Reguła 2. Niech to czemuś służy
Joseph Westermeyer był studentem medycyny i wielkim miłośnikiem antropologii, który znalazł czas, by niezależnie od zdobywania zawodu lekarza doktoryzować się w ulubionej dziedzinie. Obiektami jego badań byli mieszkańcy Wientianu, "brudnej i dusznej stolicy Laosu". Westermeyer zajmując się programem szczepień i penetrowaniem niedostępnych dla cudzoziemców rejonów kraju natrafił wkrótce na dziwne przypadki morderstw politycznych.
"Westermeyer ustalił, że w każdym przypadku miejscowa społeczność była zgodna, że ofiara morderstwa stanowiła śmiertelne zagrożenie". Przykładowo jedna z nich paliła plony, by czerpać korzyści ze wzrostu cen towarów. W momencie, gdy nie sposób było wyegzekwować sprawiedliwości w oparciu o postępowanie sądowe (winni urzędnicy byli bezkarni), mieszkańcy dopuszczali się skrytobójstwa. "Nigdy nie doszło do zabójstwa niewłaściwej osoby, żaden z morderców nie chybił celu" - wspominał Westermeyer, który był zaskoczony, że "każdy zamach przyjmowano zbiorowym westchnieniem ulgi" i że "laotańskie zabójstwa są w gruncie rzeczy metodą rozwiązywania konfliktów".