Trwa ładowanie...
recenzja
23-07-2010 17:13

Roczek 1984

Roczek 1984Źródło: Inne
d3vcgow
d3vcgow

William Nicholson znany jest z tworzenia dobrych historii – nie tylko tych wykorzystywanych w filmie czy też na deskach teatrów. Uhonorowany nominacjami do tak prestiżowych nagród jak Oscar, BAFTA czy Tony, Nicholson pozostaje również znany jako twórca powieści fantasy. Na polskim rynku wydawniczym właśnie pojawił się pierwszy tom przeznaczonej dla młodego czytelnika trylogii Ognisty wiatr pod tytułem Pieśniarz wiatru. Czy w istocie jest – jak głoszą zapowiedzi wydawców czy brytyjskich recenzentów – „klasyczną historią w stylu Harry'ego Pottera" i „Niezwykle pomysłową, fantastyczną, wyróżniającą się opowieścią, która od pierwszych stron wciąga i nie wypuszcza aż do końca"?* O ile co do podobieństwa do Harry'ego Pottera mam wątpliwości, o tyle nie wypada się nie zgodzić, że jest to powieść niezwykła.* Co decyduje o tym, że jest tak dobrze przyjmowana nie tylko przez krytykę, ale i czytelników? Z dobrymi historiami sprawa jest prosta: dobre historie zwykle są bardzo proste, a diabeł tkwi w umiejętności
sprawnego snucia opowieści. Podobnie jest i w tym wypadku.

Oto miasto Amaranth: potężne, podzielone na dzielnice odróżniające się od siebie kolorami. Przynależne do każdej dzielnicy barwy dzielą ich mieszkańców na lepszych i gorszych, mądrych i głupich czy wartościowych oraz bezużytecznych. Skąd taki podział? Amaranth to miasto postępu, a postęp mierzy się użytecznością jego obywateli oraz tym, czy ciągle doskonalą siebie i swoje umysły w walce o lepsze jutro swego miasta. A jak powszechnie wiadomo, najlepszym znanym sposobem ocenienia czyjegoś rozwoju, jest znany z edukacji szkolnej, egzamin. Dla mieszkańców Amaranth egzaminy są całym życiem – doprowadzony do granic absurdu system oceniania poszczególnych jednostek dotyka każdego Amarantczyka już we wczesnym niemowlęctwie, a kończy się... No właśnie, czy egzaminy kiedykolwiek się kończą? Dla Kestrel Hath udręka odwiecznego udowadniania własnej wartości, od czego uzależnione jest życie całych rodzin, a w konsekwencji – społeczeństwa, jest nie do zniesienia. Dziewczyna – a wkrótce także cała jej rodzina – nie
bacząc na konsekwencje, buntuje się przeciwko zastanemu porządkowi. W umyśle Kestrel ożywa znana jej z dzieciństwa legenda dotycząca stojącej w centrum miasta pradawnej wieży, która ukrywała niegdyś w sobie tajemniczy głos – Pieśniarza Wiatru. To właśnie Pieśniarz jest nadzieją dla pogrążonego w beznadziei wiecznego oceniania miasta. Kestrel wraz z towarzyszami rusza na poszukiwanie Pieśniarza w nadziei na ocalenie swej rodziny i całego miasta.

Amaranth przypomina Orwellowski * Rok 1984* w skali mikro połączony z wizją Huxleya – to zuniformizowany świat, w którym brak miejsca na ludzkie uczucia: ciepło, przywiązanie, wrażliwość a co najważniejsze – odmienność, która wyróżnia jednostkę spośród innych.

Na swojej drodze w poszukiwaniu Pieśniarza, Kestrel przypomina nieco pokonującego nieustające przeciwności losu Odyseusza i – podobnie jak on i jego towarzysze – wykazuje się sprytem i inteligencją podczas przeżywania różnych perypetii. Tych zresztą Nicholson nie żałuje swoim czytelnikom. Napisana dobrym, żywym językiem pierwsza część cyklu, z pewnością zadowoli młodych czytelników. Książkę czyta się wyjątkowo dobrze – wartka akcja, dobrze zarysowane portrety psychologiczne bohaterów nie nużą, nie grzeszą także nadmierną powierzchownością tak charakterystyczną dla wielu książek fantastyczno-przygodowych dla młodzieży.

Pieśniarz wiatru mniej przypomina cykl o Harrym Potterze, bardziej zaś kojarzy mi się z * Niekończącą się opowieścią* – zarówno klimatem, jak i konstrukcją bohaterów. Niezależnie jednak od porównań do innych książek, tekst Nicholsona gwarantuje, że czas spędzony na lekturze z pewnością nie będzie stracony.

d3vcgow
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3vcgow