Trwa ładowanie...
recenzja
03-12-2010 16:43

Prowincja, zadupie, osobny Kosmos

Prowincja, zadupie, osobny KosmosŹródło: Inne
d29jyev
d29jyev

Kiedy nie jest się wielkim fanem literatury podróżniczej, gdy nie pochłania się z drżeniem serca kolejnych tomów reportaży z różnych części świata, gdy nawet za często samemu się nie wyjeżdża, nie zwiedza, nie podróżuje… tym bardziej cieszy, gdy nagle przeczyta się książkę, która realizując wspomniany typ twórczości, zainteresuje, wciągnie, zachwyci. Pojawia się wtedy przeświadczenie, że nie tyle jest to wynik niewystarczającej (trochę się przecież czytało) znajomości literatury, która do tej pory jakoś rzadko przyciągała, ale raczej konsekwencja faktu, iż teraz ma się w ręku utwór naznaczony czymś, czego duża część nie miała. Czym? Trudno powiedzieć. Zachwyt zawsze pozostanie w relacji do oczekiwań, gustów i indywidualnego czytelniczego doświadczenia. Ale skoro coś tam się rzekło – to jakoś tam też trzeba się wytłumaczyć. Gdzieś dalej, gdzie indziej Dariusza Czai to wciągająca relacja z podróży do Włoch. Dokonywana z perspektywy czasu próba opowiedzenia sobie, wytłumaczenia, poukładania doświadczeń,
przeżyć i tego wszystkiego, co zostaje po podróży. To relacja z pracy antropologa, etnologa nad noszonym w sobie materiałem, a przy okazji zapis zmagań człowieka, podróżnika zderzającego rzeczywistość z własnymi pasjami, fascynacjami, oczekiwaniami. To przede wszystkim zaś oswajanie i przedstawianie mało znanej południowej części Włoch – Apulii, która jak pisał cytowany często przez Czaję Muratow: „nie przywykła, by ktoś się nią interesował”.

Monte Sant’Angelo z kultem Archanioła Michała, znane z bitwy Rzymian z wojskami Hannibala Kanny czy obrosłe legendą Castel del Monte (znane choćby z * Imienia róży* Eco) - to pierwsze punkty na mapie włoskiej podróży, która poprowadzi w miejsca mniej znane, ale nie mniej frapujące. Poznawane miasta i wsie Czaja, niczym warownymi murami pozwalającymi przetrwać, obuduje zaś licznymi kontekstami. Nie jest to bowiem niewinne dotykanie zwiedzanej przestrzeni. Autor Gdzieś dalej, gdzie indziej, jak na antropologa przystało, jest bowiem (i był już podczas podróży) dobrze przygotowany. Odwołuje się do koncepcji, teorii, innych relacji. Ale sam akt poznawania wydaje się być przy tym żywy. Konfrontuje zwiedzaną przestrzeń z owymi koncepcjami i owe koncepcje ze zwiedzaną, doświadczaną przestrzenią. Doświadczenie to jest uogólniane, ale nie zabiera mu to wiele
z owej świeżości, prawdziwości.
Takie połączenie to duża rzecz. Erudycja autora nie przeszkadza tu, nie narzuca się, nie przysłania doświadczanej rzeczywistości. Odwołujący się do swej wiedzy Czaja zderza rzeczywistość Apulii i poznawanych miejsc z tym, co wokół nich narosło, co zwykło się sądzić, pisać – zderza ją z mitem. Apulia staje się tu równocześnie dziurą, prowincją, zadupiem i osobnym pisanym z wielkiej litery Kosmosem. Czaja wydobywa te wszystkie niesamowite miejsca, historie, cuda i niby to im wierzy, niby nie. Raczej wątpi, ale poprzez to ożywia je na nowo, dodając im piękna. Jest pośrednikiem, wysłannikiem postarzałej kultury, historii i czasu, który wielkie i małe mityczne konstrukcje zmienia w ruinę. Czaja staje gdzieś na granicy dekonstrukcji przemierzanego świata, ale nie robi ostatniego kroku, bo z tego miejsca, w którym się jako człowiek, antropolog i pisarz w ten sposób znalazł, ów świat widać najlepiej. Z tego miejsca dobrze rozmyśla się o prawidłach historii, odchodzeniu,
przebudowywaniu mitycznej, wyobrażonej przestrzeni.

Czaja często każe mówić innym nierzadko dużo wcześniejszym tekstom, reportażom, relacjom. Chodzi ścieżkami cudzymi, ale jest to jego własne chodzenie. Ujawnia się tu więc nie tylko wrażliwość na to, co poznaje, ogląda, zwiedza i opisuje – ale także wrażliwość jako czytelnika innych wcześniejszych relacji, które posłużyły za przewodnika. Wnikliwy i wrażliwy czytelnik staje się wrażliwym i wnikliwym pisarzem, tyle swym lekturom zabierając, co i dając. Hołd dla Apulli jest też hołdem dla tych, na których autor się wzoruje, których przywołuje (Gregorovius, Muratow). Dosłownie i w przenośni polski antropolog rusza w ich ślady. Pisze, nadpisuje, komentuje, wybiera, co według niego ważne. Podaje czytelnikowi palimpsest, ale ów czytelnik ma wrażenie, iż jego autor dodrapał się do warstwy pierwszej, pierwotnej. To naprawdę dobra książka. Zapis podróży obudowany esejami o podróży i.. pisaniu. Nieduży (cytuję) zbiór rzeczy o Południu. Nie taki (dodaję) nieduży.

d29jyev
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d29jyev