Po ponad trzyletniej przerwie do rąk czytelników trafiły kolejne dwie części polskiego cyklu komiksowego „Yorgi”, zaskakując całkowitą zmianą dekoracji i kolejnymi meandrami fabuły. Wydarzenia przedstawione w dwóch pierwszych tomach rozgrywały się w kosmicznym środowisku obcych planet i futurystycznych technologii, nawiązując entouragem i komplikacjami fabularnymi do wizji takich gigantów światowego komiksu jak Alejandro Jodorowsky czy Moebius. W tomie trzecim, noszącym przewrotny tytuł „Komiks, którego nie było”, po tych niewyobrażalnie dalekich wędrówkach w czasie i przestrzeni akcja przenosi się do Warszawy roku 1980.
Alternatywna peerelowska rzeczywistość została przez autorów przedstawiona z wykorzystywaniem detali znanych z historycznych realiów, ale również z dużym przymrużeniem oka. W tle przewija się cała galeria znanych z tamtych czasów twarzy, a także pojawiają się oryginalne reklamy, których próżno by szukać w szarej codzienności lat osiemdziesiątych. Choć nad tym przesiąkniętym pewną nostalgią światem wisi widmo inwazji Neosovietów z dalekiej przyszłości, na plan pierwszy wysuwa się sensacyjno-kryminalna intryga, która broniłaby się nawet bez nielicznych elementów science fiction wprowadzonych do fabuły.
Porucznik Milicji Obywatelskiej Jan Cieślik trafia na trop prawdziwych losów swojej żony Hannah, która dziesięć lat wcześniej znikła, rzekomo wyjeżdżając na Zachód. Jego śledztwo budzi zainteresowanie przełożonych i tajnej sowieckiej agentki Niny Grażdienko. Przyciśnięty do muru Cieślik ucieka i porywa Ninę. Ta twierdzi, że jego żonę zabił major Yorgi Adams, szkolony w Tajnym Ośrodku Pozazmysłowym. Utrzymuje też, że sama zabiła Yorgiego. Tymczasem ten ostatni przebywa w szpitalu w Tworkach, utrzymywany w stanie otępienia umysłowego, żeby Nina nie wyczuła jego fal mózgowych.
Poszukiwany przez milicję Cieślik wpada na kolejny trop, który wiedzie go do Krakowa, gdzie Hannah miała uczestniczyć w Kongresie Futurologicznym. Bohaterowi udaje się obejrzeć filmy z owego kongresu, na których jego żona rozmawia z Philipem K. Dickiem i Stanisławem Lemem, a oni sami prowadzą literacko-ontologiczne spory. Cieślik odwiedza Lema, który twierdzi, że w żadnym kongresie nie uczestniczył, a nawet, że takowego w ogóle nie było. Według niego w tym czasie i miejscu miał się odbyć występ... radzieckiej mentalistki Niny Grażdienko. Tymczasem w Klarysewie Edward Gierek spotyka się z Leonidem Breżniewem, dopinając plan otworzenia międzyświatowej bramy, którą Neosovieci mają przybyć do Warszawy. Cieślik jedzie do Tworek...
Oprócz kilku motywów fabuły (w szczególności inwazji kosmitów) i osoby Yorgiego, trzeci tom łączy z poprzednimi częściami cyklu duch prozy Philipa K. Dicka, przenikający opisywaną i rysowaną rzeczywistość. Prawda o tym świecie wydaje się być zafałszowana i ukryta za licznymi maskami iluzji. Cieślik, zapewne celowo upozowany na peerelowskiego idola porucznika Borewicza, daje się zwieść nimi tylko chwilowo, uparcie dążąc do poznania losów Hannah. Dowodzi tym samym, że kierując się właściwą motywacją i wykazując niezbędną determinację, człowiek może przeniknąć przez kolejne zasłony fałszu i zakłamania, aby dociec prawdy, a przynajmniej się do niej zbliżyć. Ta zasada w równym stopniu dotyczy wszelkich Dickowskich światów, jak i realiów PRL-u oraz współczesnych – przesiąkniętych propagandą i medialnymi manipulacjami.
Jako się wcześniej rzekło, choć historia opowiadana jest na poważnie, to nie brak w niej elementów humorystycznych. Należy do nich umieszczanie znanych ówcześnie postaci w różnych niecodziennych kontekstach, gra absurdami epoki czy uczynienie jednym z podwładnych Niny Grażdienko porucznika Putina. Częściowo tę rolę spełniają również „wycinki prasowe” z peerelowskich gazet, umieszczone na wewnętrznych stronach okładek. Poza tym wzbogacają one czytelnika o dodatkową wiedzę na temat świata przedstawionego.
Dariusz Rzontkowski nieźle radzi sobie z prowadzeniem wątków rozgrywanych w alternatywnym PRL-u, choć nie brak momentów, kiedy ich umowność staje się wyraźnie czytelna. Ograniczona w porównaniu z poprzednimi tomami liczba tych wątków znacznie poprawia dramaturgię historii i pomaga nasycić ją emocjami. Klasą dla siebie są czarno-białe rysunki Jerzego Ozgi. Szybka, oszczędna kreska zyskuje precyzję w wybranych kadrach, które prezentują szczegóły miejsc czy urządzeń technicznych.
W swojej niezwykle precyzyjnej pracy twórcy nie ustrzegli się jednak drobnych wpadek. Motto Tajnego Ośrodka Pozazmysłowego brzmi po rosyjsku „zdies prichodit wsie”, a chyba powinno być albo „prichodiat”, albo „wsio”. Poza tym w zapisie tego motta cyrylicą litera „i” nie jest lustrzanym odbiciem łacińskiego „n”, ale po prostu „n”. I jeszcze na sowieckiej teczce występuje polski skrót TOP.
Podstawową wadą komiksu jest jednak to, że... zbyt szybko się kończy. Dynamiczna, wielopłaszczyznowa akcja wciąga i chciałoby się poznać zakończenie interesującej historii. Na szczęście wydawca równoległe opublikował tom czwarty cyklu, który kontynuuje zawiązane w trzecim wątki. Podsumowując, na tle innych rodzimych albumów „Yorgi” to propozycja nader ciekawa, w pełni profesjonalna, skrząca się od pomysłów i nie stroniąca od poczucia humoru. Dla miłośników klasycznego komiksu science fiction stanowi pozycję obowiązkową, dla pozostałych zaś – ciekawy przykład tego, że w Polsce da się wymyślić, stworzyć i wydać komiks łączący w sobie duży potencjał intelektualny, artystyczny i komercyjny.