Trwa ładowanie...
recenzja
23-11-2012 21:25

Przeszłość jest o krok

Przeszłość jest o krokŹródło: Inne
d4lvjar
d4lvjar

Stare listy obróciły się w popiół, spłowiały stare fotografie, choć i tak przetrwały dłużej, niż zapadłe, porosłe mchem mogiły o których nikt już nie pamięta. Zwyczajna kolej losu i przemijania. Czasem tylko znaleziona przypadkiem na strychu paczka listów zaciekawi na chwilę, zanim wyląduje w śmietniku. Nie można przecież wlec za sobą tych wszystkich rupieci, połamanych mebli, starych gazet, zetlałych wstążek…

Od czasu do czasu powraca moda na poszukiwanie przodków, powrót do korzeni. Poszukiwania zaczyna się, oczywiście, od herbarzy, i na nich, najczęściej, kończy. Pomiędzy siedemnastowiecznym senatorem o podobnie brzmiącym nazwisku a dniem dzisiejszym można przerzucić chwiejną kładkę, spiętą mityczna babcią-hrabiną, która z wielkiej miłości wyszła za szewca, ale ogrodowe róże do końca życia pielęgnowała w rękawiczkach…

Bohaterka powieści Lucyny Olejniczak pewnego dnia w codziennej gazecie trafia na przedruk prasowej notatki sprzed stulecia. Banalnej, w gruncie rzeczy. Pędzący przez Kraków wóz strażacki uległ wypadkowi, jeden ze strażaków, wymieniony z imienia i nazwiska, został ranny. Pamięć narratorki odpowiedziała echem opowieści z dzieciństwa, o tym, że jej pradziadek był strażakiem. A zatem to prawda – łączą ją więzy krwi z jakimś wąsatym zuchem z czasów c.k. monarchii, który uwieszony rozpędzonej motopompy gnał przed stuleciem po tych samych ulicach, które i ona przemierza codziennie. Zaciekawiona, rozpoczyna poszukiwania. Roczniki starych gazet, archiwa straży pożarnej, księgi parafialne… Pradziadek trochę się jej wymyka i myli tropy, ale za to narratorka dowiaduje się coraz więcej o codziennym życiu zwykłych, skromnych mieszkańców Krakowa u schyłku XIX wieku, znajduje nowe hobby, poznaje interesujących ludzi, zaczyna może trochę inaczej patrzeć na otaczający ją świat. W wyobraźni powstaje portret rodzinny,
scalony z okruchów faktów, rodzinnych opowieści i dawno przeczytanych książek – własny, domowy mit. Pewnie nie każdemu z nas starczyłoby fantazji na stworzenie takiego pogodnego zakątka pamięci, kapitału na złe dni. Ale dlaczegóżby nie spróbować?

d4lvjar
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d4lvjar

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj