Sprawa ARNO
Zdarzało mu się jednak werbować również mężczyzn. W sierpniu 1929 roku radzieckim poszukiwaczom sekretów dyplomatycznych dopisało szczęście. Ambasadę sowiecką w Paryżu odwiedził niepozorny mężczyzna, który poprosił o spotkanie z attaché wojskowym. Przedstawił się jako "Charlie", zecer zajmujący się drukiem odszyfrowanych dyplomatycznych depesz brytyjskich z całego świata, przekazywanych następnie pracownikom brytyjskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych.Zaproponował, że za wynagrodzenie w wysokości dziesięciu tysięcy funtów będzie sporządzał kopie tych depesz. Dał też do zrozumienia, że jeśli współpraca dobrze się ułoży, z chęcią podejmie się roli pośrednika w sprzedaży brytyjskich kodów i szyfrów dyplomatycznych.
Z początku układ zawarty z "Charliem" (kryptonim ARNO) nie stwarzał kłopotów. Potem jednak, pod różnymi pretekstami, współpracownik zaczął dostarczać coraz mniej dokumentów, a ich wartość spadała. Pierwsza ważna misja Dmitrija polegała więc na tym, by pomóc przywołać ARNA do porządku. Dzięki przebiegłej intrydze (w tym podawanie się za węgierskiego szlachcica) Bystrolotowi udało się najpierw odkryć tożsamość "Charliego" (okazał się nim kapitan Ernest H. Oldham), uwieść mu żonę, dowiedzieć się o jego słabym punkcie (alkoholizm), a następnie na dobre go zwerbować.
Rok później ARNO nie tylko został zwolniony z MSZ. W szale wściekłości próbował udusić swoją żonę, ostatecznie sam popełnił samobójstwo...