sobą; swoimi wspomnieniami, marzeniami... myślą. Paradoksalnie w tekście Raduńskiej niewiele jest jej samej. Pisarka przytacza cytaty, fragmenty innych utworów, słowa swoich przyjaciół. Oddaje głos (pióro) innym pisarzom, poetom, filozofom. *Solo to ostatecznie zbiór aforyzmów. Złote myśli, które można uporządkować w kategorie „przyjaźń”, „miłość”, „małżeństwo”...
Gdybym znalazła zapiski Raduńskiej na pchlim targu lub w skrzyni na opuszczonym strychu, z pewnością zachwyciłabym się ich treścią.Zaryzykowałabym tezę, że na poziomie pamiętnikarskim jest ona wręcz wybitna. Sfera prywatna ma się jednak nijak do tej publicznej i to, co stanowi wartość dla kilku, kilkunastu osób, staje się niewystarczające dla szerszego odbioru. Niejednokrotnie miałam wrażenie, że pisarka w większym stopniu skupia się na sobie niż na czytelniku. Pewne wątki i postaci pojawiają się znikąd, funkcjonują bez początku i zakończenia. Ale kto? Kiedy? Dlaczego? Podstawowe pytanie pozostają bez odpowiedzi.
Największą zaletę książki stanowi najprawdopodobniej mądrość jej autorki. Raduńska potrafi celebrować codzienność. Oprawia w złote ramy chwile bardzo zwykłe i niepozorne. Z czasem nabieramy jednak wrażenia, że jej życie ogranicza się do słuchania jazzu, pieczenia babeczek, picia dobrej herbaty, pisania listów i głaskania kotów. Raduńska zachwyca się życiem, lecz jednocześnie życie jest właśnie tym, czego w jej tekstach najbardziej brakuje.