Rana Adriana
"Ordynator oddziału pomimo swoich dwudziestu trzech lat doświadczenia w pracy chirurga nigdy nie widział czegoś podobnego. Pocisk wysokoprędkościowy - wyjaśnili - po zetknięciu z ciałem spala się i zabija tkankę. [...] Z początku myśleli, że to draśnięcie. Na pierwszych zdjęciach rentgenowskich uraz okazał się bardziej skomplikowany.
Kula, która zdaniem lekarzy została na wyspie, rozpadła się na ponad siedemdziesiąt odłamków, które rozproszyły się po tkance mięśniowej. Zdaniem ordynatora mogliśmy mieć do czynienia z rodzajem amunicji, która rozpada się w chwili kontaktu z powierzchnią. Później wyjaśnił, że podobnego rodzaju pocisków używają strażnicy na pokładach samolotów. Założeniem jest, aby nie przebijały celu na wylot, powodując szkody w otoczeniu. Za to trafiwszy w cel, wywołują w nim spustoszenie" - czytamy w "Masakrze na wyspie Utoya".
Na zdj. Adrian Pracoń dzisiaj.