Trwa ładowanie...
recenzja
10-01-2013 12:28

Psychodrama w bezkresie kosmicznej pustki

Psychodrama w bezkresie kosmicznej pustkiŹródło: Inne
d2av30n
d2av30n

„Czy jeżeli ludożerca je nożem i widelcem – to postęp?” – zapytuje Stanisław Jerzy Lec w jednym ze swoich znakomitych, celnych aforyzmów. Czy powinniśmy oczekiwać, że równolegle do gwałtownego rozwoju technologii będzie następowała moralna ewolucja ludzkości? Zdania na ten temat są podzielone. W science fiction, szczególnie tej z okresu Złotego Wieku, znajdziemy nurt – nazwijmy to: optymizmu etycznego – głoszący, że z upływem czasu i postępem naukowo-technicznym człowiek będzie stawał się lepszy dla bliźnich i innych istot żywych, czy to zamieszkujących naszą planetę, czy odległe od niej globy.

Znacznie bardziej powszechne jest jednak przeświadczenie, że ludzka natura nie ulegnie zasadniczej zmianie i mknące z prędkością podświetlną albo prujące przez hiperprzestrzeń gwiazdoloty będą zaludnione przez barbarzyńców – a więc ludzi podobnych nam, jeśli nie gorszych. I wzorem swoich przodków, zdobywających kolejne ziemskie kontynenty, także oni zaniosą między gwiazdy najgorsze cechy człowieka: drapieżność, chciwość, okrucieństwo, żądzę mordu, tudzież wszelkie inne destrukcyjne namiętności. Gwoli ścisłości należy wspomnieć, że w SF znajdziemy również takie utwory (choćby należące do nurtu cyberpunku), w których rozwój technologii idzie w parze z postępującą barbaryzacją ludzkości.

Stephen R. Donaldson do optymistów etycznych nie należy, a jego cykl Skok jest tego najlepszym dowodem. Wydane w jednym tomie dwie pierwsze części cyklu to nacechowana fizyczną i psychiczną przemocą psychodrama, wystawiająca na ciężką próbę czytelniczą wrażliwość. Dwie główne postacie opisywanego dramatu to osobniki odrażające pod każdym względem, dla których znęcanie się nad innym człowiekiem jest normą. Kobieta, która staje się ich ofiarą, też nie jest postacią kryształowo czystą. Z tego też powodu czytelnik ma trudności w utożsamieniu się z którymkolwiek z bohaterów, a gdy jednak siłą rzeczy do tego w pewnym stopniu dochodzi, czuje psychiczny dyskomfort.

Morna Hyland, funkcjonariuszka Policji Zjednoczonych Kompanii Górniczych, zostaje niewolnicą kosmicznego pirata Angusa Thermopyle. Wcześniej Angus stara się umknąć swoim statkiem przed potężnym „Pogromcą gwiazd”. Nagle ścigająca go jednostka wybucha. Badając jej wnętrze, Angus odnajduje Mornę i zabiera ją na swój statek (ratując ją, a jednocześnie porywając). Pirat umiejętnie gra na jej poczuciu winy – jak się bowiem okazuje, to Morna pod wpływem ataku tzw. choroby skokowej uruchomiła autodestrukcję „Pogromcy”, doprowadzając do śmierci jego załogi, w tym licznych członków własnej rodziny.Jednak Angusowi nie wystarcza taki „subtelny” wpływ na kobietę. Aby zapewnić sobie jej bezwzględne posłuszeństwo, wszczepia jej implant strefowy – nielegalne urządzenie służące do sterowania ludzkimi emocjami i zachowaniem. Tym samym Morna zamienia się w bezwolne narzędzie w rękach pirata, a świadomość upodlenia, jakiemu jest poddawana, dodatkowo ją pognębia. Sterując nią za pomocą implantu, oprawca bez skrupułów
wykorzystuje ją seksualnie, torturuje i stara się złamać psychicznie. Walcząc o przetrwanie, Morna używa wszelkich dostępnych sposobów złagodzenia doznawanego cierpienia. A jej celem staje się przejęcie kontroli nad sterownikiem implantu strefowego.

d2av30n

W finale pierwszej części udaje się jej w końcu tego dokonać. Jednak sukces jest chwilowy, bowiem kobieta przechodzi „pod opiekę” innego pirata – Nicka Succorso. Teraz używa więc implantu, aby przekonać nowego „pana życia i śmierci” o szczerości swoich uczuć do niego oraz swojej erotycznej przydatności. Balansując na granicy szaleństwa, Morna opracowuje kolejne strategie przetrwania w ekstremalnych warunkach, czyniąc ze swojego ciała służące temu narzędzie. Sytuacja komplikuje się, kiedy bohaterka odkrywa, że jest w ciąży, tym bardziej, że ojcem rozwijającego się w jej łonie dziecka okazuje się Angus – najzacieklejszy wróg Nicka. Czy skorzystanie z oferowanej przez Obcych technologii przyśpieszonego rozwoju dziecka stanie się wybawieniem dla Morny, czy sprowadzi na nią kolejną katastrofę?

Podobnie jak w swoim sztandarowym cyklu fantasy („Kroniki Thomasa Covenanta”) Donaldson – nie dbając o dobre samopoczucie czytelników – w głównych rolach obsadza postacie, które w klasycznych fabułach pełnią funkcje czarnych charakterów. Aby dodatkowo skomplikować sytuację, dręczoną przez Angusa i Nicka Mornę obciąża zbrodnią, a z czasem stopniowo przemodelowuje łączące ją z piratami relacje kata i ofiary. Do pewnego stopnia kobietę dotyka syndrom sztokholmski, daje o sobie znać również jej postępujące uzależnienie od implantu i... narzuconej roli społecznej.

Z powieści Donaldsona płyną niewesołe wnioski. Otóż przemoc zawsze przynosi negatywne, destrukcyjne konsekwencje. A ten, kto zostaje poddawany jej działaniu przez długi czas, nie jest w stanie obronić się przed jej wpływem. Uczy się strategii przetrwania, które często skutkują przejęciem przez ofiarę roli kata, albo nauczeniem się manipulowania cudzymi emocjami. Czy w takim razie owe osoby są godne potępienia? W żadnym wypadku! To raczej między bajki należy włożyć lwią część literatury opisującej sytuacje, w których ofiary przemocy nadal pozostają szlachetnymi, kierującymi się czystymi przesłankami rycerzami bez skazy ni zmazy. Książki te przynoszą – jakże potrzebną – pociechę wszystkim tym, którzy czują się pokrzywdzeni, wskazując ich jako moralnych zwycięzców, ale – jak się okazuje – są niezbyt wiarygodne psychologicznie.

W wizji Donaldsona przerażające jest nie tylko okrucieństwo jednego człowieka wobec drugiego (swoje dokładają też Obcy kierujący się nieludzkimi motywacjami). Równie mocno zatrważa to, że nasi potomkowie wykorzystują możliwości przyszłościowych technologii w pierwszym rzędzie do czynienia krzywdy innym. Czy jest się jednak czemu dziwić? Nihil novi sub sole – wszak i dzisiaj najnowocześniejsze wynalazki służą ludzkiemu barbarzyństwu, którego najjaskrawszym przykładem są wojny. Czemuż w przyszłości miałoby się to zmienić? Skąd człowiek miałby czerpać motywacje do tego, by stawać się lepszym i czynić się dobro? Czy wystarczą mu do tego wizje nielicznych optymistów etycznych?

d2av30n
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2av30n