Podobno Alekander Sołżenicym wydając na zachodzie w roku 1973 Archipelag Gułag nie tylko popsuł krew włodarzom Związku Radzieckiego, lecz również sympatyzującym z krajami rad lewicowym intelektualistom. Mark Lilla w Lekkomyślnym umyśle napisał, że trzy tomowe dzieło rosyjskiego pisarza, które opisywało rzeczywistość czerwonego terroru, przyćmiło znaną studentom nauk społecznych książkę Nadzorować i karać, w której Michael Foucault wykazywał, że nowoczesne społeczeństwa demokratyczne, wynoszące na piedestał prawa jednostki, zostało zbudowane na wzór więzienia. Podobno paryski czytelnik po przeczytaniu wstrząsających opisów Sołżenicyna nie mógł traktować za nadto poważnie wywodów Foucaulta. Biorąc do ręki niedokończoną książkę Sołżenicyna, wyróżniającą się wśród innych nowości wydawniczych czerwoną okładką z sierpem i młotem pomyślałem sobie, że oto trafiłem na powieść, która kto wie, ostudzi rewolucyjną retorykę liderów współczesnych ruchów lewicowych, takich jak Alain Badiou czy Slavoy Žižek.
Głównym bohaterem powieści jest Gleb Nierżin, dwudziestotrzyletni, wzorowy obywatel Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich, który pomimo ukończonych studiów matematyczno-fizycznych postanowił dalej się kształcić w słynnym Moskiewskim Instytucie Filozofii, Literatury i Historii. Los chce, aby egzaminy na wymarzony wydział wypadły na czerwiec roku 1941. Towarzysz Nierżin ze względu na stan zdrowia zostaje oddelegowany na tyły armii, jednak jego pragnieniem jest służba w artylerii. Pragnienie, które stara się on za wszelką cenę urzeczywistnić. Gleb Nierżin, człowiek ufny władzy, a przy tym niepozbawiony inteligencji i szlachetności jest wzorowym obywatelem radzieckim, u którego trudno doszukiwać się irytującej buty młodych, komunistycznych aktywistów. Mamy więc do czynienia w powieści przede wszystkim z portretem psychologicznym młodzieńcza, którego życie przypomina losy samego Sołżenicyna w czasie wojny. Książka ta, napisana potoczystym językiem, rzetelnie oddaje losy idealistycznie nastawionego do
życia, pełnego dobrych intencji młodego człowieka, który na skutek wojennej zawieruchy dostaje tak zwaną „lekcję życia”. Nie oznacza to, że powieść jest smutna, chociażby z tego względu, że przygody inteligenta w armii są znakomitą okazją, aby spojrzeć na głównego bohatera utworu nie bez pobłażliwej ironii. Można się domyślać, że losy Gleba stanowią studium, które zatytułowałbym następująco: „Od człowieka naiwnego do poczciwego”. Jednak trzeba przyznać, że pomimo swojego ideologicznego zaangażowania, Nierżin nie jest człowiekiem pozbawionym krytycyzmu względem otaczającej go rzeczywistości. Dlatego też książka stanowi przede wszystkim znakomity opis Rosji w czasie II Wojny Światowej. Gleb Nierżin zabiera ze sobą na wojnę jedną książkę, do której wielu powodów nie zagląda. Jej autorem jest Engels; tytuł: Rewolucja i kontrrewolucja w Niemczech. Tymczasem nawiązując do tej klasycznej lektury diamatu, Niemcy przyszli do Rosji, zamiast zapowiadanej Rewolucji Światowej mamy Wielką Wojną Ojczyźnianą, widzianą z
perspektywy frontowego zaplecza. Można zadać pytanie, czy powieść Sołżenicyna jest epickim freskiem na wzór Wojny i pokoju Lwa Tołstoja? Nawiązania do najważniejszych wydarzeń z historii Rosji, które opisują poczynania zwykłych ludzi, zdają się sugerować, że nie mamy to do czynienia jedynie z sylwetką psychologiczną głównego bohatera. Zabieg ten nie ma nic wspólnego z pompatycznym patriotyzmem. Często daje nawet zabawny efekt, lecz świadczy również o próbie spojrzenia na opisywane zachowania z szerszej perspektywy. Książka ta może nawet zaniepokoić niektórych czytelników wyważonymi opisami rzeczywistości lat trzydziestych, które uchylają się schematowi „wielkich czystek”, scharakteryzowanemu w następującym powiedzeniu: „Rosja za czasów Stalina przypominała tramwaj, ponieważ jedni siedzieli, a pozostali się trzęśli”, chociaż warto odnotować, że główny bohater Sołżenicyna kontakt ze służbami bezpieczeństwa odnotował dwukrotnie.
Kończąc lekturę żałowałem, że powieść pomimo zarysowanego planu, nie jest zakończona. Obcowanie z nią dostarczyło mi niemało przyjemności, aczkolwiek nie wszystko mi się w niej podobało. Miejscami powieść, a w zasadzie jej główny bohater, raziła łatwowiernością i sentymentalizmem. Natomiast końcowym rozdziałom brakuje wypełnienia, które umożliwiłoby połączenie ze sobą kluczowych dla toku narracji wydarzeń. Można ponarzekać, że chociaż otrzymaliśmy kawałek doskonałej prozy, to jest ona nie do końca dopieczona, co może sugerować czerwona, proszę wybaczyć za skojarzenie, krwista okładka. Zamiast rewolucji nadeszli Niemcy, a spodziewane egzorcyzmy nad współczesnymi biesami i tricksterami sceny teoretycznej, zastąpione zostały portretem człowieka naiwnego i poczciwego zarazem.