Andrzej Bobkowski - chuligan, buntownik, artysta
Wściekłe serpentyny, miejscami długie tunele. Jest to już jazda naprawdę wysokogórska. Oślepieni słońcem wpadamy do tuneli zupełnie ciemnych i ślepniemy. Kierunek utrzymuje się tylko dzięki jasnej plamie wyjazdu z tunelu, widocznej na końcu. Droga jest poprowadzona jak trasa trudnego biegu zjazdowego. Z tunelu wypada się na zbocze, leci się na kilka stromych serpentyn i wpada się z powrotem w tunel jak w bramkę. Rozwija się przy tym szybkości zupełnie nierowerowe - do 60 km/godz. Tak wpadamy do miasteczka Guillaumes. Leży na dnie doliny wśród gór, oświetlone południowym słońcem, ze swoimi zlepionymi razem domkami.
Opieramy rowery o ławkę, siadamy i zapalamy papierosy."