Romans z Agnieszką Osiecką
W kwietniu 1953 roku Hłasko otrzymuje trzymiesięczne stypendium twórcze Związku Literatów Polskich, ostatecznie porzuca pracę kierowcy i wyjeżdża do Wrocławia, by pracować nad "Bazą Sokołowską" i "Sonatą marymoncką". Od lipca do września 1954 publikuje trzy kolejne opowiadania i szybko zyskuje sławę najzdolniejszego pisarza młodego pokolenia. Zakochany był w nim Jerzy Andrzejewski, romansował z Agnieszką Osiecką.
Bliski pisarzowi Henryk Bereza tak scharakteryzował relację Hłasko-Osiecka: "Marek, po swoich uczuciowych burzach, chciał związku z kimś, do kogo miałby zaufanie. Widział w niej partnerkę, jeśli chodzi o praktyczną stronę życia. Dlatego traktował ją poważnie, choć pozwalał sobie na żarty ze strony seksualnej tego związku. Agnieszka bardzo o niego zabiegała, ale też nie było tu szału zmysłów".
"Poznałam Marka w okresie "odwilży", miałam dziewiętnaście czy dwadzieścia lat i w sprawach miłości byłam strasznie infantylna. Raz mi się wydawało tak, raz siak, wszystko było grą wyobraźni. Marek był jeszcze barwniej upierzonym ptakiem! Raz odgrywał kowboja, raz starca pochylonego nad grobem, raz typa spod ciemnej gwiazdy, raz znowu brutalnego "maczo", to znamy z jego prozy. W życiu Marka kobiety chyba nie odgrywały większej roli" - wspominała po latach Osiecka.