Trwa ładowanie...
recenzja
26-04-2010 16:22

Przewlekłe choroby starego olbrzyma

Przewlekłe choroby starego olbrzymaŹródło: Inne
d126p6j
d126p6j

Chiny. Upadek i narodziny wielkiej potęgi Jonathana Fenby'ego to blisko tysiąc stron opowieści o niewielkim wycinku z historii Państwa Środka, tyle że tym chronologicznie naszym czasom najbliższym. Autor rozpoczyna narrację w latach wojen opiumowych, czyli wówczas, gdy potężne cesarstwo w starciu z siłami państw Zachodu ponosi upokarzające porażki. Władcy z mandżurskiej dynastii Qing nie bez powodu pełni dumy i pychy do połowy XIX w. dość skutecznie przeciwstawiali się infiltracji ekonomicznej Wielkiej Brytanii, Francji czy Stanów Zjednoczonych. Ostrożne szacunki mówią, że w 1800 r. PKB Państwa Środka stanowiło 30% światowego, a co czwarty mieszkaniec Ziemi był poddanym Syna Niebios. W pierwszej części książki Fenby usiłuje wyjaśnić jak to się stało, że w drugiej połowie XIX w. ten ogromny kraj rozpadł się w proch i pył, a państwa o mniejszym potencjale traktowały Chiny niczym afrykańską kolonię, zaś niewielkie siły zbrojne z Europy, czy później z Japonii, były w stanie roznieść doborowe armie cesarza? I
znów - czym wytłumaczyć przejście od niewyobrażalnych zbrodni Mao Zedonga i spowodowaną przez jego obłęd dewastację państwa, do gigantycznego skoku gospodarczego i stania się drugą potęgą świata. Co powoduje, że ten wspaniały kraj tak łatwo stacza się na dno, by natychmiast się odbudować? Czy ten cykl jest po prostu wpisany w tę kulturę? Co go warunkuje?

Ponad dwa tysiące lat chińskiej cywilizacji daje kilkanaście przykładów dramatycznych upadków i wielkich wzlotów. Ostatnie sto sześćdziesiąt lat jest pod tym względem jeszcze bardziej spektakularne. Fenby'emu udało się połączyć dość szczegółową faktografię z płynnością narracji, tę potężną cegłę czyta się z wypiekami na twarzy niczym dobrą sensację. Bo właściwie tym jest historia Chin ostatnich lat, sensacyjną opowieścią, pełną krwi, szaleństwa, straszliwych klęsk i zbrodni, ale też uporu, sukcesu ekonomicznego i powrotu na należne geopolitycznie miejsce. Bez wątpienia jest to najlepsza książka traktująca o dziejach Chin z tych, które miałem w rękach, klarownie prowadząca nienawykłego do azjatyckich zawiłości kulturowych czytelnika z naszego kręgu cywilizacji przez gąszcz politycznych wydarzeń, ekonomicznych i kulturowych zmian, a także, co nie bez znaczenia, klęsk naturalnych, trapiących ten kraj wielkości kontynentu. Zdumiewające jest w historii Chin ostatnich lat, że tak silne piętno na niej wywarło w
sumie tak niewiele osób.
Pomimo upadku cesarstwa jako formy władzy w 1911 r. styl wykształcony przez dwa tysiąclecia wciąż jest ten sam - jedynowładztwo, silna pozycja dominującej osoby, która w czasach republikańskich często nie posiada jakiegoś formalnego tytułu, zresztą i wcześniej cesarze bywali tylko wygodnymi figurantami. Półtora wieku naznacza swoimi osobowościami zaledwie pięć osób: cesarzowa Cixi, Sun Jat-sen, Chiang Kaj-szek, Mao Zedong i Deng Xiaoping. To od ich planów politycznych, poglądów, kaprysów i skuteczności zależał kierunek rozwoju Chin. Fenby wielokrotnie w książce podkreślał słabość władzy centralnej i niesterowność administracyjną takiego gigantycznego organizmu państwowego, jakim jest Państwo Środka. Tym bardziej zadziwiające jest to, że wybitne jednostki wywarły tak silne piętno, potrafiły narzucić swoją wizję milionom poddanych/współobywateli. Dyskurs historyczny często grzęźnie w próbie orzeczenia trafności relacji idei rządzącego z warunkami rzeczywistymi. Cixi ma opinię
wielkiej hamulcowej, która nie rozumiała wyzwań industrializacji i całą swą władzę oparła na kurczowym trzymaniu się świata, którego już dawno nie było. Sun Jat-sen doprowadził do obalenia ustroju, panującego w Chinach od zawsze, dostosował republikanizm do chińskich warunków naturalnej autokracji. Chiang Kaj-szek opanował straszliwy chaos epoki warlordów, rozbudził w Chińczykach patriotyzm i nacjonalizm, był jednak zbyt słaby, aby poradzić sobie z wyzwaniami II wojny światowej. Mao Zedong, niewątpliwy psychopata i ludobójca, osiągnął jednak cel, który udał się przed nim może tylko Kubiłajowi - Chiny stały się jednym organizmem, a nie mniej lub bardziej luźną federacją poszczególnych, zajętych swoimi problemami prowincji. Koszt tej unifikacji to 60-80 mln zabitych, zamęczonych i zagłodzonych w imię pomysłów politycznych Przewodniczącego. I wreszcie ostatni wizjoner, Deng Xiaoping, Fenby nazywa go "mistrzem przetrwania", w istocie udało mu się na czerwonym dworze Mao, nie bez ran i cierpień dożyć sędziwego
wieku, i stać się w starczym wieku nie mniejszym rewolucjonistą niż jego poprzednik, tyle że pod pragmatycznym hasłem: "Nieważne, czy kot biały czy czarny, byle łapał myszy". Jemu Chiny zawdzięczają potężny wzrost gospodarczy i odbudowanie pozycji na świecie, ale też umiejętność wyłonienia takich następców, którzy tego nie zmarnowali, przy jednoczesnym zdławieniu procesów demokratyzacyjnych. Być może w perspektywie lat petryfikacja systemu politycznego, dokonana przez Denga, doprowadzi do kolejnego kryzysu, chociaż jak na razie wygląda na to, że jest doskonale dostosowany do chińskich warunków wewnętrznych.

Lektura książki Fenby'ego szokuje jeszcze w jednym aspekcie: trwałości cywilizacji i kultury pomimo szokującej ilości zbrodni i klęsk, jakie spadły na Chiny; ilość ofiar wojen, żywiołów oraz obłędu rządzących jest niewyobrażalna. Fenby z typowo brytyjskim dystansem brnie przez stosy trupów, wyzierające niemal z każdego akapitu. Każda inna cywilizacja zawaliłaby się od zadanych jej strat, Chińczycy jednak wykazują się nieistniejącą chyba nigdzie wolą trwania i przetrwania, a ich kultura jest plastyczna, potężna i zmienia się wciąż pozostając niezmienną. Dotyczy to również systemu politycznego - Fenby bez cienia skrupułów i bardzo klarownie wyłuskuje podobieństwa współczesnych rządów do administracji cesarskiej.

Na koniec odpowiada na dręczące wszystkich interesujących się geopolityką pytanie: co dalej z Państwem Środka. Autor nie ma całkowitej pewności, ale intuicja i spojrzenie historyczne podpowiada mu, że dotychczasowy marsz ku dobrobytowi rozwiązał mnóstwo problemów kraju, trapiących go od czasów rządów Cesarzowej Wdowy, ale stworzył wiele nowych, tak silnych, że zagrażają spójności, a nawet egzystencji państwa. Nie obawia się jakiejś wielkiej chińskiej inwazji militarnej, penetracja Afryki to nie szeroko zakrojony plan otoczenia Zachodu, a zwykłe poszukiwanie surowców naturalnych. Chiny są od zawsze skoncentrowane na sobie, co najwyżej na najbliższych sąsiadach, nie rwą się do odgrywania roli światowej przeciwwagi dla USA, czego chcieliby wszyscy niechętni Jankesom. Państwo Środka ma mnóstwo problemów wewnętrznych, Fenby nie wyklucza nawet rozpadu kraju, gdyby wzrastające tendencje odśrodkowe zwłaszcza w bardzo bogatych prowincjach nadmorskich zbiegły się z osłabieniem władzy centralnej. Zwraca też uwagę,
że wiele wydarzeń gwałtownych wydarzeń w Chinach pojawiało się bez spektakularnych objawów, a przemoc jest normalnym tam środkiem rozwiązywania problemów. Nie wolno zapomnieć, że blisko 750 mln mieszkańców należy do wykluczonych z dobrobytu, bezlitośnie wykorzystywanych przez procesy globalizacji. Ich siła nabywcza jest praktycznie żadna. Chiny rozwijają się dzięki eksportowi, a ostatni kryzys, gdy Amerykanie i Europejczycy ograniczyli zakupy, mocno zachwiał ich gospodarką. Czy się ich zatem bać? Nie sądzę, lord Macartney, poseł i szpieg brytyjski z końca XVIII w., goszczony przez ówczesnego cesarza, raportował, że Chiny to piękny, ogromny i imponujący okręt, który zbudowany jest z przegniłych materiałów, gdy tylko będzie go prowadził kiepski kapitan, czeka ten kraj mnóstwo problemów. Przez te dwieście lat tyle się zmieniło, by nie zmieniło się prawie nic.

d126p6j
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d126p6j

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj