Trwa ładowanie...
recenzja
26-04-2010 16:22

Przyprawami doprawić można też powieść kryminalną

Przyprawami doprawić można też powieść kryminalnąŹródło: Inne
dbyulev
dbyulev

„Nie obawiam się ani czarownic, ani upiorów, ani duchów, ani fanfaronów, ani wielkoludów, ani nicponiów, ani drani et cetera – nie obawiam się żadnej kreatury poza jedną: człowiekiem”. To Goya. Kto go czasem ogląda, ten rozumie w czym rzecz. A główny bohater ma zwyczaj nader często przywoływać malarza w takiej bądź innej formie. Gdzież są tacy policjanci? No gdzie? W Amsterdamie. Albo inaczej – w Amsterdamie opisywanym przez niemieckiego dziennikarza. Główny bohater ma ponadto problemy osobiste, poczucie misji i ogólnie ponury z niego typ. I taki twardziel z niego. I w tym momencie zaczęłam się bać, ale nie głównego bohatera, a tego, jak go autor zwyobraca, przeciągnie przez wszystkie okropności świata tego, obije i każe mu za coś się mścić. Jak tym wszystkim mrocznym glinom z mrocznych kryminałów. Na szczęście autor pohamował był wszystkie te zapędy w porę i wyszedł z tego wszystkiego całkiem sympatyczny kryminał. Taki na jeden wieczór.

Jeśli Amsterdam kojarzy mi się z jakimiś sproszkowanymi liśćmi i nasionami, to na pewno nie są one żółte, pomarańczowe, złotawe, rudawe, brązowe, czerwone, bardzo czerwone i nie pachną Orientem. I nie dodaje się ich do mięs. I to naprawdę miła niespodzianka. A w ranach denat ma śladowe ilości cynamonu. Żadnego białego proszku. Tym sposobem pod względem smakowo-zapachowym ta książka jest po prostu cudowna. Góry przypraw, morze kolorów, orgia zapachów. I historia kolonializmu w tle. Główny bohater pije wino i wcina kanapki z mozarellą i pomidorem. Bardzo polubiłam jego gusta, nie tylko smakowe.

Ad rem, kryminały mają to do siebie, że zwykle jest zbrodnia, trup, niejasne okoliczności i żmudne dochodzenie. Tak jest i tym razem, denat już nam nic nie powie, ale nikt nie żyje w próżni – dzięki temu razem z głównym bohaterem przyglądamy się jego życiu i otoczeniu. Z zeznań świadków wyłania się obraz po prostu przykry. Autor z przytłaczającą dokładnością pokazuje, jak trudne potrafi być życie hinduskiego emigranta w europejskiej stolicy, w dodatku człowieka dumnego i przekonanego, że stworzony jest do lepszych rzeczy. A tu musi być kelnerem, zmywać naczynia czy sprzedawać róże, których nikt nie chce kupić. Gdy się zagłębić, jest jeszcze gorzej – góra niespełnionych obietnic, marzenia, sny o potędze, a koniec przykry. My niby coś tam o emigracji zarobkowej wiemy, przyglądanie się z bliska do przyjemności nie należy. Choć technice opisu zarzucić oczywiście nic nie mogę. Wręcz bardzo podoba mi się ten aspekt książki. Jeszcze bardziej podoba mi się wnikliwy opis innej induskiej (dokładnie sikhijskiej)
rodziny. Prowadzą wielki magazyn z przyprawami, importują je z najdalszych zakątków świata żeby potem sprzedawać do egzotycznych sklepów i restauracji. I jest coś jeszcze. Świetny wykład o tym, czym dla Indusa (nie tylko na emigracji)
jest jego przedsiębiorstwo; budowane od podstaw, karmione krwawicą prawie, troskliwie doglądane, ważniejsze niż wszystkie najważniejsze sprawy świata tego. Przedmiot dumy, potem rozpaczy – gdy interes przestaje się kręcić. To bodaj najbardziej wzruszające i najciekawsze sceny. Polecam, choćby po to, by choć trochę zrozumieć Indusa na obczyźnie. Następna perełka – próba wyłożenia prawideł funkcjonowania hinduskiej rodziny, stosunków zależności, hierarchii, przyczyn nieporozumień. A nad tym wszystkim krąży widmo zbrodni, co dodaje sporo emocji. Jeśli nawet od początku prawie mamy podejrzenia co do tego, kto zabił, to książka jest na tyle dobrze napisana i przemyślana, że czytelnik czerpał będzie przyjemność z lektury. Ciekawie skonstruowany jest główny bohater, nie zrobiono z
niego mściciela, mimo to autor był okrutny. Jego ukochana żona umiera bardzo, ale to bardzo powoli, w dodatku żyje już zupełnie nieświadomie, on musi się z tym zmierzyć. Także z tym wszystkim, czego już nie zdążyli sobie wyjaśnić, a co głęboko tkwi zadrą. Nawet nie próbuję sobie wyobrazić, co się wtedy czuje, autor to opisał. I choć to świetne fragmenty, cieszę się, że nie było tam tego więcej, bo atmosfera i bez tego jest mroczna i przygnębiająca. To nie zarzut, spostrzeżenie bardziej. Książka opowiada o sprawach trudnych i przykrych i o życiu, które po prostu jest ciężkie, a tylko czasami bywa piękne. Opowiada także o różnie pojmowanych ideałach i specyficznym idealizmie, choć tu zastanawiam się, na ile urzędnik celny nie jest po prostu przerysowany. Myślę, że jest przede wszystkim nierealistyczny, odrealniony, nieautentyczny, przez co trochę burzy mi odbiór fabuły. Jasne, konstruowanie bydlaka to nie zabawa kolorowymi kredkami, ale autor zapędził się zbyt dalece w przypadku działań jego, okrucieństwa i
przeszłości, rezygnując prawie zupełnie z rysu psychologicznego w przypadku tego akurat bohatera.

Głęboko wierzę w rzetelność autora i jego znajomość realiów oraz zasad panujących w hinduskiej diasporze w Holandii. Jakkolwiek, trudno jest mi wyobrazić sobie Indusa pochodzącego z Bombaju, mówiącego tylko w hindi, w dodatku z pendżabskim akcentem. Równie trudno mi wyobrazić sobie, że stary handlarz, który zna się na życiu i interesach, akceptuje pierwszego lepszego Indusa i na podstawie tylko metalowej bransoletki wierzy na słowo, że tajemniczy przybysz sikhem jest. Jasne, turyści zwykle sikhów identyfikują na podstawie jaskrawych turbanów, niegolonych bróg i włosów, ewentualnie – metalowej bransolety. W rzeczywistości religia ta nie ogranicza się li tylko do tych widocznych na pierwszy rzut oka emblematów, w tym wypadku - jednego emblematu wątpliwej jakości. Uwaga o tym, że radykalni sikhowie biorą zakładników i barykadują się z nimi w świątyniach jest generalizacją. I te przyprawy. Każdy, kto choć otarł się o hinduską kuchnię zapamiętał sobie zjawisko pod nazwą masala. Mieszankę około 20 przypraw
zmieszaną w różnych proporcjach, ale nieodzowną i niezwykle charakterystyczną w smaku. Dodaje się ją absolutnie do wszystkiego. Specjalną wersję – nawet do herbaty. Autor udaje, że coś takiego nie istnieje. Pokazuje sklepy z przyprawami, magazyn, kuchnię, w której gotuje się tradycyjne hinduskie potrawy, drobiazgowo opisuje składniki posiłków. A masali niet. I jeśli jestem sobie w stanie wyobrazić naprawdę dużo, to obraz Hinduski bez biżuterii, bez choćby jednej bransoletki, malutkiego kolczyka - jest poza moim zasięgiem. Poza tymi szczegółami, wszystko w opisach około – indyjskich mi gra.

dbyulev

Bardzo lubię, gdy oprócz opisów przygód i morderstw, autor serwuje mi trochę wiedzy historycznej, antropologicznej czy w rozważaniach zahacza o historię literatury, bądź dzieje europejskiego malarstwa. Tyle że ten autor akurat nie posiadł był sztuki zgrabnego wplecenia w opis, dialogi czy komentarz narratorski potrzebnych wyjaśnień historyczno–geograficznych. Nie posiadł i po prostu każe co jakiś czas głównemu bohaterowi wyjąć encyklopedię i sobie (i nam) doczytać. Jako czytelnik poszukujący, a nie wykształcony jeszcze we wszystkich dziedzinach jestem wdzięczna, ale nie lubię takich zabiegów. Po encyklopedię sama sobie mogę wstać.

dbyulev
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dbyulev

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj