Trwa ładowanie...
recenzja
14-02-2012 10:14

Prawnuki Lema składają mu literacki hołd

Prawnuki Lema składają mu literacki hołdŹródło: Inne
d3bzljk
d3bzljk

O Stanisławie Lemie słyszeli wszyscy, ale ze znajomością jego dzieł jest już gorzej. Czy jednak pięć lat po śmierci Mistrza możemy stwierdzić, że jego proza stała się ofiarą sformułowanych niegdyś przez niego trzech praw (Nikt niczego nie czyta. Jeżeli ktoś coś przeczyta, to nie zrozumie. Jeżeli już ktoś coś przeczyta i zrozumie, to i tak nie zapamięta.)? Wszak jeszcze za życia pisarza udało się w końcu wydać jego dzieła zebrane, po bodajże trzech wcześniejszych nieudanych próbach. Uzupełniła je potem seria wydana przez wysokonakładowy dziennik, nie szczędzący jej promocji. Książki opublikowane w ramach obu tych projektów znalazły swoich nabywców. Czy kupowali oni kolejne tomy jedynie po to, aby ładnie wyglądały na półce i świadczyły o przynależności właścicieli do intelektualnej elity narodu? Warto wierzyć, że tak jednak nie było, i że sięgają oni czasem na rzeczoną półkę, aby poobcować z dziełami co prawda wymagającymi, ale wciąż odkrywczymi i poruszającymi problemy uniwersalne.

Jak się natomiast okazuje, nad twórczością Lema z uwagą pochylają się młodzi pisarze fantastycznonaukowi, szukając w niej punktów odniesienia i inspiracji. Najlepszym tego dowodem jest wydana niedawno antologia, w której oddają oni literacki hołd Mistrzowi. Dwanaście składających się na nią opowiadań w różny sposób nawiązuje do jego spuścizny. Niektóre celują w upodobnieniu się do prozy Lema pod względem formy i stylu, inne zgłębiają jej charakterystyczne tematy, są też takie, które reinterpretują występujące w niej motywy, próbując na przykład dociekać, jak sam Mistrz pisałby o nich dzisiaj. Ostatnia grupa to utwory, które w luźniejszy sposób nawiązują czy do dzieł Lema, jak również do jego osoby czy też wątków jego biografii. Kilka z tekstów szczególnie wyróżnia się z tomu – pomysłem, intrygą, realizmem psychologicznym czy technologicznym, a wreszcie pisarskim rzemiosłem.

Zaprezentowane przez Filipa Hakę „Opowieści kosmobotyczne Dominika Vidmara” noszą podtytuł: „Trzynaście haseł ze Słownika postaci literatury nieznanej”. Owe hasła podają w encyklopedycznej formule (odsyłacze, streszczenia i cytaty ze źródeł etc.) życiorysy bohaterów nieistniejących dzieł fikcyjnego pisarza. Kolejne pozycje słownika stopniowo dopełniają barwną mozaikę utrzymanych w stylu retro opowieści SF, traktujących o niesamowitych przygodach w przestrzeni kosmicznej. Autor doskonale opanował przyjętą konwencję, bawiąc się nią (podobnie jak czynił to Lem w „Doskonałej próżni” i „Wielkości urojonej”), traktując z przymrużeniem oka i interesująco stylizując język swojej prozy.

Rafał Kosik w „Telefonie” doskonale rozgrywa dramat rodzinny, w który umiejętnie wplata wątek ilustrujący drapieżność paparazzich i problematykę sztucznej inteligencji. Operujący mocnymi emocjami tekst opowiada o sile i pułapkach nadziei, żywionej w obliczu tragedii. Jakby przy okazji, demaskuje mechanizmy działania współczesnych (i przyszłych) mediów, które nie licząc się z uczuciami ofiar i ich bliskich, sprzedają publiczności bezpośrednie relacje z miejsc najbardziej tragicznych wypadków. Obok sprawnego prowadzenia intrygi i budowania napięcia, realizm psychologiczny postaci i stawianie ważnych pytań natury etycznej to najmocniejsze atuty opowiadania Kosika.

d3bzljk

W świat wirtualny (czy może należałoby rzec: fantomatyczny), przenosi nas Wojciech Orliński w wielce sympatycznej nowelce „Stanlemian”. Autor, który notabene popełnił swego czasu słownik lemologiczny „Co to są sepulki?”, umieszcza w owym świecie detektywistyczną fabułę, rozwijając ją ze sporym poczuciem humoru. Efekt jego zabiegów po lekturze pozostawia w czytelniku nader miłe wrażenie. Nie można tego samego powiedzieć o opowiadaniu „Rychu” Jakuba Nowaka, które jest ocierającą się o psychodeliczne klimaty wariacją na temat konfliktu pomiędzy Lemem a Philipem K. Dickiem. Sugestywna, przygnębiająca atmosfera, motyw dolegliwości psychicznych gnębiących głównego bohatera, będącego alter ego Dicka, a także charakterystyczna rekwizytornia, upodabniają prozę Nowaka do dokonań słynnego amerykańskiego pisarza. „Rychu” pozostaje więc w pamięci, wgryzając się w nasze postrzeganie świata i budząc podskórny niepokój.

Antologia jako całość prezentuje się bardzo przyzwoicie, począwszy od szaty edytorskiej (ilustracja na okładce nawiązująca do niezapomnianego stylu Daniela Mroza), poprzez różnorodność formalną tekstów, na niezłym ich poziomie literackim skończywszy. Wszelkie niedociągnięcia, jeśli ktoś się takowych dopatrzy, złożyć należy na karb pionierskości przedsięwzięcia. I cieszyć się, że w masie królujących na naszym rynku wielotomowych seriali fantasty, trafia się rodzynek aspirujący do klasycznej SF. Godne pochwały jest już samo to, że młodzi pisarze nie podchodzą do spuścizny Lema na kolanach, nie wykazują bojaźni i drżenia przed Wielkim Nazwiskiem, jak dawało się to swego czasu zauważyć wśród ich kolegów po piórze należących do starszego pokolenia. Czy ci starsi, na Lemie wychowani, tworzący od zawsze w jego cieniu, mieliby w związku z dziełem swojego Mistrza do powiedzenia coś ciekawszego? Możemy założyć, że i owszem. Pozostaje więc mieć nadzieję, że oni również kiedyś zyskają na to szansę.

d3bzljk
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3bzljk