Rosja nie jest państwem, lecz syndykatem przestępczym - ocenia historyk
Ostatnio w sieci pojawiła się taka opinia: "Rosja nie jest państwem, które posiada tajne służby, ale tajną służbą, która posiada państwo, twierdzi w weekendowym wydaniu dziennika «De Volkskrant» historyk Thomas von der Dunk. Rosja nie jest państwem, lecz syndykatem przestępczym – ocenia historyk".
Dla badacza przeszłości taka konkluzja nie jest nowością. Zarówno dawniej jak i dziś w każdym państwie totalitarnym trwa walka o miejsce służb specjalnych w systemie władzy. Taka opinia w zawoalowany sposób pobrzmiewa już w słynnych Listach z Rosji: Rosja w roku 1839 markiza Astolphe’a de Custine. Problem jest jedynie w tym, by władza formalna, polityczna, nie została opanowana przez agenturę, by służby specjalne nie przejęły kontroli nad systemem rządów. A Rosja w swoich dziejach miała tylko kilkanaście lat demokracji, w czasach późnego Michaiła Gorbaczowa i za rządów Borysa Jelcyna – i był to czas wielkiego bałaganu, załamania polityki zagranicznej i wewnętrznej. Dopiero car Włodzimierz przywrócił dawny, tradycyjny porządek: jest gosudar batiuszka, jest porządek i znowu Rosja mocarstwem, nie najbogatszym, ale którego świat się boi. I to najważniejsze.
Dom Wydawniczy REBIS od pewnego czasu specjalizuje się w publikowaniu książek m.in. z zakresu historii najnowszej, które w przystępny sposób prezentują najnowsze ustalenia fachowych badaczy przeszłości, publikacji o dużych walorach poznawczych i analitycznych. Te książki naprawdę warto mieć i z nich korzystać. Opracowanie Jurija Felsztinskiego i Władimira Popowa doskonale wpisuje się w realia dzisiejszej i zapewne przyszłej Rosji, zwłaszcza że autorzy swoje rozważania zawierają w latach 1917–2036; do tego, do którego Władimir Putin zamierza rządzić Rosją.
Granice czasowe narracji są nieprzypadkowe, obejmują okres, w którym w tym państwie decydującą rolę zaczęły odgrywać służby specjalne. Za caratu jeszcze jakoś nad nimi panowano, lecz gdy władzę przejęli bolszewicy, w okresie tzw. dyktatury proletariatu, Czeka niezależnie od późniejszych nazw i reorganizacji zaczęła stopniowo zagarniać władzę – aż Putin, wywodzący się z szeregów służb specjalnych, przejął kontrolę nad krajem.
Autorzy wskazują na etapy przejmowania władzy, dementują rozpowszechnione opinie o czołowych działaczach – także o samym Leninie, ujawniają mechanizmy wzajemnej kontroli, intryg i rozgrywek z reguły kończących się dla przegranych plutonem egzekucyjnym, skrytym zabójstwem albo "nieszczęśliwym wypadkiem". To była rzeczywiście walka o władzę i wpływy na śmierć i życie.
Za czasów Putina rozpoczął się kolejny etap tego procederu: skryte ingerowanie w gospodarkę i politykę obcych państw, często skuteczne, z wykorzystaniem pożytecznych miejscowych polityków – było tak z okolicznościami dojścia do fotela prezydenckiego, przebiegiem rządów i wreszcie realiami rozpaczliwych prób powrotu do władzy w przypadku USA i rządów Donalda Trumpa. Było to niezgodne z tradycjami demokratycznymi Stanów Zjednoczonych, ale znakomicie pasowało do metod pod każdym względem innego kraju… No i szantaż energetyczny wykorzystujący naiwność państw Zachodu. Tu na szczęście dla nas jednak Putin poczuł się zbyt pewny siebie i ruszył za wcześnie.
Ta książka to lawina faktów, nazwisk, informacji - i relacji. Książka – ostrzeżenie. Trzeba ją czytać uważnie (bo i sensacji tam sporo), ale z dystansem. To lektura nader kształcąca i otwierająca oczy. Także na działania politycznych tzw. pożytecznych idiotów. Przekonanych o swym posłannictwie, ale nieświadomie działających na korzyść kogoś zupełnie innego.
WP Książki na: