Antologie zwykle stawiają recenzenta przed pewnym dylematem. Czy powinien uśrednić swoją ocenę wszystkich opowiadań, ze szkodą dla lepszych i niezasłużoną nobilitacją dla gorszych? Czy też – wychodząc z założenia, że łańcuch jest tak mocny, jak jego najsłabsze ogniwo – ocenę zaniżyć, zwracając uwagę na słabsze utwory? A może ją jednak zawyżyć, skupiając się na tekstach najlepszych? W przypadku Kroków w nieznane przyjmijmy to ostatnie rozwiązanie. A to dlatego, że antologia owa jest od kilku lat jedyną na naszym rynku solidną próbą prezentacji różnorodności tworzonej na świecie fantastyki, szczególnie anglosaskiej science fiction. Seria ukazuje niezwykle szeroki zakres zainteresowań współczesnych twórców, najważniejsze tematy, które aktualnie poddają oni literackiej obróbce, nowe nurty czy eksperymenty w ramach literackiej fantastyki. I choć mamy wolny rynek wydawniczy, jakoś nie widać grona naśladowców tego nader pożytecznego przedsięwzięcia, jakim są Kroki.... Na użytek subiektywnego rankingu
opowiadań, zawartych w czwartym, sygnowanym rokiem 2008, tomie antologii, powołajmy do życia kilka niekonwencjonalnych kategorii. I w ramach każdej z nich postarajmy się wyłonić zwycięzcę.
Za najbardziej intrygujący poznawczo tekst należy uznać „Luminous” Egana. Będące jego znakiem firmowym dogłębne przygotowanie naukowe, pozwoliło autorowi z opowieści o próbie zniwelowania tzw. defektów spójności matematyki uczynić pasjonujący thriller. Ważną w nim rolę odgrywa tytułowy chiński superkomputer i – być może – rozumni obcy. Z kolei najbardziej skłaniającym do refleksji utworem jest „Okanoggan Falls” Gilman. Opis przemiany oficera innoplanetarnych najeźdźców udowadnia, że siła miłości jest w stanie pokonać nawet międzygatunkowe granice. Najbardziej poruszającą historią jawi nam się „Ostatni kontakt” Baxtera. Zbliżanie się końca świata, który ma nastąpić za przyczyną tzw. ciemnej energii, rozrywającej materię wszechświata, obserwujemy przez pryzmat wzruszającej relacji matki i córki. „Ostatni winnebago” Willis to opowiadanie najbardziej z całego tomu zaskakujące fabularnie. Bohater prowadzi dziennikarskie śledztwo, konkurując z funkcjonariuszami Towarzystwa Humanitarnego, które stara się coraz
bardziej kontrolować społeczeństwo w imię zapewnienia praw zwierzętom. W kategorii najbardziej przewrotnego utworu bezkonkurencyjna jest „Akcja prewencyjna” Rozenkrantza. Tytułowe przedsięwzięcie polega na likwidacji jednego z ziemskich gatunków, który w przyszłości ma stać się zagrożeniem dla galaktyki. W końcu najśmieszniejszym tekstem jest niewątpliwie „Odmiana Bowdlera” Lovegrove’a. Groźny logowirus wydostaje się z wojskowego laboratorium, a zarażeni nim ludzie nie są w stanie... przeklinać. Można się domyślić, że „lekarstwo”, które ma zlikwidować wirusa, okaże się gorsze od „choroby”.
Prezentowani w Krokach... autorzy z równym zaangażowaniem zanurzają się w wewnętrzny kosmos człowieka, jak i odległą, międzygwiezdną pustkę. Ukazują usilne próby przekształcania przez homo sapiens zarówno samego siebie, jak i świata wokół – w każdej zresztą skali. Nie boją się zadawać pytań o granice ludzkiego poznania, wolności, wiary, człowieczeństwa, a także naukowej odpowiedzialności i technologicznej ingerencji w życie. Lektura zawierającego siedemnaście oryginalnych tekstów tomu przekonuje nas, że science fiction ma się dobrze i „pogłoski o jej śmierci były mocno przesadzone” – jak powiedziałby Mark Twain. Biorąc pod uwagę nowe zagrożenia i możliwości, wobec których staje człowiek, zapewne będzie się ona miała coraz lepiej. Bo jak żadna inna literatura to właśnie fantastyka nadaje się do trzymania ręki na pulsie zmieniającej się rzeczywistości.