Gdy do twojego monotonnego w swojej przewidywalności życia raz zawita magia, nie pozbędziesz się jej już nigdy. To, co nieznane i tajemnicze powoli, aczkolwiek konsekwentnie oplata cię ze wszystkich stron i zanim się obejrzysz, już nic nie jest takie samo, jak było kiedyś. A zaczyna się zawsze niewinnie. Tak jak to było w przypadku Bratka, który przy całej klasie najadł się wstydu, kiedy w jego rękach kreda do pisania na tablicy zzieleniała i rozpadła się na drobne kawałki. Nie on jedyny padł ofiarą dziwnego zjawiska. Sama pani nauczycielka, ku swojemu zdumieniu, odkryła wokół gąbki do ścierania tablicy całkiem sporą i cuchnącą kałużę. Wilgoć, glony i wodorosty zaczęły się rozprzestrzeniać po całej szkole. Rozbudzona ciekawość nie pozwoliła trójce przyjaciół na stanie z założonymi rękami, dlatego, pewnego wieczora, Ziutek, Bratek i Klara zakradli się do szkoły. Trop powiódł ich do najbardziej mokrego miejsca w budynku – toalety. A tam, pod umywalką ujrzeli duże szarozielone stopy z wyraźnie widoczną
błoną między palcami. Cóż to za potwór opanował szkolne korytarze? I co ma wspólnego z domowym SPA i piłką nożną?
Ta powieść to przygoda przednia. Z dzieciakami „z charakterem” i z dowcipną fantastyką, która nie zaburza zbyt mocno obrazu dnia powszedniego. Czary i magia wpadają w codzienny rytm i starają się jak najbardziej niezauważalnie wtopić się w świat ludzi. Podobnie było w * Pięcioro dzieci i coś* i w * Przyjacielu wesołego diabła. Oczywiście magia idzie z duchem czasu, więc bierze udział w szkolnych rozgrywkach, układa modną fryzurę, a nawet jest aktywna na lekcjach. W *Tajemnicy… panuje bardzo ciepła atmosfera. Dzieci nie ulegają stereotypom, wobec inności stają z rozpostartymi rękami, zawsze chętne do pomocy i oferujące coś, co jest ważniejsze niż zaklęcia i czary – prawdziwą i szczerą przyjaźń.
Powieść Zofii Staneckiej czyta się z dużą przyjemnością. Uporządkowanie wartości nie staje na przeszkodzie zręcznej fabule i akcji trzymającej poziom. Pisarka doskonale potrafi połączyć przyjemne z pożytecznym, brawurowo wpisując się w mocno pożądany dziś schemat „bawi i uczy”. Zadowolone będą i dziewczynki i chłopcy, bo powieść porusza sprawy ważne małym sercom obu płci. Spokojni mogą być też rodzice, którzy odetchną na chwilę od ociekającej colą plagi romantycznych wampirów i wrednych nastolatek w różowych kozaczkach. Tajemnica… jest bardzo polska i odpowiada naszej rzeczywistości. Nie tylko dzięki tej powieści Stanecka staje przed szansą na bycie wpisaną na listę autorów polskiej klasyki dziecięcej, czego z całego serca jej życzę.