Trwa ładowanie...
recenzja
01-02-2012 12:15

Refleksja i radykalizm

Refleksja i radykalizmŹródło: Inne
d340w0i
d340w0i

W 1943 roku Dina Gottliebova ozdobiła ścianę dziecięcego baraku w Birkenau - malowidło przedstawiało Śnieżkę tańczącą z Gapciem, otoczoną przez podskakujące krasnoludki. Blisko sześćdziesiąt lat później reporterka Gazety Wyborczej, Lidia Ostałowska poprosiła ją o rozmowę – Dina nie odpowiedziała. Ostałowska zaczęła przeto gromadzić informacje o jej życiu opierając się na licznych relacjach, wywiadach i opublikowanych opowieściach. Pokłosiem tej pracy są Farby wodne, które ukazały się nakładem wydawnictwa „Czarne” w znakomitej serii „Reportaż”.

Farby wodne rozpoczynają się niewinnie, historią prapremiery animowanej wersji „Królewny Śnieżki i siedmiu krasnoludków”, fragmentami o odbiorze tej bajki i procesie tworzenia. Dominuje tu sielanka, ciekawostki, anegdoty, jedynie ostatni akapit: „Mędrek (…) zginął w komorze gazowej” zapowiada dramat, jaki zostanie ukazany na kolejnych stronach.

W berneńskiej szkole sztuk pięknych Dina studiowała grafikę i rzeźbę, zrazu oficjalnie, potem, gdy Żydom zabroniono się kształcić, nielegalnie. Wraz z matką trafiła do obozu w Terezinie, skąd, w 1943 roku, wywiezione zostały do Auschwitz. Z początku malowała tam numery na barakach, napisy propagandowe i ostrzegawcze, później zajmowała się tworzeniem portretów dla współwięźniów i załogi obozu.

W opisie budowy i organizacji Auschwitz uderza sytuacja w bloku dziecięcym, gdzie, w centrum fabryki śmierci, na małej scenie wystawiano dwa razy w tygodniu przedstawienia.W obozie rozgrywała się jedna z największych masakr w dziejach ludzkości, a smolisty dym unosił nad drutami kolczastymi, tymczasem ze ściany baraczku uśmiechała się ciepło Śnieżka, zaś dziecięce rączki wprawiały w ruch kukiełki ze szmuglowanych szmat. Blok ten stał się z czasem centrum życia duchowego, azylem, gdzie odbywały się również nielegalne lekcje czeskiego, historii i geografii.

d340w0i

Kiedy w życie Diny wkroczył Józef Mengele, lekarz obozu dla Cyganów, jej los diametralnie się zmienił. „Anioł Śmierci” Auschwitz nakazał jej malowanie tytułowymi farbami wodnymi portretów cygańskich więźniów, na potrzeby jego rasowych eksperymentów, zestawień i badań. Wydaje się, że to ocaliło jej życie, wszak gdy skończyła się półroczna kwarantanna terezińskich Żydów, 3790 poniosło śmierć – przetrwało jedynie siedemdziesiąt osób. Tworzenie przez Dinę obrazów staje się dla Ostałowskiej pretekstem do ukazania losu Cyganów w Auschwitz, zbiorowości egzotycznej, brzęczącej bransoletkami, mieniącej się barwnymi sukniami i kwietnymi chustami, zupełnie nie pasującej do szarej rzeczywistości ponurych pasiaków. Kierownik laboratorium, doktor Epstein, zeznawał, że po wejściu do obozu cygańskiego odniósł wrażenie, iż znajduje się gdzieś w głębi Afryki, a nie w centrum Europy.* Dowiadujemy się o ich życiu i śmierci, tradycji, obrzędach, wierze oraz o specyficznej orkiestrze dającej koncerty na placyku pośrodku
obozowego odcinka.
*

Dina była prywatną akwarelistką Mengelego, jedną z wielu tworzących dlań obrazy.* Jej sztuka służyła ludobójstwu, została wprzężona do kombinatu rasowej paranoi, będąc, jak autorka napisała, zdegenerowana do fotografii, rzemiosła, ale, zarazem, pozwalała żyć.* Dzięki swej twórczości bohaterka miała liczne przywileje, za które niejednokrotnie groziła innym śmierć – ocaleni mówili o niej: „młoda, ładna, zawsze dobrze ubrana”. Przywileje skończyły się, gdy widmo porażki zaczęło zaglądać w oczy Niemców; Dina trafiła do Ravensbrück, zaś jej dzieła, po interesujących perypetiach, stały się własnością muzeum w Oświęcimiu. Rozpoczęła się walka o ich odzyskanie, co jest, niestety między innymi, tematem drugiej części Farb wodnych.

Realia obozowe interesowały mnie najbardziej i zostały oddane bardzo sugestywnie – czytałem już wiele książek traktujących o Auschwitz, niemniej nie spotkałem się jeszcze ze spojrzeniem na ów koszmar z perspektywy artystki, która była w jego centrum, pamięć o ofiarach przenosząc na płótno pociągnięciami pędzla. Każda z barwnych smug jest swoistym epitafium dla osoby, po której niebawem pozostanie już li tylko ten portret. Moim zdaniem to bardzo wartościowe i ciekawe świadectwo, natomiast kolejne rozdziały czytałem już z mieszanymi uczuciami. Umyka tu nostalgiczna opowieść o Zagładzie, o świecie Romów, odrealnionym, zupełnie nie na miejscu. Umyka gdzieś Śnieżka, zapamiętująca się w tańcu z Gapciem i odchodząca do świata przeszłości, dziecięcych widm i skrawków pamięci. Ustępują miejsca politycznej zajadłości, religijnym przepychankom i tej chorej racji, która zawsze musi być „najmojsza”. Przeczytamy tu zatem o wkroczeniu do Oświęcimia socjalistycznej rzeczywistości, przaśnej, robotniczej i postępowej.
Dowiemy się o Polakach rozgrabiających obóz, kiedy „dawne Birkenau zamieniło się w Klondike”, a gdy przestało być mekką szabrowników, przekształciło się w „gratkę dla komunistycznej agitacji”, wierchuszka bowiem postanowiła go wpisać w polską martyrologię. Wydaje się, że autorka mocno potępia „wymachiwanie ludobójstwem jak dowodem tożsamości” w kontekście działania czerwonych włodarzy, z drugiej jednak strony ochoczo cytuje obrzydliwe moim zdaniem słowa Geberta: „Auschwitz zrobili ludzie wychowani w chrześcijaństwie, a więc pod znakiem krzyża. Najpierw zamordowali ten milion, a teraz znak oprawcy triumfalnie wbijają w miejsce kaźni”. W Alei Sprawiedliwych Yad Vashem rosną drzewka m.in. poświęcone tym, którzy legitymowali się owym „znakiem oprawcy”, o tym jednak Gebert nadmienić zapomniał, zaś Ostałowska nie pokusiła się o komentarz. Opisuje za to historie przekazywane sobie przez europejskich Żydów o Polakach bojących się własnych sąsiadów-kolaborantów, pomagających, dopóki nie skończyły się pieniądze
ukrywanych. Pisze o pluciu w sklepach, endeckich pałkach, gettach ławkowych, o uczuciach krystalizujących się w postawie „Polacy to antysemici, gorsi nawet od Niemców, odpowiadają za Zagładę”. Jak stwierdza autorka, w muzeum „chyba wciąż wierzą w żydowską chciwość i zgniły burżuazyjny indywidualizm”, na wszelki wypadek dodając, że Polacy nie dają szans, by świat zmienił o nich opinię. Swoje rozważania podpiera liczbami, pisząc, że w powojennej Polsce do 1947 roku zamordowano 1000 ocalałych Żydów, przy czym zapomina podać źródła – zapewne liczba ta wynika z uśrednienia wyliczeń Grossa wspominającego o liczbie 500-1500. Widać zresztą, że odrobiła autorka „lekcję z Grossa ”, bowiem są w Farbach wodnych ulubione wątki autora * Strachu*,
włącznie z totalną krytyką Kościoła Katolickiego. Na wszelki wypadek mamy w tej części również uroczy obrazek współczesnej oświęcimskiej młodzieży na kolanach przeczesującej brzezinę w poszukiwaniach grzybów halucynogennych.

Dziwna i bardzo nierówna to książka, składająca się z dwóch, skrajnie różnych części. Pierwsza to witraż, którego poszczególne szkiełka składają się na obraz Zagłady i przetrwania, losy utrwalone na płótnie, tożsamość i więź ze wspólnotą, która pozwoliła godnie trwać. Wreszcie, w części tej widzimy Ostałowską wyciszoną, odsuniętą na dalszy plan, odkrywającą opowieść, której nie było jej dane usłyszeć. Szuka kolejnych epizodów z życia Diny, dzieli się nimi z czytelnikami, czasem traktując je pretekstowo, by ukazać szerszy kontekst, niby mimochodem napomknąć o próbie zachowania człowieczeństwa tam, gdzie człowiek był najwyżej obiektem antropologicznych rojeń.

d340w0i

W części drugiej to autorka spycha Dinę na margines, wychodzi na pierwszy plan dzierżąc wyświechtane sztandary i wznosząc okrzyki, których istota zanika gdzieś przytłumiona przez gniew, wściekłość, pragnienie rozdawania razów chaotycznie, na lewo i prawo. Problem zinstytucjonalizowanej pamięci miesza się tu z tzw. „polskim antysemityzmem”, krzyże na żwirowisku z pogromami, a gdzieś w tle snują się na kolanach ci nieszczęśni, poszukujący wrażeń mykofile.

W pierwszej części dominuje refleksja, w drugiej – uogólnienia i radykalizm, przyćmiewające główną ideę, kontekst, zamysł. Ja zaś zdecydowanie wolę Ostałowską refleksyjną, niźli tę wojującą, albowiem moim zdaniem, zbytnio w owym wojowaniu zatraca wrażliwość, stanowiącą wszak siłę tego, co ukazała w opowieści o Zagładzie utrwalanej tytułowymi farbami wodnymi.

d340w0i
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d340w0i

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj