Kiedy wyobrażamy sobie wykładowcę filozofii, czyli człowieka, który z myślenia, refleksji nad światem uczynił zawód i sposób na życie, raczej nie przychodzi nam do głowy dwudziestoparoletni rugbysta. Młody tata, karmiący kaszką niemowlaka, też nie całkiem pasuje, ale może tylko dlatego, że nieczęsto bywamy na wydziale filozofii.
Wydaje się, że Mark Rowlands, uzyskawszy w Anglii doktorat w wieku, w którym amerykańscy studenci nieśmiało zbliżają się do magisterki, na początku nieszczególnie potrafił się odnaleźć w roli wykładowcy. Bycie kumplem, niby-studentem, granie w rugby i podrywanie dziewczyn pobrzmiewało fałszywą nutą, a z kolei dalekiego od trzydziestki Rowlandsa nie nęciła toga i koturny. Aby złożyć w całość elementy swojego życia, ukształtować się na nowo i dojrzeć, potrzebował doświadczenia pustelni, odosobnienia. Barierę między sobą a resztą świata zbudował, zamieszkując (a później także wędrując po świecie) z wilkiem.Najprawdziwszym wilczym samcem, ogromnym, pięknym i – dzikim, choć urodzonym w niewoli.
To nie jest książka o oswajaniu dzikiego zwierzęcia (oswoić, to zupełnie co innego, niż udomowić, co wyraził pięknie inny filozof, Saint-Exupéry , choć nigdy nie mieszkał pod jednym dachem z lisem). Koegzystencja Marka Rowlandsa i Brenina, choć próbowała na początku oprzeć się na uczonej książce Koehlera o tresurze psów, wyewoluowała w kierunku wilczego stada złożonego z dwóch samców i dwóch samic (psich „dziewczynek”, także domowniczek), w którym to stadzie Mark utrzymuje pozycję samca alfa, kosztem, jak sądzę, pewnego zatarcia granic pomiędzy myśleniem-jak-człowiek i myśleniem-jak-wilk (oraz kosztem nóg od krzeseł, poduszek i kabli). Mark jest bardzo dumny ze swojej umiejętności wyjścia umysłem poza gatunkowe ograniczenia. Pewnie po cichu uważa się za prawdziwego samca alfa. Pół-wilka. Oswajanie własnej dzikości pozwala mu w końcu scalić siebie, nie stoczyć w alkoholizm, pisać coraz lepsze książki, w końcu dojrzeć do
trwałego związku z osobniczką własnego gatunku.
„O tym, czego dzikość może nas nauczyć o miłości, śmierci i szczęściu”, brzmi podtytuł książki. A jednak, mimo wielu refleksji ogólnych o zachowaniach społecznych ludzi i zwierząt, jest to bardzo subiektywna opowieść o tym, czego o miłości, śmierci i szczęściu nauczył się Mark Rowlands, obcując z wilkiem Breninem. *A dla nas płynie z niej nauka o tym, jak odpowiedzialną i niosącą dalekosiężne konsekwencje decyzją jest zaproszenie do wspólnego życia. *