30 lipca Miron Białoszewski miałby 80 lat. Był jednym z najwybitniejszych poetów powojennych, z pewnością najoryginalniejszym.
Od czasu głośnego debiutu w 1956 roku szła za nim sława poety osobnego. Osiągnął sukces, nie wychodząc z własnego łóżka. O jego twórczości entuzjastycznie pisali: Jan Błoński, Kazimierz Wyka, Artur Sandauer, Stanisław Barańczak, Maria Janion.
W peerelowskiej Warszawie poecie Mironowi udało się prowadzić życie niezależne, niemal jak amerykańskim bitnikom. Nie należał do klanu poetów, nie uczestniczył w oficjalnym życiu literackim. Nie biegł ze swoją twórczością do świata, za to świat przychodził do niego - żył otoczony ludźmi. Miał wielki dar przyjaźni.
(...)W Pamiętniku z Powstania Warszawskiego z punktu widzenia cywilnego uczestnika opisał najważniejsze wydarzenie swojego życia. Pamiętnik stał się arcydziełem Białoszewskiego.
Żył tak, jak pisał - pisał tak, jak żył. Przeczył znanemu powiedzeniu Norwida o tym, że "poetą się bywa" - był nim przez całe życie, do końca. Wiosną 1983, tuż przed śmiercią, z sanatorium w Aninie przesyłał Marii Janion swoją ostatnią książkę w listach. Czekają na wydanie książkowe dzienniki Białoszewskiego i proza Chamowo pisana pod koniec lat 70.