Nie podała synowi szklanki wody
Na początku kwietnia 1945 roku ojca Miljenki Jergovicia, wtedy 17-letniego gimnazjalistę wracającego ze szkoły, zgarnął z ulicy jeden z partyzanckich oddziałów walczących z niemieckimi wojskami i chorwackimi ustaszami. "Zmobilizowali go, wsadzili do bydlęcego wagonu, potem do ciężarówki, i wysłali do Karlovca, gdzie w krwawej i chaotycznej bitwie [...] łamano ostatnią linię obrony NPCh [...]. Ojciec nigdy mi o tym nie opowiadał". I dalej, jeszcze jeden z wielu mocnych momentów "Ojca":
"Wiem tylko, że został zdemobilizowany pod koniec lata. Do Sarajewa przyjechał półżywy, chory na tyfus plamisty. Babka Stefanija ledwie go wpuściła do domu, bo poszedł z partyzantami zabijać Chorwatów. Leżał w łóżku i majaczył, a ona mu mówiła, żeby zdechł. Jak w epice ludowej [...] nie chciała mu podać szklanki wody, a jemu stale chciało się pić".