Trwa ładowanie...
recenzja
26-04-2010 16:18

Powiadają, że trwała sto lat

Powiadają, że trwała sto latŹródło: Inne
dbyulev
dbyulev

Sięgając po komiks Towarzysze zmierzchuzmierzchu poniekąd dałem się nabrać notce mówiącej, iż mam do czynienia z odmianą historyczną tego gatunku. Nieliczne kontakty z komiksem opartym na jakimś fragmencie dziejów powszechnych bądź polskich były dla mnie bolesne – zwykle trafiałem na patos, nachalne wciskanie wartości patriotycznych, albo tanie wzruszenia „naszych” walczących z wrogiem. Od czasu do czasu jakiś decydent wpada na pomysł (zwykle przy jakiejś okrągłej rocznicy Ważnego i Bohaterskiego Wydarzenia), żeby dotrzeć z polityką historyczną do młodzieży, znajduje chętnych do zarobku lub co gorsza wiedzionych misją rysowników i scenarzystów, którzy produkują „głośne dzieła”, bez wyjątku nie do wytrzymania w odbiorze. Sięgnąłem zatem po album François’a Bourgeona licząc, że czasowa perspektywa Wojny Stuletniej odbierze chęć autorowi do prawienia morałów o dobrych Francuzach i złych Anglikach, a poniekąd z ciekawości, jak sobie z historią radzą rysownicy z kraju będącego komiksową potęgą.

I zostałem zaskoczony. Bourgeon zainstalował swoją fabułę w przestrzeni historycznej Wojny Stuletniej pretekstowo. Nie ma tam ani jednego odniesienia do politycznego wydarzenia, dzieje tego ciągnącego się niczym Moda na sukces konfliktu nie goszczą na kartonach Towarzyszy zmierzchu ani przez chwilę. Wiemy jedynie, że jesteśmy we Francji, że jest średniowiecze i trwa wojna. Miejsca, w których dzieją się wydarzenia, w rzeczywistości nie istnieją. Świat przepojony jest magicznym myśleniem, tak charakterystycznym dla ludzi epoki przedindustrialnej. Wszechobecny przecież w średniowieczu Kościół tu praktycznie nie występuje, ale za to mamy baśniowe stwory w rodzaju chochlików. Jest to świat umowny, Bourgeon zaadoptował raczej przestrzeń antropologiczną, okraszając ją elementami fantasy, ale w sposób nienachlany, wpisujący się w wizję świata, jaką mieli ówcześni poddani króla Francji. Mamy zatem wsie, żyjące swoim rytmem od wieków, niestety z okazji wojny grabione i palone. Zamki i miasta tętniące
intrygami, handlem i okrucieństwem. Mamy też obszary pomiędzy – drogi wypełnione lękliwymi podróżnymi i kupcami, ale nade wszystko włóczęgami i kompaniami dezerterów i maruderów, którzy stanowili większe niebezpieczeństwo niż regularna armia. Wspólnym mianownikiem dla wszystkich jest banalność śmierci – umrzeć można w każdej chwili, z byle powodu, najczęściej w strasznych mękach, z rąk kogokolwiek silniejszego. Powszechna pogarda, strach, tłumiona nienawiść mocno naznacza bohaterów – w jednej z pierwszych scen błędny rycerz bez twarzy przygląda się duszącemu się na stryczku parobkowi Anicetowi, zastanawiając się na głos, czy warto go ratować i czy potrzebny mu sługa. Powiedzieć o Towarzyszach zmierzchu, że są przepełnione goryczą i beznadzieją to jak zauważyć, że Cristiano Ronaldo ma dobrą technikę. Wątek miłosny się zaplątał się, a jakże, jest tym piękniejszy, że jaskrawo się wyróżnia na tle mrocznych barw komiksu. Spora dawka erotyki (jest to komiks wyłącznie dla dorosłych, chyba jednak nieco na wyrost)
podkreśla tylko posępną wymowę całego dzieła – albo bohaterowie dają upust swojej czystej żądzy i niskim instynktom, albo dochodzi do gwałtów.

Natomiast elementem mocno odróżniającym Towarzyszy zmierzchu od innych komiksów jest nieszablonowe podejście do fabuły, a właściwie sposobu jej opowiadania. Czytelnikom przyzwyczajonym do dość prostych rozwiązań z prowadzeniem wątków, bądź ich liniowości, będzie bardzo trudno się przestawić na sposób opowiadania Bourgeona. Mimo tego, że jest stosunkowo dużo dialogów, postaci chętnie ze sobą rozmawiają, rysunki przekazują więcej treści, niż słowa. Lektura wymaga dużego skupienia, często jesteśmy zaskakiwani przeniesieniem akcji, bądź nieoczywistymi nawiązaniami. Autor po mistrzowsku wykorzystał komiksowe medium, podając inne możliwości prowadzenia fabuły, trzymając czytelnika w stanie bezustannego napięcia intelektualnego. O ile Towarzysze zmierzchu są rysowani dość klasycznie, to zachwycił mnie sposób kolorowania, doprawdy każdy z kartonów pod tym względem jest wysmakowany i przemyślany. Jeśli więc ktoś szuka ambitnego komiksu, będącego sporym wyzwaniem czytelniczym i estetycznym, Towarzysze
zmierzchu
są pozycją dla niego.

dbyulev
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dbyulev

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj