Trwa ładowanie...
recenzja
03-03-2011 14:47

Rozpustne bonobo, narcystyczna ważka i jaszczurka Jezusa Chrystusa

Rozpustne bonobo, narcystyczna ważka i jaszczurka Jezusa ChrystusaŹródło: Inne
d1fuv25
d1fuv25

Będą Ci wmawiać, że coś jest z tobą nie w porządku. Że jesteś ssakiem o cechach ptaka i zachowaniu gada. Że jesteś krzyżówką kaczki, bobra i kreta. Że w zasadzie przypominasz wszystko z wyjątkiem siebie samego”. Bez obaw, książka Bibi Dumon Tak nie jest formą pocieszenia dla samotnych, odrzuconych przez klasową społeczność, nastolatków. Powyższy fragment poświęcony jest... dziobakowi. Z kolejnego akapitu dowiadujemy się, że dziobak jest naprawdę biednym zwierzątkiem. Dlaczego? „Bo to, co mówią, jest nieprawdą. Powinni najpierw dobrze się przyjrzeć. Ze wszystkich zwierząt na świecie dziobak jest przecież tym, które najbardziej przypomina siebie samego”. Nic sposób się nie zgodzić.

Historyjka o dziobaku jest tylko jedną z 40 krótkich (po 1-2 strony) opowiadań czy też małych wykładów w stylu pop, poświęconych tytułowym „zwierzakom-cudakom”, a więc najdziwniejszym zwierzętom na świecie. Dodajmy od razu: są to opowiadanka wyborne, zabawne, błyskotliwe i – mówiąc szczerze – cieszące bardziej chyba czytającego rodzica niż słuchające go z uwagą dziecko. Nie mam pojęcia, jak Zwierzaki cudaki przyjmą najmłodsi, ale zgaduję, że będą zadowoleni i uśmiechnięci nie mniej niż niżej podpisany. Bibi Dumon Tak postanowiła krótko i treściwie opisać najbardziej fascynujące dziwne (czy też: fascynujące, bo dziwne?) zwierzęta takie, jak pożeracz czarny, dzioborożec wielki, chomik mandżurski, nogal prążkowany czy... jaszczurka Jezusa Chrystusa. No dobra, są tutaj też zwierzęta – na tle pozostałych – tak „zwyczajne” i „szare” jak zebra, kukułka i wspomniany dziobak.

Niezależnie od tego, czy o danym zwierzaku słyszymy po raz pierwszy w życiu, czy też widzieliśmy go już kilkanaście razy w czasie weekendowych wypraw do zoo, holenderska autorka pisze o każdym z tych „dziwaków” zajmująco, z pisarską wprawą i poczuciem humoru. Najkrócej mówiąc: bawi ucząc i uczy bawiąc. Ale to jeszcze nie wszystko. Bibi Dumon Tak jest mistrzynią „dziecięcej” krótkiej formy, gdyż na tak niewielkiej przestrzeni potrafi nie tylko przekazać mnóstwo pożytecznych ciekawostek i zabawnych fragmentów, ale jeszcze umiejętnie buduje napięcie, potrafi przestraszyć (niektóre fragmenty – np ten o węgorzu elektrycznym, wampirze czy czarnej wdowie – są godne horroru!), a nawet... wprowadzić najmłodszych w arkana feminizmu.

Mowa oczywiście o feminizmie w zwierzęcym świecie, ale zawsze. Ot, zerknijmy dla przykładu do opowiadanka o świteziance. Pięknych samców ważki świtezianki porównuje autorka do posiadaczy najnowszego modelu Alfa Romeo: „Każdy samiec świtezianki uważa się za supergościa. W sumie nic w tym dziwnego – większość kierowców Alfa Romeo też tak o sobie myśli. Ale samiec świtezianki nieźle się z tym obnosi. Uważa, że każda samiczka chciałaby mieć dzieci z tak odlotowym gościem jak on”. Zdaje się, że i w tym przypadku kierowcy Alfa Romeo mają podobnie, ale autorka nie kontynuuje dalej porównania. Zamiast tego pisze o siusiakach świtezianek, które zostały wyposażone w maleńkie szczoteczki: „Kiedy samiec napotyka samiczkę, z która chce się parzyć, najpierw porządnie ją czyści. Wymiata z niej swoim siusiakiem nasienie innych samców i zastępuje je własnym. Dzięki temu jest pewien, że to on będzie ojcem wszystkich jej przyszłych dzieci”. I jeszcze nieco złośliwe podsumowanie, któremu jednak nie sposób odmówić racji:
„Wszystkie samce świtezianki liczą na to samo. I wszystkie mają takie same szczoteczki”.

d1fuv25

Podobnie „feministyczne” fragmenty znajdziemy także przy okazji innych zwierzaków-cudaków. Weźmy taką czarną wdowę: „Jeśli samcowi uda się uwieść czarną wdowę, musi potem postarać się szybko odejść. Jeśli robi to za wolno, samica po raz ostatni chwyta go w ramiona. Gryzie go, uśmierca i pożera”. Albo, jeszcze lepiej, chomika mandżurskiego, który podany jest jako wzorzec dla mężczyzn: „Samiec chomika madżurskiego robi coś, czego nie podejmuje się żaden inny ojciec na ziemi. Nawet naszym tatusiom się to nie udaje. Gdy samiczka chomika mandżurskiego zaczyna rodzić młode, jej mąż jest w gotowości, by pomóc jej w porodzie”. Tata-chomik przyjmuje więc poród, zlizuje z nosków nowonarodzonych chomików śluz i „przenosi je w pyszczku do pokoju dziecięcego”: „Po roku chomiczy ojciec jest profesjonalną położną. Jego żona rodzi bowiem młode prawie co miesiąc. Za każdym razem około sześciu. No tak, również i to nie udaje się naszym tatusiom...”.

Z kolei pozytywnym przykładem dla małżeństw mogą być żurawie mandżurskie, które wiążą się ze sobą nie tylko na jakiś czas: „Panna młoda i pan młody dożywają razem późnej starości. Ich związek trwa czasem nawet trzydzieści lat”. Zwierzęta, które warto naśladować to niewątpliwie także małpy bonobo rozwiązujące wszystkie swoje problemy po przyjacielsku. „Po przyjacielsku”, czyli oddając się miłosnym pieszczotom: „Zanim zaczną posiłek, kochają się ze sobą i przynajmniej wiedzą, że nie dojdzie do kłótni, gdy jednej małpie przypadnie większa porcja niż drugiej. A gdy małpia mama zezłości się na szympansiątko innej małpy, obie matki przez chwilę pieszczą się nawzajem, by powiedzieć sobie, że tak naprawdę nic się nie stało”. A propos zwierzęcego feminizmu warto jeszcze zacytować pointę opowiastki o szympansach karłowatych: „Może to przypadek, ale to samice rządzą u bonobo”.

Wiele opisów z książki mógłbym cytować bez końca, ale z oczywistych powodów ograniczę się tylko do kilku fragmentów. Po pierwsze, początek historii o żuku gnojarzu: „Są jak dropsy. Tak – gdy się widzi, jak wędrują po ziemi, miałoby się ochotę podnieść je i włożyć do ust. [...] Ale zanim zaczniesz się nimi raczyć, musisz wiedzieć, że te ruchliwe dropsy mieszkają w kupie”. Albo taki fragment o jaszczurce Jezusa Chrystusa: „Co za imię dla zwierzęcia! Czy ta jaszczurka jest święta? Czy urodziła się w Boże Narodzenie? Czy jej matka ma na imię Maryja, a ojciec – Józef? A może mieszka w Betlejem? Uzdrawia chorych? Albo nie schodzi w niedzielę z drzewa?”. Niezwykle trafne i zabawne jest określenie zebr jako „chodzących kodów paskowych” czy jaka jako zwierzaka wyglądającego jak hipis. Do wyobraźni przemawia także obraz delfinów siedzących w poczekalni u podwodnego psychiatry z powodu zamętu, jaki w ich życiu powodują latające ryby. Świetne jest także ostatnie zdanie książki poświęcone papierożernemu rybikowi,
które „przemawia” do nas przede wszystkim swoją formą (typograficzna zabawa jak się patrzy!). Co do formy, koniecznie wspomnieć trzeba o fenomenalnych czarno-białych ilustracjach autorstwa Fleur van der Weel, które doskonale współgrają z tekstem, uzupełniają go i dopowiadają, a jednocześnie w niczym nie ograniczają wyobraźni odbiorców książki. Książki – dodam pro forma, bo w przypadku Wydawnictwa Dwóch Sióstr to chyba żadne novum – wydanej niezwykle starannie, solidnie i elegancko.

Choć uważam Zwierzaki cudaki za książkę mądrą i autentycznie zabawną, muszę też wspomnieć o jej „trzech” niewielkich mankamentach. Po pierwsze, niektórym historyjkom brakuje pointy lub też jest ona zbyt banalna i oczywista (np. ostatnie zdania historii o żabie, świetliku czy lisie polarnym). Wspominam o tej „wadzie” tylko dlatego, że kilka opowiadań wydaje się po prostu słabszych na tle zdecydowanej większości historii, które są świetne od pierwszego do ostatniego zdania. Po drugie, niektórzy rodzice zapewne nie zgodzą się z tym, że książka jest odpowiednia dla czytelnika w przedziale wiekowym od lat 7 wzwyż i jako przyczynę podadzą chociażby cytowany wyżej fragment o wymiataniu siusiakiem nasienia z ciała ważki świtezianki czy fragment o życiu ośmiornicy koc („Samica nosi w sobie bowiem swego rodzaju poczekalnię plemników. Kiedy chce mieć dzieci, wyciska z siusiaków całe nasienie, tak by dotarło do jej jajeczek”).

d1fuv25

Jak dla mnie tego rodzaju „momenty” są interesujące i intrygujące, ale ani nie jestem ośmioletnim dzieckiem ani jego rodzicem, który być może właśnie staje przed dylematem: opuszczać ten fragment czy „iść na całość”? Sam nie miałbym raczej nic przeciwko lekturze nieocenzurowanej i pokazującej dziecku „nagą prawdę” o świecie zwierząt, ale być może świadczy to tylko o tym, że nie byłbym najlepszym rodzicem. I wreszcie po trzecie, „wadą” książki jest to, że historyjki są krótkie i że jest ich „tylko” 40, a nie na przykład 200. Być może doczekamy się kiedyś kontynuacji? Już zaczynam niecierpliwe wyczekiwanie.

d1fuv25
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1fuv25