Trwa ładowanie...
recenzja
15-12-2010 11:32

Prapradziadek Jace'a też emablował panny

Prapradziadek Jace'a też emablował pannyŹródło: Inne
d2fix7y
d2fix7y

Sukces serii Cassandry Clare o Nocnych Łowcach, jakkolwiek dla mnie nie do końca zrozumiały, pociągnął za sobą logiczną konsekwencję w postaci prequela (również – docelowo – trylogii). Pierwszą jego odsłonę stanowi Mechaniczny anioł– powieść osadzona w Londynie pod koniec XIX wieku. Mimo zmiany planu czasowego i geograficznego, podobieństwa pomiędzy głównymi postaciami obu serii są bardzo widoczne (co, ponownie, nie zaskakuje – nie ma sensu rezygnacja z działających na docelowego odbiorcę schematów). William Herondale, zbuntowany siedemnastoletni Nocny Łowca, to, mimo innego koloru włosów, chodząca kopia Jace’a Waylanda. Może tylko jego riposty są mniej cięte niż w przypadku praprawnuka, ale trzeba mieć wzgląd na moc XIX-wiecznych konwenansów obyczajowych. Główna protagonistka powieści, przybyła z Nowego Jorku do Londynu w poszukiwaniu brata Theresa Gray, pod wieloma względami (przede wszystkim pod tym, że nie ma pojęcia o istnieniu świata magii i o własnych, rzecz jasna wyjątkowych, zdolnościach)
przypomina Clary Fray. A im większą ilość postaci poznajemy, tym mocniej czujemy się, jakbyśmy odnajdywali starych znajomych.

Serie łączy również ograniczenie miejsca akcji do kilku szkicowo przedstawionych lokacji (choć w Mechanicznym aniele jest ich zdecydowanie mniej niż choćby w * Mieście kości), Clare zupełnie nie wykorzystuje możliwości, jakie daje jej cofnięcie akcji w czasie. Mogłaby pokazać, czym różniła się rzeczywistość, zarówno Podziemnych, jak i Nocnych Łowców, zmuszonych chronić ludzkość znajdującą się na niższym poziomie rozwoju cywilizacyjnego niż w pierwszej, współczesnej trylogii. *Tymczasem poza tym, że miejsce motocykla zajął spieniony koń, Nocni Łowcy wydają się czasoodporni. Serafickie noże, znaki uzdrawiające – wszystko to już było.

Styl pozostaje prosty, znika, niestety, humor, który w wielu momentach ratował logicznie dziurawą strukturę dwóch pierwszych powieści autorki, a przynajmniej skutecznie odwracał uwagę czytelnika. Mocnym punktem (z braku innych) są interesująco dobrane wstawki poetyckie, służące za motta poszczególnych rozdziałów. O fabule nie da się powiedzieć zbyt wiele, jako że nie jest ona wybitnie skomplikowana, a Nieoczekiwany Zwrot Akcji zaskoczy jedynie bardzo nieuważnych czytelników.Wątki poboczne koncentrują się wokół Mrocznych Tajemnic skrywanych przez zdecydowaną większość postaci, z których każda ma za sobą traumatyczną przeszłość (słowo honoru, londyński Instytut można by bez przesady i nie mijając się z prawdą przemianować na Stowarzyszenie Zagadkowych Sierot). Z całej galerii charakterów najbardziej interesująca wydaje się postać Jessamine – dziewczyna konsekwentnie odrzuca swoją tożsamość Nocnej Łowczyni i odmawia walki ze złem, marząc o zwyczajnym, ludzkim życiu bogatej panny na wydaniu. Powraca wątek
dalekosiężnych planów Złych Istot i genetycznych manipulacji (to najwyraźniej jakaś obsesja, czy może tylko fascynacja Clare).

Szczęśliwie, przynajmniej z mojego punktu widzenia, ilość fragmentów romatycznych (a to zachwytów aparycją wybranka/ki, a to tkliwych myśli na jego/jej temat) jest, jak na dotychczasowe standardy twórczości Cassandry Clare, stosunkowo niewielka. Możemy to zawdzięczać skupieniu bohaterki na misji ratowania brata (Clary w obecności Jace’a łatwo zapominała o porwanej matce, Tessa jest bardziej stała w uczuciach rodzinnych) lub ogólnym ówczesnym wymogom sentymentalnej powściągliwości.

d2fix7y

Mimo to, a także mimo „mocnego otwarcia”, pierwsza połowa powieści dłuży się wprost niemożebnie, a choć w drugiej tempo jest już lepsze i czyta się łatwiej, to po lekturze dominuje wrażenie zdziwienia. Intryga jest tak prosta, że, choć nie ma w niej ewidentnych logicznych dziur, to nie rozpada się w połowie powieści tylko dzięki temu, że, niezwykłym zbiegiem okoliczności, teoretycznie niezmiernie bystrzy bohaterowie pozostają ślepi na kilka kluczowych, oczywistych faktów.

Cassandra Clare nie tylko nie pokazała w prequelu nic nowego, ale nawet nie zdołała utrzymać poziomu, jaki prezentował początek jej poprzedniego cyklu – świadomie zrezygnowała z humoru, który był jej najmocniejszą stroną, i stworzyła klony dawnych bohaterów, zamiast iPodów wyposażając je w laski i parasolki. Może i jest to recepta na sukces, ale na pewno nie na interesującą przygodową powieść fantasy.

d2fix7y
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2fix7y