Od czasów szkoły bezwzględną niechęcią darzę wszelkie książki o roślinkach, robaczkach, motylkach i zwierzątkach. Słowem – o wszystkim, co się w jakikolwiek sposób łączy z pojęciem „biologia”. Po Rośliny sięgnęłam jednak z premedytacją, bo sam tytuł obiecywał, że mam szansę dowiedzieć się sporo - i będą to informacje zdecydowanie nowe - na temat roślin, które znam głównie z kulinarnych fascynacji. I tak się stało, ponieważ jest to w pewnym sensie przegląd historycznych dokonań kilkunastu roślin, znanych z naszych stołów, ale nie tylko.
Historycznego wprowadzenia doczeka się zatem i poczciwy bananowiec, poznajemy bogactwo Indian czyli lekką i miękką bawełnę, którą wcale nie byli zachwyceni europejscy najeźdźcy, noszący szorstkie tkaniny wełniane. Odpowiadamy sobie na pytanie, skąd się wzięła chinina (pewnego razu chora na malarię puma zaczęła oblizywać korę chinowca, co podejrzano i wykorzystano). Jest też przegląd przypraw (cynamon, czosnek, pieprz), odpowiedź na pytanie, dlaczego u nas się przyjęły ziemniaki i w jaki sposób były one uprawiane początkowo (bo „pyra” rośnie w zimnych glebach, czyli polskie gleby świetnie się do tego nadają na moje nieszczęście). Poznajemy tajemnice napojów – herbaty, kakao, kawy czy yerba mate - alternatywy dla kawy i herbaty. Autor zdradza także tajemnice starożytnych papirusów i daru od bogów – kukurydzy, którą amerykańscy rolnicy zużywają głównie jako paszę dla zwierząt, chociaż była dana jako pokarm boski dla ludzi.
Autor przywozi ze swoich podróży nie tylko fotografie, ale i pasjonujące historie, które doskonale uzupełniają materiał.W końcu książkę o roślinach można przecież napisać jak klasyczny zielnik – obok zdjęcia podejrzanej roślinki można wstawić krótki opis, podając gatunek i całą serię informacji po łacinie, które wciągną, ale tylko garstkę osób zainteresowanych tematem.
Czasem te ciekawostki są na tyle absorbujące, że doskonale zapadają w pamięć. Ot, choćby opisana także na okładce historia o tym, że jeszcze w XVII wieku syfilis leczono sypianiem z czarnoskórymi dziewicami. I jakby tego było mało – miało to naprawdę sens z medycznego punktu widzenia. Dlaczego? – odpowiedź w książce. Czy warto zatem poświęcić parę długich wieczorów na poznanie historii ludzkości z perspektywy nędznych roślin? Oczywiście. Będzie to udana podróż między zielonymi listkami, z pikantnym dodatkiem przypraw, prowadząca do wykwintnej kolacji przy świecach. Bohaterów będzie mnóstwo, ale w centrum zainteresowań pozostają użyteczne rośliny.