Jak na kryminał, Lilith rozpoczyna się dość sielankowo. Poznajemy szczęśliwe małżeństwo, oczekujące narodzin swojego pierwszego dziecka i osiedlające się w urokliwym dworku, odziedziczonym po zapomnianym stryju. Okolica cudna, posiadłość zrujnowana, acz do odratowania, a przed młodymi perspektywy, jakich niejeden by pozazdrościł. I na tym właściwie sielanka się kończy. Zapracowany mąż z dnia na dzień ma coraz mniej czasu dla nienajlepiej przechodzącej ciążę żony, w nocy coraz częściej nawiedzają ją koszmary, śmierć krewniaka okazuje się nie tak zupełnie naturalna, a w okolicy zaczyna krążyć zdesperowany ojciec, szukający zaginionej córki. Atmosferę niepokoju potęgują dodatkowo rozlokowane wszędzie lubieżne podobizny nagiej kobiety, splecionej z wężem w miłosnym akcie i wiecznie żywa historia spalonej na stosie hrabiny, dzięki której miasteczko zbija krocie na naiwnych i żądnych sensacji turystach. Zgodnie bowiem z miejscową legendą, Anastazja Lipniowska była kobietą nie tylko piękną i majętną, ale też
grzeszną, czego przypieczętowaniem miał być jej rzekomy romans z samym szatanem, złożenie mu w ofierze własnego dziecka, zabicie męża i podpalenie dworu...
Aby dodać pikanterii tej i tak nazbyt wybujałej historii, mieszkańcy Lipniowa wmawiają przyjezdnym, że hrabina była nie istotą ludzką, lecz wcieleniem samej Lilith, uważanej za pierwszą żonę biblijnego Adama.Jako królowa sukubów, czyli kobiecych demonów, nawiedzających mężczyzn podczas snu, w większości kultur uważana jest za uosobienie seksu i matkę wszelkich złych duchów, dybiących na życie nieszczęsnych śmiertelników. Tym sposobem fakty, przetasowane z wierzeniami i legendami, pomieszanie kultu wicca z demonologią i satanizmem oraz organizowane cztery razy do roku sabaty składają się na niesamowity klimat współczesnego Lipniowa, nie bez powodu nazywanego polskim Salem. Turyści ściągają tu więc tłumnie, interes się kręci, i tylko trupy mnożą się zbyt szybko.
Odwołanie się do mocno wyeksploatowanego już motywu polowań na czarownice nie powinno było przynieść niczego dobrego – ot, kolejna lektura do pociągu, niekoniecznie wymagająca skupienia i niekoniecznie warta uwagi. A jednak da się, proszę Państwa, na motywie tak wyświechtanym zbudować fabułę nieprzeciętną, która zaintryguje i zafascynuje, całkowicie absorbując czytelnika i wdzięcznie prowadząc go przez wszystkie wątki tej wielowymiarowej historii. Rudnicka z właściwym sobie wdziękiem udowadnia, że polski kryminał ma przed sobą przyszłość, a kobiece pisanie od pisania męskiego nie różni się wcale jakością.Lipniów – jako raj dla wszelkiego autoramentu czarownic, nawiedzonych turystów i spragnionych zysków mieszkańców – staje się tu przestrzenią doprawdy wyjątkową. Ta niewielka mieścina o niepozornie brzmiącej nazwie okazuje się skrywać całkiem sporo mniej lub bardziej strasznych tajemnic, spośród których niewyjaśnione zniknięcia młodych, drobnych blondynek o niebieskich oczach to dopiero początek.
Nie tylko pomysł na fabułę stanowi o wartości Lilith. Doskonale sprawdza się także przeplatanie fragmentów dwóch pozornie różnych opowieści – oto, gdzieś pomiędzy kartkami, odnajdujemy zapisane kursywą urywki – dramatyczne, początkowo niepojęte i niepasujące do reszty. Razem z tekstem właściwym składają się one na pełny obraz przerażającej rzeczywistości Lipniowa, gdzie krwawe, pogańskie rytuały wcale nie przeszły jeszcze do historii. Odnalezienie pamiętnika samozwańczego inkwizytora, przynosząca znikome rezultaty praca policji i coraz trudniej wytłumaczalne sytuacje potęgują napięcie w sposób dla kryminału najwłaściwszy. Strzałem w dziesiątkę okazał się także dobór bohaterów. Początkowe usytuowanie w centrum wydarzeń ciężarnej Lidki pozwala odwrócić uwagę od czającej się dokoła grozy. Lęki, koszmary, przeczucia – wszystko to z łatwością można tłumaczyć hormonalną burzą i charakterystyczną dla stanu odmiennego huśtawką nastrojów. Przyjaźń kobiety z czarującą właścicielką księgarni o dość kontrowersyjnych
zresztą zbiorach i towarzyszące jej wzburzenie męża, także okażą się dla toku akcji nieprzypadkowe. Dalsza akcja Lilith potwierdzi zaś słynne przekonanie, w myśl którego krew, przemoc i seks sprzedają się od wieków i po wieki zapewne sprzedawać się będą.
Oczywiście pamiętać należy, że kryminał (przynajmniej polski) wciąż pozostaje tylko kryminałem – także w przypadku Lilith nie da się uniknąć wrażenia, że mamy do czynienia z literaturą klasy B, a więc literaturą mniej ambitną, odwołującą się do określonych konwencji i spełniającą określone, dość ograniczone funkcje. Niemniej jest to książka udana, z plastycznym i dynamicznym językiem, wiarygodnymi dialogami i skrojonymi w mocno nieszablonowy sposób bohaterami. Wszystko to składa się z kolei na fascynującą historię, która naprawdę ma prawo się podobać i której finał nie jest wcale tak wielkim happy endem, jakiego moglibyśmy się spodziewać. I choć Rudnickiej daleko jeszcze do zagranicznych mistrzów gatunku, to po lekturze Lilith pozostaje jednak nadzieja, że polski kryminał mieć się już będzie tylko coraz lepiej.