Fantastyka rosyjska wciąż pozostaje pod wpływem wiekopomnych dokonań Arkadija i Borysa Strugackich . Wyrazem tegoż są inicjatywy w rodzaju kompletowania antologii utworów, które rozgrywają się w światach wykreowanych przez braci, ale wychodzą spod ręki innych twórców. Ale to nie jedyny przejaw wspomnianego wpływu, a jednocześnie też hołdu składanego Strugackim przez współczesnych rosyjskich pisarzy. W licznych powieściach i opowiadaniach ich autorstwa występują motywy, postacie, nazewnictwo zaczerpnięte czy nawiązujące do twórczości mistrzów.
W jednym ze swoich największych dzieł, * Pikniku na skraju drogi, Strugaccy powołali do życia stalkerów – nielegalnych eksploratorów Strefy Lądowania, czyli pełnego tajemniczych zjawisk i przedmiotów miejsca domniemanego postoju Obcych na naszej planecie. Strefa przyciągała swoimi skarbami, a jednocześnie była śmiertelną pułapką ze względu na obecne w niej zagrożenia. *Dla stalkerów stanowiła też swoistą Ziemię Obiecaną, wierzyli oni bowiem, że w jej sercu możliwe było spełnienie każdego życzenia.
Stalkerów, strefę i nadzieję dotarcia do Ziemi Obiecanej znajdziemy również w wydanej właśnie po polsku powieści Do światła Andrieja Diakowa. Jej fabuła została osadzona w postapokaliptycznym uniwersum książek * Metro 2033* i * Metro 2034* Dmitrya Glukhovsky’ego . Po sukcesie wydawniczym tychże, autor udostępnił wykreowany przez siebie świat innym pisarzom. Od 2009 r. w ramach projektu ukazało się już 27 tytułów i co miesiąc wychodzi kolejny. Oprócz rosyjskojęzycznych, pośród autorów serii pojawił się też Brytyjczyk i Włoch. Po polsku, poza książkami Glukhovsky’ego, póki co zostały opublikowane tylko „Piter” Szymuna Wroczka i właśnie Do światła.
Prócz nieukrywanego przez Diakowa powinowactwa z dziełem Strugackich, pomiędzy obiema powieściami są oczywiście również zasadnicze różnice. W Do światła niebezpieczna strefa nie ogranicza się do niewielkiego, wydzielonego obszaru, ale w zasadzie obejmuje... cały świat, który stał się ofiarą atomowej hekatomby.* Skażone ruiny ziemskiej cywilizacji zamieszkują drapieżne mutanty, a nieliczni ocaleni ludzie kryją się w podziemiach.* Na powierzchnię zapuszczają się jedynie stalkerzy – w poszukiwaniu zachowanych zapasów, działających urządzeń i innych przydatnych przedmiotów.
W Sankt Petersburgu największą z ludzkich enklaw jest metro. W jego korytarzach i na stacjach toczy się codzienna, trudna walka o przetrwanie, ścierają się różne zbrojne grupy, siły, wpływy i idee. Pośród zdesperowanych mieszkańców metra coraz większą popularność zyskują poglądy wyznawców Exodusu, głoszące rychłe przybycie Arki, która ma przewieźć wiernych na tereny nieskażone promieniowaniem. Te ponoć uchowały się na drugim krańcu rosyjskiego kontynentu, w rejonie Władywostoku. Ziemia Obiecana czeka, a przybycie Arki w postaci krążownika „Wariag” mają zwiastować tajemnicze sygnały świetlne, nadawane z bazy w Kronsztadzie.
Aby odnaleźć źródło światła i zbadać znaczenie sygnałów, w stronę wyspy w Zatoce Fińskiej wyrusza oddział komandosów, którego przewodnikiem zostaje doświadczony stalker Taran. Towarzyszy mu dwunastoletni uczeń Gleb, zaś do wyprawy dołącza też przedstawiciel wyznawców Exodusu. Oddział przedziera się przez kolejne dzielnice Sankt Petersburga i jego okolice, pokonuje kolejne potwory, tudzież inne niebezpieczeństwa. Spośród członków komanda szpony śmierci wyszarpują kolejnych ludzi. Okupione ciężkimi stratami dotarcie do Kronsztadu ujawnia niespodziewaną, makabryczną prawdę. Wszystko wydaje się stracone...
Utrzymująca szybkie tempo, przygodowa akcja upodabnia nieco fabułę Do światła do gry komputerowej. Ale w powieści znalazło się też miejsce na momenty wyciszenia i refleksji. Diakow prowadzi rozważania na temat tragedii wojny i przynoszonego przez nią cierpienia, kształtowania się ludzkich postaw i charakterów, znaczenia dobra w otoczeniu pełnym nienawiści i zbrodni, zachowania człowieczeństwa w nieludzkim świecie. Na czoło pisarskich dociekań wysuwa się zaś kwestia wiary i nadziei w życiu człowieka. Daje się w tym względzie zauważyć zdecydowanie negatywny stosunek Diakowa do instytucjonalnej religii. Według niego religijne dogmaty są pułapką zastawioną na naiwnych, przywodzącą ich do zguby. Za symbol tegoż w powieści możemy uznać prawdziwą naturę kronsztadzkiego światła.
Podobnie jak wodzowie rewolucji mamili ludzkość obietnicami bez pokrycia, także kapłani obłudnie głoszą zwodnicze idee, mając pełną świadomość ich fałszywości. W ujęciu Diakowa podobieństwa pomiędzy rewolucją a religią są jeszcze głębsze – zarówno jedna, jak i druga „pożera własne dzieci”. W tym przypadku nie tylko symbolicznie, ale i dosłownie. Pisarz nie poprzestaje jednak na programie negatywnym, w czym także przynajmniej częściowo upodabnia się do przesłania braci Strugackich. Swoim bohaterom i czytelnikom pozostawia pewien promyk nadziei, szansę na ratunek – zarówno fizyczny, jak i duchowy. Jednak to „zbawienie” nie ma źródła w mętnej, oszukańczej metafizyce, ale w samym człowieku. W ludzkiej wielkości, przedsiębiorczości, wspólnej pracy dla wspólnego dobra. Czy to wystarczy, aby uratować bohaterów w przyszłym świecie dotkniętym apokalipsą? A czy wystarczy, aby dzisiejszy świat ocalić przed katastrofą?