Na przełomie lat 70. i 80. ubiegłego wieku w Polsce zrodził się nurt metaforycznej publicystyki beletrystycznej, która zyskała nazwę fantastyki socjologicznej. W warunkach ograniczonych możliwości publikowania utworów mówiących wprost o mechanizmach funkcjonowania państwa totalitarnego, metodach sprawowania w nim władzy, zniewoleniu społeczeństwa w wymiarze fizycznym, psychicznym i duchowym, represjach bezpośrednich i pośrednich, fałszowaniu rzeczywistości historycznej i aktualnej, masowej indoktrynacji, propagandzie i innych socjotechnicznych metodach niewolenia umysłów, twórcy zaczęli mówić o tych sprawach za pomocą fantastycznej metafory.
Akcję swoich utworów lokalizowali w dalekiej przyszłości, na obcych planetach, w społecznościach odseparowanych od reszty świata. W takim pozornie odległym od rzeczywistości środowisku ukazywali i analizowali jak najbardziej rzeczywiste procesy zachodzące w ludzkich wspólnotach i w ludzkich umysłach poddawanych różnorodnym naciskom. Konkretne sytuacje stanowiły dla nich pretekst do rozważań nad wolnością jednostki i społeczności, granicami i zagrożeniami tej wolności, metodami i mechanizmami prowadzącymi do zniewolenia. Za prekursora i sztandarowego twórcę fantastyki socjologicznej powszechnie uważa się Janusza A. Zajdla. Inni pisarze o znaczącym dorobku w tej sferze to m.in.: Edmund Wnuk-Lipiński, Marek Ramus i Maciej Parowski.
Jeśli uznamy, że publikowanie zmetaforyzowanej publicystyki jest miarą ograniczenia wolności słowa i wiążącej się z tym konieczności ukrywania prawdy pod maską fantastyki, wielce znaczące jest to, że dawne zabiegi wyżej wspomnianych twórców stosuje dzisiaj pisarz z Rosji. Dmitry Glukhovsky zyskał popularność jako kreator postapokaliptycznego uniwersum „Metro 2033”. Teraz uznał jednak, że opisywanie walki z mutantami w korytarzach kolei podziemnej i analiza funkcjonowania patologicznych społeczności, kształtujących się tamże na bazie ocalałych resztek ludzkości, to nie dość bezpośrednie odniesienie do aktualnej rosyjskiej rzeczywistości. Sięgnął więc po inną formułę.
W tomie „Witajcie w Rosji” (w oryginale tytuł brzmi: „Opowieści o Ojczyźnie”) zebrał swoje krótkie opowiadania, celnie punktujące problemy kraju, przerysowujące je i komentujące, ukazujące niektóre ze spraw w krzywym zwierciadle, czasem ocierające się o groteskę. W utworach tych, składających się razem na intrygującą mozaikę obrazującą współczesną Rosję, motywy fantastyczne służą uwypukleniu wybranych kwestii, podkreśleniu absurdalności sytuacji, ludzkich działań, postaw, motywacji. Na celowniku Glukhovsky’ego znalazły się m.in. fasadowość rosyjskiej demokracji, alienacja i arogancja sprawujących władzę, wszechobecna korupcja, propaganda uprawiana przez media pozostające na usługach rządzących, uprzedmiotowienie „zwykłego” człowieka i traktowanie go jak towaru czy elementu bezmyślnej ludzkiej masy.
Bezpośrednio o klasie rządzącej, w tym o najwyższych jej przedstawicielach, traktuje kilka opowiadań, np.: „Oni czasem wracają” (premier i prezydent ustalają wymienianie się rolami), „Każdemu wedle potrzeb” (minister przeżywa kryzys wiary w swoją rolę w systemie, aż trafia na syberyjską porębę), „Utopia” (zapatrzony w wyimaginowany obraz Francji bandyta robi karierę polityczną w rosyjskim stylu i w końcu jedzie do Paryża), „Deus ex Machina” (po wprowadzeniu maszyny do zliczania głosów, lokalny dygnitarz nie potrafi pogodzić się z porażką w wyborach). W dwóch utworach rządzący przedstawieni są jako przybysze z kosmosu, pasożytujący na narodzie rosyjskim. W jednym z tekstów olbrzymia korupcja aparatu władzy ma służyć... zbieraniu astronomicznych funduszy na naprawę statku, który uległ awarii („Szczytny cel”). Policjant, który „nie bierze”, bo „chce uczciwie żyć”, w rosyjskim społeczeństwie traktowany jest zaś jak prawdziwy kosmita. W drugim utworze natomiast cały aparat władzy ewakuuje się z Ziemi, której
zagraża uderzenie asteroidy („Nie z tego świata”). W tym przypadku rasy Obcych są nawet dwie – jedna zajmuje się sprawowaniem rządów „materialistycznych”, druga, w postaci kleru – skupia się na utrzymaniu „rządu dusz”.
Sferę fizyczną i duchową łączy w sobie również „Objawienie”. Samotna dziewczyna obcuje w snach z najwyższym funkcjonariuszem władzy. Jak się okazuje, jest to – dosłownie – brzemienne w skutkach, a do tego – nie tylko dla niej. Z kolei motyw kosmitów powraca w „Głównych wiadomościach”. Reporter telewizyjny na dorobku nie może wejść na żywo z materiałem o lądowaniu kosmitów, bo wieczorne wiadomości są wypełnione informacjami o „gospodarskich wizytach” dygnitarzy. O spsieniu mediów traktuje też „Nim ucichnie wiatr”. Aby przetrwać na antenie, stary wyjadacz telewizyjny musi wymyślić nowy show. I wymyśla „Mordobicie”, w którym politycy okładają się pięściami w błocie.
W „Jednej dla wszystkich” topowy kreator reklam na zlecenie najwyższych czynników stara się wymyślić nowy wizerunek Rosji. Nie potrafi jednak wyjść poza stare schematy, bowiem kraj nie zmienia się od wieków, a tylko władza przyjmuje inny, ideologicznie motywowany, image. Przekonanie o niezmienności Rosji i doli jej mieszkańców doskonale podsumowuje ostatnie z opowiadań – „Przed i po”. Gdy w zagubionej w interiorze wiosce przestaje odbierać jedyny telewizor, okazuje się, że w wyniku wojny jądrowej zniszczona została reszta świata. Między mieszkańcami wioski wywiązuje się dialog: „Jak my będziemy żyć?” – pyta jeden; „A tak, jak i żyliśmy (...). Zmieniło się to co?” – odpowiada jego interlokutor.
Symbolem opisywanej przez Glukhovsky’ego Rosji i sprawowania w niej władzy są białe aparaty telefoniczne z godłem państwowym zamiast tarczy. Stoją one w każdym dygnitarskim gabinecie, ale nie można z nich nigdzie zadzwonić. Służą one jedynie do odbierania rozmów, a praktycznie poleceń „z góry”. Wokół telefonów rodzi się specyficzny parareligijny kult, ze składaniem ofiar w postaci smakołyków i trunków. Zapatrzona w siebie i dumna z własnej wyjątkowości (na którą składają się: zaściankowość, zacofanie i mafijne układy) Rosja, cały czas jednak zwraca swe oczy ku Zachodowi. Tam spędzają wakacje jej władcy, często przeżywając jednak rozczarowanie ograniczeniami ich, po rosyjsku rozumianej, „wolności” („Utopia”).
Choć Zachód i jego osiągnięcia są oficjalnie potępiane, to jednak tylko dzięki „zachodniemu wiatrowi” kraj może jeszcze w ogóle funkcjonować („Nim ucichnie wiatr”). Zapatrzenie w Zachód owocuje też skonstruowaniem systemu, który zlicza głosy wyborcze tak, aby ich suma wynosiła 100 procent, co w końcu pozwoli uniknąć kompromitacji przy ogłaszaniu wyników kolejnych sfałszowanych wyborów („Deus ex Machina”). Z fascynacji zachodnim postępem bierze się też moda na wszczepianie sobie silikonowego mózgu („Proteza”). A skąd pochodzą zasoby surowców energetycznych, sprzedawanych przez Rosję Zachodowi? Na to pytanie odpowiada – nawet już samym tytułem – otwierające tom opowiadanie „From Hell”.
Celne puenty charakteryzują też pozostałe teksty zbioru. Duże wrażenie robi opis systemowego wykorzystywania gastarbeiterów z azjatyckich krajów byłego Związku Radzieckiego. Robotnicy z Tadżykistanu najpierw budują biurowce, stanowiące symbol nowej Rosji, a potem są... ćwiartowani na organy, zaś niewykorzystane resztki ich ciał trafiają do sieci budek z kebabem („Co i po ile”). W mrocznym, posępnym i beznadziejnym obrazie, wyłaniającym się z historii zebranych w „Witajcie W Rosji”, są też pewne jaśniejsze akcenty. Bo okazuje się, że zakrapiana alkoholem impreza na międzynarodowej stacji kosmicznej może skutkować zapoczątkowaniem życia w odległym zakątku wszechświata („Panspermia”). A wódka, która do tej pory przynosiła mieszkańcom Rosji upodlenie i zgubę, może stać się dla nich... nadzieją na przyszłość. Ale tylko wtedy, gdy zostaną do nich dodane nanoroboty aktywizujący racjonalne myślenie („Na dnie”).