Trwa ładowanie...
recenzja
11-06-2012 12:54

Prawdą mnie zabijasz

Prawdą mnie zabijaszŹródło: Inne
d3r0jnq
d3r0jnq

Scenerią tej powieści jest miasto Meksyk, a epoką, jak się z pewnym trudem domyślamy, czasy współczesne, może nawet początek XXI wieku. Jednak główna bohaterka, dwudziestoletnia studentka, tkwi głęboko w wieku… bądźmy odważni i powiedzmy to wprost: dziewiętnastym. Nawet biorąc pod uwagę przyjętą konwencję (o której za chwilę), dziwne, młodziutkie dziewczę żyjące w absolutnej próżni społecznej, które na uniwersytecie prowadzi jakąś enigmatyczną egzystencję, niewartą wzmianki w powieści ani uwagi czytelnika, a kontaktuje się niemal wyłącznie ze starym ojcem i niemłodą zakonnicą, prowadzącą pobliski sierociniec, jest kreacją literacką szeleszczącą papierem nie mniej, niż wycinki prasowe o seryjnych morderczyniach, które Emily czyta z pasją i kolekcjonuje te krwawe historie jak jej ojciec motyle na ostrych szpilkach.

Autorka powieści, Jennifer Clement jest mieszkającą w Meksyku od dzieciństwa Amerykanką. Pisze po angielsku, co nie przeszkodziło jej w zostaniu przewodniczącą PEN Clubu w Meksyku (cokolwiek naprawdę to znaczy). Studiowała literaturę angielską i francuską, „Trucizną…” jednak najwyraźniej chciałaby dołączyć do grona autorek kobiecej literatury latynoamerykańskiej doprawionej lekką nutką realizmu magicznego, od, powiedzmy, Isabel Allende , do, przypuśćmy, Laury Esquivel . Pod piórem Jennifer Clement nie powstały jednak nowe * Przepiórki w płatkach róży*. Rezultat tego naśladowczego eksperymentu jest zdecydowanie… czekoladopodobny.

Dlaczego? Po pierwsze ze względu na anachroniczność fabuły. Ośmielam się twierdzić, że jeśli autorka ma pomysł na historię o półsierocie żyjącej wśród pamiątek dawnej świetności rodu i sprawiającej wrażenie, że nowo poznany kuzyn jest jedynym, poza ojcem, dorosłym mężczyzną z którym nawiązała jakikolwiek kontakt – to może niekoniecznie powinna dawać jej do ręki telefon albo plastikową reklamówkę?

Po drugie (to grzech główny): fabuły tej przewidywalność. Powtarzające się znaki i symbole wbijane są czytelnikowi w głowę z subtelnością ciężkiego młotka, a opowieść zmierza do finału, który nawet niezbyt domyślna amatorka lektur pełnych płomiennych uczuć jest w stanie odgadnąć po przeczytaniu jednej trzeciej książki.

d3r0jnq

Po trzecie: nie oszczędzono czytelnikowi ulubionych lektur bohaterki – historii o seryjnych morderczyniach.Właściwie nie wiadomo, czy niewiasty te były bardziej amoralne, czy głupie. Dziwnie to jakoś pasuje także i do protagonistek powieści, z wyjątkiem anielskiej matki Agaty. Ale i o mężczyznach z tej książki można powiedzieć to samo, jeśli to jakaś pociecha.

Po lekturze czuję się trochę zatruta, zupełnie nie uwiedziona.

d3r0jnq
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3r0jnq