Najdroższy polski obraz. Czy to jest nasza Mona Lisa?
Nazwisko Tamary Łempickiej Anglicy wymawiają: "Lempika". Podczas licytacji, która odbyła się w 2020 roku w domu aukcyjnym Christie’s, słowo to padło dziesiątki razy. Wynikiem licytacji była sprzedaż obrazu artystki za 16 380 000 funtów. Tym samym "Portret Marjorie Ferry" stał się najdroższym obrazem namalowanym przez polskiego artystę.
Łempicka to być może najbardziej znana Polka, zaraz po Skłodowskiej-Curie. Jej obrazy są drogie i będą jeszcze droższe. Tworzyła sztukę, która nie może się nie podobać – sztukę, która od początku była doskonała, a która z upływem lat, paradoksalnie, nabiera nowatorskiego sznytu.
Cena nie powinna dziwić
Cena wylicytowanego obrazu każe zwrócić uwagę na jego szczegóły: idealnie gładką skórę pięknej Marjorie, lśniący pierścionek na smukłym palcu, perfekcyjny manicure i modernistyczne kształty elementów architektonicznych wokół postaci.
W pięknej kobiecie jest coś tajemniczego: ubrana jedynie w białe atłasowe prześcieradło, przytrzymywane niedbałym gestem, wpatruje się mglistym spojrzeniem w widza, zaszczycając go błądzącym na wargach uśmiechem. Wypukłe oczy, lekko uniesione kąciki ust oraz swobodnie opuszczona dłoń – nic tu nie jest przypadkowe.
Łempicka namalowała kilkaset obrazów, a w kontekście tajemnicy, jaką skrywa portret blondynki, nie dziwi, że właśnie to płótno stało się najdroższym dziełem polskiej malarki. Jaka to tajemnica? Chodzi o zadziwiające podobieństwo do pewnego ikonicznego wizerunku kobiety. Kto się już domyśla, którego? (…)
Kto mógł kupić obraz?
Dom aukcyjny skrzętnie strzeże prywatności nabywcy. Niemniej jednak wiadomo, że kolekcje płócien Łempickiej znajdują się w posiadaniu najbogatszych przedstawicieli show-biznesu: Madonny, Jacka Nicholsona, Barbry Streisand. Czy wylicytowany anonimowo przez telefon obraz trafił w ręce gwiazdy filmowej?
Kim była Marjorie Ferry? To występująca w paryskich kabaretach angielska artystka estradowa. Pierścień na serdecznym palcu lewej ręki stanowi wymowny symbol i ukłon w kierunku mężczyzny zamawiającego obraz.
Marjorie właśnie przyjęła oświadczyny, a jej bogaty narzeczony oprócz pierścionka z drogocennym kamieniem o obłym kaboszonowym szlifie podarował wybrance serca portret, do którego śpiewaczka miała pozować najlepszej portrecistce epoki – Tamarze Łempickiej.
Łempicka potraktowała to zamówienie niezwykle poważnie. Powstał obraz tak klasyczny w formie, iż mógłby stanowić ilustrację wszystkich apollińskich epok w dziejach malarstwa. Wyidealizowane piękno, harmonia i dążenie do doskonałości to cechy większości portretów Łempickiej, które na tym płótnie obecne są w skoncentrowanej formie.
Artdecowska Mona Lisa
Artystka swoją twórczością wprost nawiązywała do malarstwa Jeana-Auguste’a-Dominique’a Ingresa, XIX-wiecznego francuskiego malarza klasycystycznego. Inspirowała się też kubizmem, do tego stopnia, że niektórzy określają jej sztukę jako postkubizm, tutaj jednak wybrzmiewa coś innego.
Kluczem do odczytania tego obrazu jest renesans. Łempicka w swoich dziełach świadomie łączyła to, co nowoczesne, z tym, co starodawne. Klamrą spinającą te koncepcje jest styl klasyczny. O jej obrazach można przeczytać, że są "kunsztownie skomponowane i malowane ściśle według renesansowych i kubistycznych wzorców".
Kim zatem jest Marjorie Ferry? Jest artdecowską Mona Lisą. I to nie w przenośni, lecz zupełnie dosłownie. Gdy do rozkodowania tajemnicy tego portretu użyje się języka renesansu, okaże się, że Marjorie ma identyczne kąciki ust i oczu jak Mona Lisa Leonarda da Vinci.
Okaże się, że to właśnie w tych miejscach na obydwu obrazach objawia się tajemniczy uśmiech lub więcej – cała enigmatyczność postaci, że oczy, powieki i brwi obu kobiet mają taki sam kształt, że dłonie są ułożone dokładnie w ten sam sposób.
Nawet marmurowy parapet, przy którym stoi Angielka, ma przebieg pokrywający się z przebiegiem drewnianego podłokietnika w fotelu Włoszki. Natura malarza cechuje się wielką uważnością i podobieństwo krzywizny obu płaszczyzn nie może być dziełem przypadku.
Łempicka musiała studiować formę giętego mebla z obrazu da Vinci, aby następnie odtworzyć ją na swoim płótnie. Palce obu modelek w ten sam niedbały sposób muskają tę powierzchnię, która zarówno na jednym, jak i drugim obrazie stanowi dolną krawędź kompozycji.
Renesansowe inspiracje
Czyż Polka nie robiła tego przy innych okazjach? Czy renesansowym nawiązaniem nie jest rysunek "Dziewczyna w turbanie", jawnie odwołujący się do "Mężczyzny w turbanie" van Eycka? Czy możliwe, aby czerwień zawoju na głowie modelki mogła stanowić niezamierzone podobieństwo do czerwieni tkaniny z niderlandzkiego obrazu?
Ważna rola światłocienia, tło opisujące epokę, dramatyzm fałdów szat, wypracowana fryzura, czerń Mona Lisy i biel Marjorie, staranność formy, a nawet kąt padania promieni światła na twarz modelek – nie są to elementy, których zbieżność ma cechy przypadkowości.
W życiu Łempickiej ważny był moment doświadczenia renesansowego malarstwa włoskiego. Miało to miejsce podczas jej pierwszego zetknięcia ze sztuką. Podróżując z babką po muzeach Wenecji, Florencji i Rzymu, trzynastolatka silnie przeżyła "staranne i czyste" dzieła mistrzów odrodzeniowych. Wtedy pomyślała, że tak chciałaby malować. Dała temu wyraz, tworząc "Portret Marjorie Ferry".
Czy licytujący dostrzegł tę inspirację? Czy to ona zadecydowała o cenie obrazu?
Artykuł stanowi fragment książki Joanny Łenyk-Barszcz i Przemysława Barszcza pt. "Sekretna galeria. Co artyści ukryli w swoich arcydziełach". Ukazała się ona w 2022 roku nakładem wydawnictwa Zona Zero.
Joanna Łenyk-Barszcz – filozof i kulturoznawca, autorka książek "Poza horyzont. Polscy podróżnicy", "Sekretny dziennik lasu", "Tajemnice dzieł sztuki", "Wielkie sekrety arcydzieł sztuki" oraz
Przemysław Barszcz – leśnik, prezes Polskiej Fundacji Przyrodniczo-Leśnej, lubiący pisać – nie tylko o przyrodzie. Współautor książek "Tajemnice dzieł sztuki", "Wielkie sekrety arcydzieł sztuki" oraz "Sekretna galeria. Co artyści ukryli w swoich arcydzieł".