„Dom się zmieniał. Pozbawiony osłony dezodorantów dla wnętrz – kwiatowych płynów do mycia podłóg i cytrynowego mleczka do czyszczenia trudnych plam – uwalniał z porów ścian swoją prawdziwą woń. Zapach wydawał się jej znajomy, choć nie potrafiła powiedzieć, skąd go zna. Wreszcie, kiedy przeniknął ubrania, ręczniki i pościel, wtuliła twarz w poduszkę i poznała zapach piasku i słońca. I dymu. Meble pokryły zaspy kurzu, który gromadził się w błyskawicznym tempie. A przecież ostatni raz sprzątała niecałe dwa tygodnie temu. Albo straciła poczucie czasu i naprawdę minęło go więcej, pomyślała, patrząc na zakurzoną poręcz schodów. Albo... Nie dokończyła".
Karty tej książki wypełniają piach i kurz. Przez rytm zdań przebijają palące promienie słońca. Monotonna samotność powraca w niej uparcie jak bumerang i to niezależnie od tego, o kim akurat mowa – o zapomnianych przez cały świat mieszkańcach przeklętej wioski położonej w wysokich górach, o dziewczynie w wielkim, pustym domu, o młodych Polakach, którzy wyruszyli do Wielkiej Brytanii gnani marzeniami o prędkim wzbogaceniu się, o pewnym Duńczyku, który znalazł się w nieodpowiednim czasie i miejscu... Niezależnie od tego, kogo i w jakiej czasoprzestrzeni portretuje w swojej debiutanckiej powieści Joanna Skalska, dominującym tematem pozostaje samotność bohaterów i ich milczenie oraz tragiczna niemożność porozumienia się. Pozornie niezwiązane losy portretowanych w książce osób spajają tajemnicza, wygrzebana w hiszpańskim antykwariacie książka i niemal zapomniana korespondencja opowiadająca o przedziwnym, przypadkowym spotkaniu sprzed lat.
Eremanta może kojarzyć się z wieloma innymi lekturami. Przywołuje na myśl szczególnie prozę iberoamerykańską osadzoną w realizmie magicznym: zagadkowa, w pewnym sensie „rozmyta", atmosfera balansowania na granicy jawy i snu przepełnia tekst Skalskiej. Z tych samych powodów może przypominać także * Rękopis znaleziony w Saragossie* Potockiego wraz z jego szkatułkową konstrukcją, choć oczywiście liczba wątków jest w powieści Skalskiej znacznie mniejsza. Nie jest to jednak w żadnym razie wada; styl Eremanty jest oszczędny, momentami można go określić jako wręcz suchy. Dzięki rezygnacji z niepotrzebnych ozdobników stylistycznych możliwe jest maksymalne skupienie się na opisywanych wydarzeniach – prostota stylu pomaga koncentrować się na najdrobniejszych szczegółach tekstu. Nasuwa się myśl, że gdyby chcieć oddać nastrój Eremanty w filmie, najważniejszymi elementami tego obrazu byłyby przytłumione
światło i wszechobecna cisza. To ona zresztą pomaga Magdzie, głównej bohaterce, w pewnym sensie stanąć obok siebie i wejść w inny wymiar rzeczywistości. Dziewczyna zanurza się nie tylko w przestrzeń tłumaczonej przez siebie opowieści o zapomnianej, górskiej wiosce – cisza i samotność w wielkim, pustym domu przenoszą ją w oniryczny świat własnej wyobraźni i majaków, pomagają spojrzeć na własne życie z innej perspektywy. Tłumaczony tekst hipnotyzuje i zniewala, można powiedzieć że niemal „wampiryzuje" bohaterkę, a w konsekwencji – także czytelnika.
Skalska zadebiutowała niezwykle dobrym tekstem, który poza tym, że jest świetnie skonstruowany, opowiada niezwykle prostą, wręcz banalną historię, przenosząc ją na inny, niemal magiczny, poziom za sprawą niezwykłego języka i tkwiącej w nim niezwykłej wrażliwości.