Hanka, Wanda i Jadzia to dziarskie, chyże acz starsze już panie, które regularnie prowadzą dyskusje przy kawie i ciastku. Podczas jednej z wielowątkowych i wielogodzinnych rozmów, Jadzia oznajmia przyjaciółkom, że włamano się do jej mieszkania. Włamywacz nie ukradł jednak ani pieniędzy ani ukochanych pereł właścicielki. Intruz najwyraźniej zainteresowany był jedynie dokumentami pozostawionymi w gabinecie Władka – zmarłego męża Jadzi. Akcja nabiera rozpędu i rozmachu, gdy okazuje się, że pan Władek był archeologiem i historykiem sztuki, który brał udział w wymianie dóbr kultury między ZSRR i NRF. Na kolejnych stronnicach powieści pojawiają się podziemia starego rynku, Mała Waga i… skarb.
Starsze panie Joanny Gromek-Illg piszą ody o czołowych politykach, elegie na cześć poległych sportowców i epitafia dla wciąż żyjących znajomych (nie oddałabym tej recenzji, gdybym nie zacytowała mojego ulubionego: „Tu leży W.S. Pogrzebik bez łez. Jak podało Radio Zet, Na grobie jest tylko pet. Według „Wyborczej Gazety” – Dwa pety”). Chętnie i ochoczo układają również kalamburki, dumki oraz hymny. „Można było ich twórczość nazwać grafomanią, można też było ich literackie gusty uznać za perwersyjne”. Jedna z bohaterek Skarbów w zaciszu domowych sekretów pisze nawet… powieści kryminalne. Uważa, że schemat ich tworzenia jest trywialnie prosty. Najpierw pod ścisłą „dyscypliną logiki” i z matematyczną wręcz precyzją należy określić związek przyczynowy a następnie usunąć z łańcuszka jeden element. Podobne zasady przyjęła najpewniej Joanna Gromek-Illg i ostatecznie Skarby napisane są ładne i zgrabnie. Jedyne poważne zastrzeżenie może budzić fakt, że pisarka nieco przesadnie tworzy atmosferę i klimat powieści.
Posługuje się zużytymi rekwizytami (filiżanki aromatycznej kawy, haftowane serwetki, zakurzone książki) i sztancową scenografią (cmentarz, strych przedwojennej kamiennicy, podziemia rynku). Poza tym Gromek-Illg dostaje piątkę za bogate słownictwo, rozbudowane zdania i kompozycję tekstu. Sądzę jednak, że dobra powieść powinna być więcej niż wypracowaniem napisanym na „bdb”. Poprawność sama w sobie nie skłoni do przemyśleń, nie zmieni dotychczasowych poglądów, nie wywoła żadnych emocji. Podobno najgorszym określeniem, którego mężczyzna może użyć do opisu kobiety jest słowo „sympatyczna”. Oczywiście nigdy nie zaliczyłabym Skarbów do kategorii „najgorsze”, ale analogicznie mogę uznać, że książka napisana jest „prawidłowo”.