W monumentalnej Pani Dobrego Znaku Feliks W. Kres zabiera nas w końcu do osławionego Złotego Dartanu, kraju niegdyś szczególnie pobłogosławionego przez Szerń, który jednak w karygodny sposób zmarnotrawił przychylność wiszącej nad Szererem, nie do końca odgadnionej potęgi. Dartan, zapewne nieprzypadkowo, przypomina pod wieloma względami szlachecką Rzeczpospolitą: możni żyją tutaj w przepychu, na który pracuje pozbawione jakichkolwiek praw chłopstwo. Kraj, niegdyś potężny, rozmienił swą siłę na drobne w wewnętrznych waśniach szlachetnych rodów, równie honorowych co bezsensownych. Nikt nie zauważył momentu, gdy z rzeczywistego mocarstwa stał się kolosem na glinianych nogach. A wówczas uderzył Armekt, podbił to niezwykłe siedlisko przepychu i zaprowadził Wieczny Pokój. Szlachcie pozostały rycerskie turnieje i przepiękne pałace, które zresztą zupełnie jej wystarczyły. Do czasu, gdy ekscentryczny starzec, posiadający niemalże latyfundium na terenie właściwie odciętej od Cesarstwa Puszczy Bukowej, poślubił
własną praczkę, niewolną dziewczynę, czyniąc ją dziedziczką fortuny i obarczając misją restauracji królestwa.
Wspomniana niewolnica, Ezena, należy do najciekawszych i najmniej jednoznacznych postaci pojawiających się na kartach Księgi Całości. Oprócz niej powracają bohaterowie poprzednich tomów – Theresa i Agatra oraz Głupi Gotah, Przyjęty. Jego obecność jest nieodzowna, gdyż Pani Dobrego Znaku to opowieść o ideałach, marzeniach, intrygach i wojnie, ale wszystkie te elementy naznaczone są, bardziej niż kiedykolwiek dotąd, aktywnością Pasm. Powraca prastara legenda o Trzech Siostrach, z których jedna była najpotężniejszą w dziejach królową Dartanu. Sama wola Szerni to jednak za mało, gdyż w każdym równaniu najistotniejszą i zarazem kompletnie nieprzewidywalną zmienną stanowią ludzie. Dzięki nim historia pełna wojskowej strategii, żołnierskiej codzienności i politycznych brudnych sztuczek staje się czymś więcej. Zapisem niemożliwych wyborów, bezsensownych poświęceń, ciężaru odpowiedzialności za podkomendnych i walki z własną ambicją oraz strachem.
Owszem, Kres przedstawia niezwykle wielowymiarowy obraz działań wojennych, i robi to sprawnie jak nigdy dotąd, a co ważniejsze, interesująco, właśnie dlatego, że obok technikaliów eksponuje „czynnik ludzki”. Wreszcie możemy na przykład dowiedzieć się, co czuje i jak myśli ekskluzywna dartańska niewolnica, Perła Domu. I to nie jedna, a trzy, o zupełnie odmiennych życiowych doświadczeniach. Przedmioty uniwersalne, które, mimo wszystkich upokorzeń, zachowały człowieczeństwo. A teraz wykorzystają wyjątkowe, wyceniane co do sztuki złota umiejętności w służbie pani, która stała niżej od nich. Poprowadzą wojnę, która może zmienić porządek geopolityczny Szereru. A nade wszystko – uwierzą w siebie. Przewrotność i zręczność, z jaką autor łączy tak skrajnie odmienne perspektywy i problematyki, przyczyniają się do powstania jego zdecydowanie najlepszej powieści. Wciąż trudnej, brutalnej, turpistycznej, ale zarazem pełnej wiary w możliwości jednostki, rzucającej wyzwanie determinizmowi, który wszak stanowi
logiczną konsekwencję istnienia Praw Całości. Każda walka jest do wygrania, pod warunkiem, że nie przegramy jej we własnej głowie, zanim cokolwiek zrobimy, by ją podjąć. Przesłanie tak optymistyczne, że niemal niepasujące do ponurej rzeczywistości Szereru. Tym piękniejsze i mniej banalne, przez kontrast.