Trwa ładowanie...
recenzja
26-08-2011 22:49

Polskie też dobre

Polskie też dobreŹródło: Inne
d2u1ev5
d2u1ev5

Zawsze lubiłam kryminały. Wciągałam się w akcję, uciekałam razem ze ściganym, goniłam razem ze ścigającym, w zależności od tego, który bohater bardziej przypadł mi do gustu. Przy tych najlepszych zarywałam noce, aby dokończyć, poznać prawdę, sprawdzić swój zmysł detektywistyczny. Niestety, naprawdę dobrych kryminałów ostatnio trafiało w moje ręce coraz mniej, choć muszę przyznać skandynawscy autorzy zrobili wiele dobrego w tej kwestii w ostatnim czasie. Nie pamiętam, kiedy ostatnio sięgnęłam po coś polskiego z tego gatunku... I nie to, żebym miała coś przeciwko naszym pisarzom. Po prostu się nie złożyło, a i jakieś takie uprzedzenie się do tego przyczyniło, bo jak już na coś trafiłam, to niekoniecznie było w moim guście. I tak trwałam, czytając tylko to, co obce. Tymczasem trafiła w moje ręce książa Anny Fryczkowskiej Kobieta bez twarzy. Pierwsze, co pomyślałam: tytuł jakiś taki banalny. Ale w sumie dlaczego? Chyba podświadomie chciałam (zupełnie niesłusznie, mea culpa) zdyskredytować polską pisarkę
na starcie. I to byłby duży błąd...

Po samobójstwie męża, Hanna Cudny, dziennikarka pewnego poczytnego czasopisma, postanawia wraz z dziećmi opuścić Warszawę i przenieść się na prowincję, w której spędzała jako dziecko wakacje. Pomysł ten nie spotyka się ze szczególną przychylnością potomków, co owocuje wieloma problemami, a żeby tego było mało, bohaterka wplątuje się w aferę związaną nie tylko ze zniknięciem rodziców jednego z jej obecnych uczniów (w Świątkowicach Hanna pracuje jako nauczycielka angielskiego), ale coś znacznie gorszego... Jej dziennikarski zmysł (choć do tej pory pisała jedynie dość prozaiczne psychologiczne artykuły) doprowadza ją na ślad grubej afery, w którą zamieszani są mieszkańcy wydawałoby się spokojnej wsi.

Z powodu mojego podejścia do lektury początek wydał mi się dość nudny, tak, jak nudne wydawały się prowincjonalne Świątkowice. Akcja nabiera tempa dość powoli, coś się dzieje, pojawia się trup, po czym wracamy do domowych pieleszy Cudnych, problemów z dziećmi i rodzinnej tragedii związanej z samobójstwem męża i ojca. Jednak mnie przyszło czytać tę książkę wczesnym rankiem, kiedy za oknem dopiero zaczynało jaśnieć i muszę przyznać, że kilka razy przeszedł mnie taki rodzaj dreszczu, o którym zapomniałam, że istnieje. Nie to, żebym się bała... Ale kiedy Hanka zagłębia się w tajemnice sąsiadów, nie sposób przewracać strony tak po prostu. Powoli, ale z niezwykłą siłą, puzzle układają się i wychodzą na jaw sprawy, których nie sposób było się domyślić rozpoczynając lekturę. I nawet wspomniane problemy z dziećmi zaczynają nabierać znaczenia. Narracja prowadzona jest przed dwie osoby: Hankę oraz jej córkę, Michalinę. Nie sposób określić, która jest dojrzalsza... Bo choć wydaje się, że to matka chroni swoje dzieci
przed najgorszym, to jednak jest to tylko złudzenie, a czasami wydaje się, że to nie ona, a właśnie Miśka pełni rolę głowy rodziny.

Odkładając tą książkę na półkę, przetrawiając jej treść, odtwarzając raz jeszcze to wszystko, co się w niej wydarzyło, jeszcze raz mocno uderzyłam się w pierś. Bo, jak się okazuje, polskie też jest dobre.

d2u1ev5
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2u1ev5