Leszek Kołakowski usiłując przede wszystkim „zrozumieć swój świat", wielokrotnie w swoich tekstach powracał do wątków religijnych.Wznowiona niedawno przez krakowskie wydawnictwo „Znak" książka Jeśli nie ma Boga... (pierwotnie wydana pod angielskim tytułem Religion. If there is no God) uchodzi za jedną z lepszych książek z zakresu filozofii religii napisaną przez polskiego autora. Słynny profesor zamiast typowego akademickiego podręcznika, takiego chociażby jak prace Zofii Zdybickiej czy Louisa Dupré, zawarł w swojej książce pięć zwięzłych, syntetycznych esejów, stanowiących udany przegląd najważniejszych stanowisk w najbardziej zapalczywych intelektualnych sporach związanych z religią. Czego my tutaj bowiem nie mamy? Oprócz narzucających się zagadnień, takich jak kwestia tak zwanych dowodów na istnienie Boga, skomplikowanych relacji pomiędzy wiedzą, a wiarą, argumentów oskarżających tudzież usprawiedliwiających Stwórcę za zło tego świata, poruszone zostają inne rozpalające wyobraźnię tematy:
doświadczenia mistyków, ludzkie pragnienie nieśmiertelności, czy też bezradność języka starającego się wkraść i oddać w potocznych słowach porządek sacrum.
Myliłby się jednak ten, który po lekturze Kołakowskiego spodziewałby się nadmiernych filozoficznych wzruszeń. Styl polskiego filozofa jest jasny i klarowny, sprawiając, że złożone, a zarazem emocjonujące zagadnienia stają się nie tylko bardziej zrozumiałe, lecz również pozbawione zostają przesadnej egzaltacji. Chłodny, niekiedy wręcz ironiczny, aczkolwiek nie złośliwy ton tych esejów równoważą bowiem umiejętnie dobrane cytaty, sprawiając, że lekturę nie tylko chłonie się rozumem, lecz również sercem. Chciałoby się rzec, odwołując się do terminologii kulinarnej, że autor nie tylko doskonale przygotował swoje teksty, lecz umiejętnie je przyprawił, dodając przy tym do własnej skłonności do obiektywizmu odrobinę subiektywizmu, cechujące egzystencjalne zaangażowanie największych filozofów i mistyków. Kołakowski w swojej pracy przede wszystkim analizuje argumenty wielkich myślicieli, co sprawia, że i w tej książce próżno szukać tajemniczych, wieloznacznych pojęć, czy też przewrotnych gier językowych, gdyż
pisma niedawno zmarłego profesora cechuje nade wszystko prostota łączona z doskonałym zmysłem historycznym ukazującym, niewiarygodne konsekwencje niezwykłych idei. Z tego względu, w moim przekonaniu, autor * Głównych nurtów marksizmu* z powodzeniem dąży do postulowanego na początku pracy ideału, łączącego anglosaską precyzję w stosowaniu pojęć z kontynentalną wrażliwością na różnego rodzaju kulturowe konteksty, odsłaniając najważniejsze stanowiska w ramach tak zwanej filozofii religii.
Tytułowe przypuszczenie, Jeśli nie ma Boga... doczekało się wielu rozwinięć. Najsłynniejsza z nich, kojarzona najczęściej z twórczością Fiodora Dostojewskiego , który w swoich utworach opisywał przerażające konsekwencje świata, gdzie „wszystko jest dozwolone", głównie na płaszczyźnie moralnej, jak i epistemologicznej, gdyż między innymi, jak łatwo się domyślić, silniejsi mogą wmówić słabszym niemalże wszystko, doczekała się także dialektycznego uzupełnienia. Albowiem, Jeśli nie ma Boga, to w zasadzie nic nie jest dozwolone, co poniekąd lepiej odzwierciedla codzienną postawę poprawnie politycznych ateistów i agnostyków, którzy coraz częściej toczą polemiki z wyznawcami chrześcijaństwa i innych religii – dzieje się tak zarówno w Polsce, jak i zagranicą. I chociażby dlatego, jedna z głośniejszych prac Leszka Kołakowskiego, stojąca okrakiem pomiędzy wojującymi racjonalistami, a apologetami wiary; zasługuje z pewnością na
ponowną lekturę, zyskując, lub jak to woli, potwierdzając, miano zawsze aktualnego klasyka.