Na wstępie uprzedzam, że recenzja będzie subiektywna. Pamiętacie film Popiełuszko. Wolność jest w nas? Krytyka podzieliła się na dwa fronty: jedni chwalili za wierne przedstawienie postaci księdza i realiów ówczesnej Polski, inni, rozdrażnieni nadmiernym patosem, oskarżali o zdewociałe naleciałości. Te skrajne różnice wynikają z jednego: z odmiennego światopoglądu. A jeśli jest on jasno sprecyzowany, to przy takich filmach i takich książkach trudno silić się o sztuczny obiektywizm.
Pozwolę się zaliczyć do tej pierwszej grupy. I z góry podejmę próbę obrony Ojca wolnych ludzi. Bo pisząc o wielkimi zasłużonym księdzu trudno nie uniknąć podniosłego stylu. Jeśli na dodatek autor wczuwa się w przeżycia wewnętrzne swojego bohatera, to wątków uduchowionych po prostu nie da się pominąć. Myślę więc, że osoby niezwiązane z katolicyzmem, mogą być czasem rozdrażnione lekturą. Jeśli jednak uodpornią się na religijną warstwę, Ojciec wolnych ludzi stanie się ciekawą opowieścią o powojennej Polsce, o której wbrew pozorom wcale tak dużo dotąd nie pisano. Z kolei dla chrześcijanina opowieść o prymasie Wyszyńskim, podobnie jak jego Zapiski więzienne, stanie się czymś w rodzaju rekolekcji.
Z kart książki wyłania się obraz człowieka charyzmatycznego i pokornego.Te dwie cechy sprawiły, iż prymas Wyszyński walczył z systemem politycznym wrogim Kościołowi w sposób specyficzny, a zarazem bardzo skuteczny. Wyznając ewangeliczną zasadę nadstawiania drugiego policzka, posiłkując się talentem dyplomatycznym, w sposób pokojowy uchronił polski Kościół przed prześladowaniami, chociażby podobnymi do tych, jakie miały miejsce na Węgrzech.
Książka Pawła Zuchniewicza to pierwsza fabularyzowana biografia prymasa Wyszyńskiego. Poznajemy młodego księdza, który wspiera duchowo powstańców warszawskich, śledzimy jego kościelną „karierę”, obserwujemy walkę, jaką toczy z próbującym go złamać UB. Sporo miejsca autor poświęca relacji Wyszyński-Wojtyła.Ci dwaj duchowni stworzyli świetnie uzupełniający się tandem, a ich działania zaowocowały przydomkami, jakie im nadano – Prymas tysiąclecia i Jan Paweł Wielki.
Autor ujawnił materiały dotychczas niepublikowane, dokopał się do stenogramów z rozmów państwo-kościół, przeprowadził setki rozmów z przyjaciółmi prymasa. Dzięki temu udał się zabieg spojrzenia na ówczesną Polskę z kilku perspektyw – księży, zwyczajnych obywateli, a nawet oficerów UB.
Pawłowi Zuchniewiczowi nie udało się uniknąć paru błędów, typowych przy biografiach. Niektóre wątki są przydługie, dialogi czasem zbyt sztampowe. Ale nie ma przynudzania. I co najważniejsze – autor nie koloryzuje, a obraz głównego bohatera przedstawia, wiernie odzwierciedlając rzeczywistość. Po lekturze mamy ochotę dowiedzieć się więcej, sięgnąć jeszcze głębiej – i o to pewnie chodziło.