Zapewne wielu (szczególnie tych starszych) fanów Misia o Bardzo Małym Rozumku podejdzie z nieufnością do pierwszej oficjalnej kontynuacji jego przygód - szczególnie że optymizmem nie napawa sposób wykorzystywania wizerunku Kubusia Puchatka przez The Walt Disney Company. Niewątpliwie jednak grono osób, które bez wahania kupią Powrót do Stumilowego Lasu, jest na tyle liczne, że książka już w chwili wydania jest murowanym bestsellerem. Natomiast odpowiedź na pytanie, które podejście jest bardziej uzasadnione, nie jest wcale prosta, gdyż jak zwykle prawda leży gdzieś pośrodku. Oczywiście Powrót do Stumilowego Lasu to tylko naśladownictwo - ale na szczęście bardzo udane. Tak jak Mark Burgess stworzył piękne ilustracje w stylu E. H. Sheparda, tak David Benedictus potrafił zachować w swojej książce styl i klimat opowieści A. A. Milne'a. Trzeba też pamiętać, że to przecież pozycja przeznaczona głównie dla dzieci, a kilkulatek raczej nie będzie zwracać uwagi na osobę autora, tylko będzie chciał poznać nowe
przygody swoich ukochanych bohaterów. A to naprawdę wielka frajda dla małych i dużych wielbicieli Kubusia Puchatka, że Krzyś jednak powraca do Stumilowego Lasu i możemy razem z nim znowu spotkać Misia o Bardzo Małym Rozumku układającego mruczanki i ciągle myślącego o małym Conieco, Prosiaczka dokonującego wielkich czynów, aż do przesady uporządkowanego Królika czy jak zwykle rozbrykanego Tygrysa. Dla fanów najważniejsze zaś jest, że mimo upływu ponad osiemdziesięciu lat mieszkańcy Stumilowego Lasu tak naprawdę się nie zmienili!
W książce Davida Benedictusa znajdziemy dziesięć nowych historii o Kubusiu Puchatku i jego przyjaciołach. Żadna nie schodzi poniżej przyzwoitego poziomu, ale nie wszystkie są równie udane jak ta o Stumilowej Akademii, w której dyrektorem był Kłapouchy a dyżurnym Puchatek, czy ta o meczu krykieta między zespołami Dwunożnych i Czworonożnych, o którym powstała nowa piękna mruczanka. Nie warto zresztą narzekać, że nie każda opowieść jest naprawdę oryginalna i pełna świeżych pomysłów, bo przecież w książkach A. A. Milne'a też mamy swoje ulubione fragmenty i takie, które ledwo pamiętamy... Z pewnością sporo ożywienia wnosi zaś pojawienie się w Powrocie do Stumilowego Lasu nowej postaci - wydry Lotty. Jej żywiołem jest oczywiście woda, ale okazuje się być też ekspertem w sprawach tańca, dobrych manier i elokwencji. I to właśnie dzięki Lotcie autor uniknął pułapki powielania w kółko rozmaitych wariacji na temat pomysłów wielkiego poprzednika, czego można było się trochę obawiać po trzech pierwszych
rozdziałach. Najważniejsze jest, że- momentalnie zdobywa ona sympatię czytelników i szybko nie mamy wrażenia, że Lotta jest kimś obcym wśród znanych nam od dawna mieszkańców Stumilowego Lasu.
Na szczęście książka Davida Benedictusa nie odbiega znacząco poziomem literackim od utworów A. A. Milne'a, dlatego ma szansę sprawić prawdziwą przyjemność nie tylko zupełnie bezkrytycznym fanom przygód Misia o Bardzo Małym Rozumku. Na razie możemy więc spokojnie postawić Powrót do Stumilowego Lasu na półce obok * Kubusia Puchatka* i Chatki Puchatka , a za jakiś czas przywykniemy do myśli, że to może jeszcze nie koniec opowieści. Miejmy tylko nadzieję, że zostanie zachowany umiar w dopisywaniu kolejnych części, bo chociaż niewątpliwie jest to żyła złota dla wydawców i posiadaczy praw autorskich, to przecież dobre pomysły na nowe przygody w końcu muszą się wyczerpać.