W przypadku pasków komiksowych, które są publikowane przez dłuższy czas, trudno uniknąć pewnej monotonii, gdyż kolejne scenki rozgrywają się w gronie tych samych postaci, których zachowania i wypowiedzi są dość przewidywalne. Jednak cecha ta, która w przypadku innego komiksu byłaby wadą, w kolejnych tomach o Dilbercie staje się wręcz mocnym punktem świata wykreowanego przez Scotta Adamsa. Przecież niszczycielska moc biurowych absurdów w dużej mierze wynika z tego, że Dilbert – a wraz z nim czytelnicy – doskonale zdaje sobie sprawę, że kolejne polecenie Rogowłosego kierownika będzie idiotyczne (jak choćby wprowadzenie nowego stroju biurowego – beczek) albo po prostu niewykonalne (na przykład zbudowanie komputera z makulatury), Catbert - złowrogi dyrektor ds. zasobów ludzkich zawsze znajdzie jakiś sposób na pognębienie pracowników, zaś Wally z pewnością nie będzie w żaden sposób wspierać pracy zespołu...
W Słowach, których wolelibyśmy nie usłyszeć w czasie oceny rocznej czytelnicy dostają dokładnie to, za co komiksy o Dilbercie kochają od lat – przezabawnie ukazane różne absurdalne aspekty codziennej pracy w dużej korporacji. Piorunujący efekt komiczny Scott Adams osiąga przede wszystkim dzięki temu, że potrafi uwypuklić najbardziej denerwujące cechy, jakie tylko mogą posiadać nasi współpracownicy czy przełożeni. Poza tym nie zostawia on suchej nitki na różnych korporacyjnych procedurach, które bardzo często zupełnie nie realizują celów, którym powinny służyć. Właśnie dlatego do łez może rozbawić na przykład historyjka, w której pokazano jak Wally został pracownikiem miesiąca, mimo że nie robił nic poza grą w pasjansa na komputerze i piciem kawy. Bezużyteczność rozmaitych szkoleń oferowanych pracownikom przez ich firmy znakomicie z kolei ilustruje obowiązkowy (także dla inżynierów) kurs trzymania myszki czy próba wysłania Carol przez Rogowłosego kierownika na kurs dla ochroniarzy dyrektorów.
Tradycyjnie już możemy liczyć na kpiny z efektywności pracy zespołowej, z interesowania się przez kierownictwo opinią pracowników i z wielu innych pomysłów specjalistów od zarządzania zasobami ludzkimi.
W komiksie tym, poza scenkami z życia pracowników wielkiej korporacji, możemy też odnaleźć echo wydarzeń, jakie zaszły w ostatnich latach na rynkach finansowych (vide afera Enronu). Gdyby rozmaici giełdowi inwestorzy wyciągnęli wnioski z przedstawionych przez Scotta Adamsa (już w paskach pochodzących z 2002 roku!) poczynań bankiera inwestycyjnego Dogberta czy maklera Boba Cwaniutkiego, to może nie byliby tak bardzo zaskoczeni obecnym kryzysem finansowym w USA. Do sięgnięcia po Słowa, których wolelibyśmy nie usłyszeć w czasie oceny rocznej nie trzeba chyba nawet zachęcać osób, które uważają, że śmiech to zdrowie. Z pełnym przekonaniem polecam ten komiks jako znakomitą odtrutkę po ciężkim dniu pracy. Poprawa nastroju gwarantowana!