Każdy, kto przeczyta tę książkę, zacznie zupełnie inaczej niż do tej pory patrzeć na rupiecie gromadzone przez lata na strychu, w garażu czy szopie. Zamiast widzieć w nich stertę bezużytecznych, przestarzałych, a często też popsutych szpargałów, dostrzeże w nich tajemniczość, zagadkowość pochodzenia i pierwotnej funkcji, intrygującą konstrukcję i możliwości niekonwencjonalnego zastosowania. Odkrycie, kto niegdyś był właścicielem tych przedmiotów i jakie koleje dziejów zaprowadziły je do rupieciarni, stanie się kanwą niejednej fascynującej opowieści.
Czternastoletni Nick wprowadza się do zaniedbanego, wiktoriańskiego domu w Colorado Springs. Oczywiście nie wprowadza się sam, ale z ojcem, byłym baseballistą, i młodszym bratem. Dom niegdyś należał do ich krewnej, a przez lata stał opuszczony i zaniedbany. Decyzja o przeprowadzce zapadła po tym, jak dom, w którym mieszkali w Tampa na Florydzie spłonął, a w pożarze zginęła matka Nicka. Tragedia ta kładzie się cieniem na obecnym życiu ojca i synów, ale na szczęście wyzwania związane z nowym miejscem zamieszkania nie pozwalają im pogrążyć się w mrokach depresji.
W ramach przydziału własnego kąta Nickowi dostaje się strych. Niestety zalegają na nim jakieś wiekowe, staroświeckie urządzenia, na pierwszy rzut oka nieprzydatne do niczego. Aby odzyskać zajmowaną przez nie przestrzeń życiową, Nick organizuje wyprzedaż garażową. Pomimo rzęsistego deszczu przybywają na nią rzesze sąsiadów, którzy z uporem płacą Nickowi za poszczególne przedmioty kilkakrotnie więcej niż chłopak oczekuje. Póki co nie zauważa on, że ten nagły entuzjazm kupujących związany jest z zaświeceniem lampy, która wcześniej również zalegała na strychu. Na wyprzedaż z opóźnieniem dociera też rówieśniczka Nicka Caitlin oraz tajemniczy osobnicy w jasnych garniturach, którzy wykupują ostatnie rupiecie, a są zainteresowani wszystkimi.
Szybko okazuje się, że sprzedane sprzęty nie działają tak, jak należałoby się po nich spodziewać. Magnetofon szpulowy nagrywa nie słowa, a prawdziwe myśli, skrzynkowy aparat fotograficzny robi zdjęcia scen z najbliższej przyszłości, ogniwo elektryczne ożywia stworzenia, których dosięgła śmierć, a rękawica baseballowa przyciąga każdą piłkę. Funkcjonowanie zagadkowych przedmiotów generuje mnóstwo groźnych i zabawnych sytuacji, co zbliża Nicka z Caitlin i kilkoma innymi rówieśnikami. Wspólnie próbują oni odkryć sekrety urządzeń, które okazują się nieznanymi wynalazkami genialnego Nikoli Tesli, mieszkającego niegdyś w Colorado Springs. Wspólnie też starają się zniwelować zagrożenia stwarzane przez owe przedmioty i stawić czoła ludziom w jasnych garniturach.
„Strych Tesli” to pierwszy tom cyklu dla młodzieży pt. „Stowarzyszenie Accelerati”, napisany przez spółkę autorską dwóch twórców o sporym dorobku. Znać tu dobre rzemiosło pisarskie i doskonałe wyczucie tematu, ujętego z niezwykłym – szczególnie w konfrontacji z tragicznymi okolicznościami – poczuciem humoru. Wszystko to powoduje, że lektura powieści przynosi sporo satysfakcji także starszym czytelnikom, którzy niekoniecznie podzielają z młodszymi fascynację cudownymi wynalazkami i... pierwszymi miłostkami bohaterów. Autorzy sprawnie prowadzą narrację meandrami komplikującej się akcji, umiejętnie dozując napięcie. Do bohaterów – także tych pozytywnych inaczej – odnoszą się z życzliwością, wiarygodnie uzasadniając motywacje ich postępowania.
Ostrze zjadliwej krytyki Elfmana i Shustermana celnie uderza w wiele aspektów obecnego życia mieszkańców Stanów Zjednoczonych, a szerzej rzecz ujmując – w wiele aspektów współczesnej cywilizacji. Optymizm na pokaz, hołdowanie kolejnym modom kreowanym przez agresywny marketing, presja ciągłej rywalizacji i odnoszenia sukcesów – wszystko to w oczach autorów nie zasługuje na szczególną rewerencję. Tym przejawom „american way of life” przeciwstawiają oni takie wartości, jak: bycie sobą, poszukiwanie własnej drogi w życiu, oryginalność, przyjaźń i współpraca pomimo różnic w poglądach na życie. Praktycznie każdy z młodych bohaterów daleki jest od wzorca idealnego amerykańskiego nastolatka. Każdy boryka się z problemami rodzinnymi (ojciec w więzieniu, matka będąca perfekcyjną panią domu), tragediami z przeszłości i lękiem o przyszłość. To wszystko jednak nie zabija w nich chęci do życia i odkrywania jego tajemnic.
To pozytywne przesłanie książki wzbogacone zostało fascynacją starą techniką i nostalgią za czasami, kiedy to kolejne zdobycze tejże służyły ludziom, a nie na odwrót. Autorski duet oddaje hołd Nikoli Tesli, w dużej mierze zapomnianemu dziś inżynierowi i wynalazcy, twórcy ponad setki różnych urządzeń, głównie elektrycznych, autorowi blisko 300 patentów. To właśnie ukryte przez niego na strychu przedmioty o stricte magicznym działaniu, współcześnie uznane za nieprzydatne rupiecie, z czasem stają się pełnoprawnym bohaterem powieści i motorem zachodzących w niej wydarzeń. Jak jednak podkreślają Elfman i Shusterman, rzeczy te zawsze pozostają tylko narzędziami, a od ludzi zależy, czy zostaną one użyte w dobrym czy złym celu.