Cudne „opakowanie” - niezwykle poręczny format, twarda obwoluta i apetyczna kawa podana w filiżance w kształcie serca. Aż ślinka cieknie! Takie właśnie były moje reakcje po złapaniu w ręce książki Richarda Paula Evansa Szukając Noel. Słodycz, której czasami wydawało się aż nadto na tych kilkuset stronach, autor przemieszał z mało smacznym i kompletnie nie pasującym do mojej wizji tej książki pieprzem w postaci okrutnego dzieciństwa Macy i popapranego życia Marka. Czy taką miksturę można przetrawić?
Etap książek z serii Balsam dla duszy mam już dawno za sobą. Niespecjalnie też porusza mnie telewizyjna seria Okruchy życia. Nie zaczytuję się w lekturach, w których bohaterowie poharatani przez los, nagle doznają olśnienia, napotykają wielkie szczęście w postaci drugiego człowieka, pieniędzy, zdrowia stając się symbolem wiary i nadziei.Zazwyczaj ani mnie to ziębi ani parzy mówiąc kolokwialnie. Biedny chłopak, awaria samochodu, śnieżna zawierucha, schronienie w ciepłej knajpce i śliczna dziewczyna - ten schemat w żaden sposób do mnie nie przemawia. Ale gorąca czekolada z bitą śmietaną, tak umiejętnie podana jak we wspomnianej kawiarni... to już nie pozwala przejść obojętnie - ślinka cieknie wraz z każdym kolejnym zdaniem. Nie zmienia to faktu, że po kilku pierwszych stronach śmiało można przeskoczyć do kilku ostatnich, aby utwierdzić się w przekonaniu, że książka kończy się tak, jak każda tego typu. I zazwyczaj w dodatku nie trzeba poświęcać czasu na środek, bo jest beznadziejnie błahy, powtarzalny,
przewidywalny i całkowicie nudny. Oczywiście, jako tak zwane czytadło jak najbardziej do polecenia. Dla zabicia czasu albo kiedy kapie z nosa i głowa nie pozwala skupić się na niczym szczególnym, wtedy można uraczyć się tego typu literaturą.
Byłam przesadną optymistką sięgając po Szukając Noel i licząc na coś… łamiącego zasady. W dodatku to wydanie… To książka, którą można kupić komuś na prezent, kiedy nie wiadomo, jaki rodzaj literatury obdarowany preferuje. Bo ta historia nie może się nie podobać. Sukcesem jest fakt, że może wydać się banalna, ale trudno będzie o niej powiedzieć że jest zupełnie słaba, bo nie można tak powiedzieć o lekturze, która porusza sprawy strachu przed życiem, nadziei, miłości, choroby, zapomnienia, śmierci. Ale na pewno nie dla każdego jest to fenomen. Dla mnie z pewnością nie.