Pamiętacie Piaskoludka, którego w pewne letnie wakacje czwórka rodzeństwa znalazła w starym kamieniołomie? Pamiętacie, że Piaskoludek żyje na świecie już kilkaset lat? Że nie lubi wody? I że – co najważniejsze – ma moc spełniania życzeń? Pamiętacie, że Cyryl, Robert, Antea i Janeczka to taki rodzaj dzieci, którym zdarzają się same dziwne i nieprzewidziane historie? I że dzięki swojemu sprytowi, dzięki swoim pięknym i dobrym charakterom i trochę dzięki magii, zawsze wychodzą z każdej farsy obronną ręką?
Tym razem też, niestety już po raz ostatni, natykają się na Piaskoludka, a dzięki temu na przygody, o jakich czyta się z wypiekami na twarzy, nie mogąc odłożyć książki na półkę i posiłkując się rozedrganym światłem zapalonej pod kołdrą latarki, jeszcze długo po tym, jak mama wygoniła do łóżka.
Tym razem Piaskoludek siedział sobie na wystawie sklepu zoologicznego, skulony w zamkniętej klatce. Zrządzeniem losu, dzieci właśnie przechodziły obok. Niania pozwoliła im wyjść na spacer, a kieszenie wypchała skórkami od chleba, żeby mogli pokarmić kaczki. Jak zwykle nie dysponowali wielkimi ilościami gotówki, więc musieli ułożyć plan tego, co można w mieście zobaczyć za darmo i planu tego trzymać się kurczowo. A robić coś musieli, żeby czas płynął jak najszybciej. Chcieli, żeby wakacje już się skończyły, bo tata ich musiał udać się, jako korespondent wojenny do Mandżurii, a mama z najmłodszym z rodzeństwa, Barankiem, wyjechała na Maderę, leczyć jakieś dolegliwości. I czwórka rodzeństwa, która tak czekała na lato, teraz chciała, żeby lato zniknęło, a w jego miejsce pojawili się rodzice.
Gdy ratują Piaskoludka z rąk sklepikarza, płacąc za niego dwa i pół funta, kolejny raz zaczyna się dziać w ich życiu magia. Piaskoludek bowiem zwraca uwagę na to, że w witrynie sklepu leżał fragment pradawnego amuletu, który ma moc i zdolność przenoszenia w czasie. Gdy zaś amulet będzie znów w całości, spełni najgorętsze pragnienie jego posiadacza. Dzieci mają jedno marzenie, które chciałyby powierzyć amuletowi – chcieliby, żeby mama, tata i Baranek znów byli w domu. Rozpoczynają więc pełną niebezpieczeństw podróż w przeszłość, żeby szukać kawałka zgubionego klejnotu. Trafiają w różne miejsca, w różne czasy i w różne światy. Jest starożytny Egipt, jest Babilon i jest nawet Atlantyda tuż przed zatonięciem. Jak zwykle jest trochę niebezpiecznie, trochę strasznie i niezwykle ciekawie. I jak zwykle to fantastyczne rodzeństwo rozczula mnie i wywołuje uśmiech na twarzy.
Amulet, jeśli tylko znajdą wszystkie jego części, spełni każde ich życzenie. Mogą życzyć sobie bogactwa, mogą życzyć sobie władzy, mogą życzyć sobie kosza zabawek, ba!, całego pokoju wypełnionego zabawkami, albo słodyczy, albo tego, żeby już nigdy nie musieć chodzić do szkoły. Ale one życzą sobie tylko, żeby ich cała rodzina byłą znów razem. Tylko i aż, bo to najważniejsze, jedyne, co powinno liczyć się tak naprawdę. Te dzieci nigdy nie mają dylematu – mieć, czy być, bo potrafią podzielić się wszystkim, co mają, jeśli tylko dzielenie jest w słusznej sprawie.
I zachwycające jest też to, że gdy rozmawiają z wielkim bóstwem, które ukazuje się w mroku, podświetlone niezwykłym zielonkawym światłem i podczas tej rozmowy o spełnianiu pragnień, podróżowaniu w czasie i rytuałach z tym związanych nagle słyszą dzwonek, potrafią taką rozmowę przerwać i powiedzieć: „ Ojej! Podwieczorek! Zrób, proszę cię, normalne światło, bo musimy iść na dół”.
Jak zwykle podziwiam ich wielką zaradność i zręczność. To dzieci, które doskonale radzą sobie w wielu dziwnych sytuacjach, które potrafią przyszyć guzik, a nawet uszyć torbę dla Piaskoludka, które potrafią wykrzesać ogień, coś zbudować i coś upiec. Niezwykle dbają o etykietę i konwenanse – gdy idą na rozmowę z uczonym, wiadomym jest, że muzą przeczesać włosy i umyć ręce, żeby nie narobić sobie wstydu.
Ta staroświeckość „Historii amuletu” to jej niewątpliwy atut – pośród wszelkich wampirów, robotów i bohaterów komputerowych gier, te zwykłe/niezwykłe dzieci mogą być najbardziej bohaterskimi postaciami, choć nie mają supernowoczesnych gadżetów i odstają od dzisiejszego świata sposobem ubierania się, mówienia, zachowania. Są inteligentne, są bystre, a wiedzy szukają w książkach – i chce im się wiedzieć!
Kolejny też raz Nesbit pokazuje, jak wielkim szacunkiem darzy dzieci, jak są one ważne i że „dziecko jest czymś o co warto się troszczyć, a nie jakimś śmieciem gnanym po ulicach lub zapędzanym do przytułku”. Daje swoim powieściowym dzieciom głos i całkowitą kontrolę nad rzeczywistością. Daje im do dyspozycji nadprzyrodzone moce, by mogły zmieniać świat. I w końcu spełnia im też największe marzenie, bo co to by była za bajka bez dobrego zakończenia?