Picasso i Mona Lisa
Oskarżano go o kradzież Mona Lisy
Gdy 21 sierpnia 1911 r. z Luwru zniknęła Mona Lisa Leonarda da Vinci, w Paryżu zawrzało. Gazety rozpisywały się o kradzieży i wspominały o innych dziełach sztuki ze słynnego muzeum, które padły ofiarą złodziei. Podejrzewano, że wszystkie te sprawy są ze sobą powiązane i stoi za nimi ten sam sprawca (lub sprawcy).
Co ma z tym wspólnego Picasso? Otóż malarz, wielki miłośnik hiszpańskiej sztuki prymitywnej, w 1908 r. za pośrednictwem swojego przyjaciela, poety Guillaume’a Apollinaire’a, zakupił dwie staroiberyjskie rzeźby. Problem w tym, że pochodzenie dzieł było nieznane. Malarz i literat wpadli w panikę. Bali się, że gdy sprawa rzeźb wyjdzie na jaw, zostaną oskarżeni o zlecenie kradzieży – najpierw ich, a później Giacondy. W pierwszym odruchu chcieli uciec z Paryża, a eksponaty wrzucić do Sekwany.
Ostatecznie podrzucili je do redakcji "Paris Journal", mając nadzieję, że wszystko rozejdzie się po kościach. Już następnego dnia przekonali się, jak bardzo się mylili. Apollinaire został aresztowany. Oskarżono go o współudział w kradzieży artefaktów z Luwru, które wynosił jego przyjaciel Honoré-Joseph Géry Pieret. Dalej trop zaprowadził policjantów do Picassa. Pod eskortą przewieziono na przesłuchanie do Pałacu Sprawiedliwości. Skruszeni artyści musieli gęsto się tłumaczyć, ale w końcu zarzuty wobec nich oddalono.
A Mona Lisa? Odnalazła się w 1913 r., gdy złodziej zgłosił się do antykwariusza Alfredo Geriego. Sprawcą całego zamieszania okazał się Vincenzo Peruggia, szklarz, który pracował przy oprawie obrazów w Luwrze.